Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Putinowi puszczają nerwy

Treść

Rosja nie ścierpi mieszania się obcych w sprawy byłych republik sowieckich czy prób destabilizacji kraju na granicach Rosji - oświadczył w poniedziałek wieczorem prezydent Rosji Władimir Putin. W czasie spotkania z zagranicznymi dziennikarzami i politologami gospodarz Kremla oświadczył Zachodowi, że w tej kwestii "trzeba nas słuchać". Putin sprzeciwił się także dalszym negocjacjom granicznym z Estonią, strasząc rewizją granicy polsko-niemieckiej.

- Nasi zagraniczni partnerzy popełniają błąd. (...) Nie jesteśmy przeciwni zmianom w byłym Związku Radzieckim. Obawiamy się tylko, że te zmiany będą chaotyczne. W takim wypadku powstaną republiki bananowe, w których zwycięża ten, kto głośniej krzyczy - ostrzegał Putin w czasie 2,5-godzinnego spotkania.
Putin wystąpił z krytyką nowego rządu Ukrainy pod kierownictwem prezydenta Juszczenki, mówiąc, że jest on ogarnięty korupcją i to z jego winy doszło do wycofania wcześniejszej zgody na budowę gazociągu z Rosji do Europy Zachodniej. Putin tłumaczył, że przestrzegał Europę przed takimi skutkami, jednak - jak relacjonował wczorajszy "The Times" - "nikt nie chciał nas słuchać, a nas trzeba słuchać".
Co ciekawe, Putin, ostrzegając Zachód przed korupcją na Ukrainie, powstrzymał się jednak przed alarmowaniem świata o korupcji w Rosji, do której otwarcie się przyznał. Zgodził się bowiem, że to przede wszystkim korupcja w Rosji nadal pozostaje poważnym problemem.
Brytyjski dziennik "The Guardian" zauważył, że prezydent Rosji nie zdobył się jednak na skrytykowanie wprost państw zachodnich. - Nie sądzę, by jakiekolwiek kraje Zachodu, czy to kraje europejskie, czy Stany Zjednoczone działały przeciwko Federacji Rosyjskiej - tłumaczył Putin, dodając równocześnie, że "w Rosji jest wiadome, że określone organizacje pozarządowe na Ukrainie były finansowane przez zagranicznych przedstawicieli".
W kwestii Czeczenii Putin pozostaje nieugięty. Potępił zachodnie media, które jego zdaniem "zasłaniają się demagogiczną retoryką", umożliwiając Basajewowi i innym terrorystom korzystanie z trybuny mediów. Przekonywał, że organizator ataku na Biesłan Szamil Basajew "winien zostać schwytany i zlikwidowany jak najszybciej". Jednak o swojej współodpowiedzialności za tragedię w Biesłanie - którą wypominają mu rodziny ofiar - nie wspomniał.
Putin wystąpił z zajadłą krytyką podejmowanych przez Estonię i Łotwę prób wznowienia rokowań granicznych z Rosją. Oświadczył, że jest gotów podpisać układ z Tallinem, mimo że Estonia "odmówiła uczestnictwa w świętowaniu 60-lecia Dnia Zwycięstwa 9 maja w Moskwie". Putin ma za złe estońskiemu parlamentowi, że próbował on uzupełnić tekst układu formułami z porozumienia z 1920 r., które Kreml uznał jako "absolutnie nie do przyjęcia", ponieważ mogłyby stworzyć precedens do rozbudzenia wielu innych sporów terytorialnych w Europie. - Co by to oznaczało dla granicy między Polską a Niemcami - straszył Putin, niedopuszczalnie łącząc sprawę sowieckich aneksji terytorialnych z reparacjami wojennymi Niemiec zatwierdzonymi przez zwycięskie mocarstwa w Poczdamie.
Waldemar Moszkowski

"Nasz Dziennik" 2005-09-07

Autor: ab