Przejdź do treści
Przejdź do stopki

PSL nie lubi rozrabiaków

Treść

- Dwa lata temu słyszeliśmy, że będzie odnowa, a jest wojna domowa. Słyszeliśmy w tej propagandzie sondaży, iż będzie POPiS, a jest katastrofa - grzmiał w trakcie sobotniej konwencji wyborczej PSL prezes partii Waldemar Pawlak.

W krytyce Prawa i Sprawiedliwości Pawlak powtórzył słowa wypowiedziane przed samorozwiązaniem Sejmu. - Czy w gminach na wójta wybiera się największego łobuza czy rozrabiakę? A w przypadku Sejmu to się zdarza. Czy wójt lub burmistrz bierze sobie na zastępcę łobuza, a potem narzeka, że mu robota nie wychodzi? A w rządzie się to zdarza - mówił. Pawlak przypomniał kampanię wyborczą PSL sprzed dwóch lat pod hasłem "Więcej chleba, mniej igrzysk". - Wydawało się wtedy ono "mało marketingowe". Przypomnijmy je sobie dzisiaj, po tych dwu latach, ile straciliśmy czasu i nerwów, i zapytajmy ludzi, czy ci, którzy potrafią się tylko kłócić i obijać jak łobuzy, czy oni w ogóle mają czas na porządną, dobrą robotę - pytał.
Jak to zwykle bywa na takich spotkaniach, ostrej krytyce poddano partię rządzącą, w tym wypadku PiS oraz jej niedawnych koalicjantów: Samoobronę i LPR, zapewniając, że jedynym ratunkiem dla Polski jest wybór na posłów i senatorów kandydatów PSL, których część przedstawiono. Hasłami wyborczymi były: Porozumienie Służy Ludziom, 112 lat gwarancji PSL, rozwaga w polityce, rzetelność w gospodarce, życzliwość i normalność.
- Przywrócimy właściwe rozumienie starego, mądrego polskiego przysłowia: Zgoda buduje. Razem, wspólnie musimy przeciwstawić się tej filozofii agresji, wojny, nienawiści, która dzieli już nie tylko polityków, ale polskie społeczeństwo - mówił przewodniczący Rady Naczelnej PSL Jarosław Kalinowski. Apelował o kulturę kompromisu, solidnej pracy dla Polski, rozsądnej, rozumnej pracy dla całego kraju. Odniósł się on również do sobotniego udziału premiera Jarosława Kaczyńskiego w Kongresie Polskiej Wsi. - Tak się złożyło, że dzisiaj w Wierzchosławicach są spadkobiercy sanacji - sami o sobie tak mówią - czyli tych, którzy w 1926 r. wywołali wojnę domową, którzy rok temu nie pozwolili uczcić pamięci jej ofiar. Jest tam oczywiście miejsce dla każdego, aby uklęknął i pokłonił się największemu mężowi stanu w historii Rzeczypospolitej - Wincentemu Witosowi. Może jest to dobra okazja, aby nabrali więcej pokory i się nawrócili - zakończył.
Jacek Dytkowski
"Nasz Dziennik" 2007-09-10

Autor: wa