Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Putin przyznaje: Wyniki fałszowano

Treść

Rosyjska policja zwolniła przeciwników Władimira Putina zatrzymanych w poniedziałek wieczorem w Moskwie podczas protestów przeciwko sfałszowaniu wyników wyborów. Sam prezydent elekt przyznał, że jest świadom, iż w czasie głosowań dochodziło do nieprawidłowości. I wezwał do zbadania wszystkich przypadków.
- Dochodziło oczywiście do pogwałcenia prawa - cytuje słowa Putina agencja Ria Novosti. - Musimy jednak zidentyfikować wszystkie przypadki, usunąć je i unaocznić oraz wyjaśnić wszystkim - dodawał premier. Jednocześnie podczas spotkania z parlamentarzystami wezwał do maksymalnej kontroli zaistniałej sytuacji i przeprowadzenia monitoringu wszystkich zgłoszonych nadużyć. Sposób przeprowadzenia wyborów już wcześniej mocno krytykowała Organizacja Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE), która stwierdziła, że jej wyniki były zdecydowanie zbyt mocno odchylone na korzyść urzędującego premiera. Na te zarzuty szef rosyjskiej komisji wyborczej Władimir Czurow odpowiadał, że w jego ocenie wybory z 4 marca były "najbardziej uczciwe, transparentne i otwarte na świecie".
W poniedziałek siły specjalne policji OMON zatrzymały w stolicy Rosji około 250 uczestników manifestacji zorganizowanych przez oponentów Putina, którzy uznali wygrane przez niego niedzielne wybory prezydenckie za nieuczciwe. Część z nich zostanie postawiona przed sądem. Opozycjonistom grożą kary do 15 dni aresztu. Policjanci byli wyjątkowo brutalni. Co najmniej sześć osób wymagało pomocy lekarskiej. Jednej z demonstrantek funkcjonariusze OMON złamali rękę.
Większości zatrzymanych postawiono zarzut naruszenia przepisów dotyczących zgromadzeń publicznych, za co grozi grzywna od 1000 do 2000 rubli (od ok. 34 do ok. 68 USD). Niektórych oskarżono o niepodporządkowanie się poleceniom policji, co jest zagrożone karą nawet do 15 dni aresztu. Ten drugi zarzut postawiono m.in. znanemu adwokatowi, bojownikowi z korupcją i blogerowi Aleksiejowi Nawalnemu, jednemu z liderów liberalnego ruchu Solidarność Ilji Jaszynowi i przywódcy radykalnego Frontu Lewicy Siergiejowi Udalcowowi. Wiadomo już, że Nawalny stanie przed sądem 15 marca.
Opozycjonistów zatrzymano po zakończeniu legalnej manifestacji na placu Aleksandra Puszkina, gdy usiłowali przeprowadzić bezterminową akcję protestacyjną. Według organizatorów, w demonstracji na placu Puszkina uczestniczyło około 20 tys. osób. Natomiast według policji było ich około 14 tysięcy. Po wiecu na placu pozostało 500-600 osób. Manifestanci domagali się m.in. odejścia Putina oraz powtórzenia wyborów parlamentarnych i prezydenckich. Zatrzymanie przeciwników Putina na placu Puszkina potępił ambasador USA w Federacji Rosyjskiej Michael McFaul. - Niepokoją aresztowania pokojowo nastawionych demonstrantów. Swoboda zgromadzeń i wolność słowa to uniwersalne wartości - stwierdził amerykański dyplomata.
Udalcow poinformował we wtorek, że oponenci prezydenta elekta zrezygnowali z organizowania w Moskwie protestów w czwartek i piątek. Lider Frontu Lewicy zapowiedział zarazem, że kolejna akcja opozycji w stolicy odbędzie się w najbliższą sobotę. Przeciwnicy Putina chcą przejść z Góry Pokłonnej przez Prospekt Kutuzowa do ulicy Nowy Arbat, gdzie planują zorganizowanie wiecu. Moskiewskie władze nie wyrażają zgody na tę demonstrację i proponują, by opozycjoniści zebrali się na Bulwarze Frunzeńskim - tam, gdzie 23 lutego demonstrowali stronnicy Putina.

Łukasz Sianożęcki, REUTERS, PAP

Nasz Dziennik Środa, 7 marca 2012, Nr 56 (4291)

Autor: au