Puchar UEFA: Wisła - Blackburn 1:2 (1:0)
Treść
Od porażki z Blackburn Rovers rozpoczęli piłkarze krakowskiej Wisły rywalizację w grupie E Pucharu UEFA. Wicemistrzowie Polski przegrali jednak na własne życzenie - o wszystkim zadecydowała zła taktyka obrana na drugą połowę meczu oraz dramatyczna końcówka, w której stracili drugą bramkę. Dziewiąty zespół ligi angielskiej był do pokonania.
Pierwsze minuty były bardzo spokojne. I jedni, i drudzy zaczęli z respektem dla rywala, w 8. minucie mogło być jednak 1:0 dla Wisły. Rozgrywający znakomitą partię Jakub Błaszczykowski dośrodkował na pole karne, ale tam w piłkę nie trafił Branko Radovanović. Serb nie był wczoraj dobrze dysponowany i aż dziwne, że trener Dragomir Okuka trzymał go na boisku do 84. minuty. W 19. minucie przebudzili się goście - Brett Emerton ładnie uderzył, ale świetnie interweniował Emilian Dolha. Chwilę później jeszcze lepszą okazję miał Morten Garnst Pedersen, lecz nie trafił do bramki z najbliższej odległości. W 28. minucie to się zemściło - Mauro Cantoro zdecydował się na uderzenie z ponad 20 m, piłka po drodze odbiła się od Robby'ego Savage'a i powolutku wturlała się do bramki. Wisła objęła prowadzenie! Po kilku minutach mogło być 2:0, Jean Paulista strzelił jednak zbyt lekko i pewnie interweniował Bradley Friedel. Za chwilę ponownie spróbował szczęścia Cantoro. Tym razem pomylił się o dwa metry. Krakowianie grali nieźle, a goście niczym nie zachwycali. Jeśli ktoś spodziewał się po dziewiątej drużynie ligi angielskiej czegoś więcej, mógł być zawiedziony. Piłkarze Blackburn, atakowani agresywnie, gubili się, nie mieli pomysłu na sforsowanie obrony Wisły, w której rewelacyjnie spisywał się Brazylijczyk Cleber.
Do przerwy wynik się nie zmienił, po niej do ataku ruszyli goście. Wisła popełniła błąd, który - jak się później okazało - zadecydował o wyniku: cofnęła się głęboko na swoją połowę, broniąc skromnego prowadzenia. Anglicy zwietrzyli szansę i ruszyli do przodu ze zdwojoną energią. Już w 49. minucie Shabani Nonda powinien wyrównać, ale kapitalnie bronił Dolha. Siedem minut później był już jednak remis - Radosław Sobolewski przegrał pojedynek w polu karnym z Savage'em i Walijczyk głową strzelił nie do obrony. To był gol, którego można było uniknąć. Co gorsza, gra Wisły się nie zmieniła. Trener Okuka sprawiał wrażenie, jakby zadowalał go remis (dlaczego?), nie dokonywał żadnych zmian. Krakowianie nadal grali źle. W 65. minucie wreszcie zaatakowali - prawą stroną pognał Marcin Baszczyński, ale minimalnie chybił. Od tego momentu krakowianie zaczęli grać odważniej i okazało się, że goście się gubią pod ich naporem. Znów groźnie strzelał Baszczyński, później Paulista. Bramka jednak nie padała. Sporo ożywienia wprowadzili zmiennicy, Piotr Brożek i Paweł Kryszałowicz. W samej końcówce przewaga Wisły była już wyraźna, ale gola zdobyli Anglicy. Błąd popełnili obrońcy Białej Gwiazdy, dwukrotnie wspaniale interweniował Dolha, ale za trzecim razem nic już nie mógł zrobić, gdy z najbliższej odległości strzelił David Bentley.
Wisła zatem przegrała, już na samym początku mocno ograniczając swe szanse awansu do kolejnej fazy pucharowych rozgrywek. Żal wczorajszego meczu, bo wynik mógł i powinien być odwrotny.
Piotr Skrobisz
"Nasz Dziennik" 2006-10-20
Autor: wa
Tagi: Puchar UEFA Wisła - Blackburn