Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Psalmodia wczoraj i dziś

Treść

Dlaczego człowiek się ciągle męczy z tymi myślami, bo jest sam ze sobą, bo ciągle próbuje własnymi pojęciami, próbuje opisać własnym językiem to, co się z nim dzieje. Weź Słowo Boże!

Czym jest psalmodia? Dlaczego Psalmy w pobożności chrześcijańskiej są tak szalenie ważne? Tym chcę się podzielić i jest to oczywiste, iż nigdy nie dość sobie tego przypominać, zwłaszcza dzisiaj w dniu uroczystości Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata.

Wszyscy jesteśmy chrześcijanami przede wszystkim dlatego, bo mamy jakąś osobistą fascynację Osobą naszego Zbawiciela. Byliśmy wychowani w religii chrześcijańskiej, więc przyjmowaliśmy ją może początkowo jako rodzaj obyczaju, może tak w domu było, ale na jakimś etapie świadomości musieliśmy podjąć decyzję, że to jest nasz dom: religia chrześcijańska, jest to nasz wybór, że chcemy ją praktykować. I wcześniej czy później wiązało się to ze spotkaniem z Osobą Pana Jezusa. Musiał stać się dla nas Kimś więcej, musiał stać się dla nas Osobą, z którą ma się osobisty, realny kontakt, na której nam po prostu zależy. I generalnie tak to jest, iż jeżeli nam na kimś zależy, to chcemy tę osobę poznać. Pytamy o to, kim Pan Jezus jest? W jaki sposób się modlił, jak budował swoją relacje z Panem Bogiem?

Pierwszym źródłem, tekstem, po który sięgamy, opowiadającym o Jego życiu są cztery Ewangelie, które opowiadają o Jego życiu, ale Ewangelie zatrzymują się przed bramą tajemnicy. Ewangeliści mówią, że Chrystus Pan się modlił – chodził na górę, modlił się nad chorymi itd., ale tej modlitwy nam nie relacjonują, jak to od strony technicznej wyglądało. Wiemy na pewno, że to było bardzo pociągające dla uczniów. W Ewangelii św. Łukasza w 11. rozdziale mamy piękne słowa uczniów: Naucz nas się modlić.

Gdy się zastanowimy, to jednak jest Księga, która nam powie o tym, w jaki sposób Jezus Syn – Boży i prawdziwy człowiek, i prawdziwy Bóg budował swoją pobożność. I tą gramatyką, taką modlitwą, swoistymi rozmówkami, z którymi Jezus uczył się rozmawiać z Ojcem są Psalmy. Mówimy, że nauczył nas modlitwy Ojcze nasz, ale to nie była Jego modlitwa. Wiemy, że Jezus modlitwą Ojcze nasz się nie modlił. Jezus modlił się na pewno Psalmami, zatem wchodzimy do tej samej szkoły, w której uczył się Jezus przez 33 lata. Pewnie w domu w Nazarecie było tak, jak w każdym domu żydowskim, że Józef brał małego Jezusa, jak ojciec syna, uczył go po kolei liter i najczęściej Żydzi uczyli czytania na Psałterzu. Jeżeli przypominamy sobie poszczególne fragmenty Ewangelii, to Psalmy na usta Jezusa nieustannie wracają.

Egzegeci mówią, że Ojcze nasz mogło zostać napisane tylko przez kogoś kto miał serce i umysł zaprogramowany przez Psalmy, kogoś kto był nasiąknięty Psalmami.

Na usta Jezusa te Psalmy wracają bardzo często. On tymi Psalmami myślał, modlił się, były mu one bardzo bliskie, jak w momencie Jego śmierci. Gdy człowiek jest o krok od umierania, to mówi te rzeczy, które ma głęboko wbite w serce, więc modli się Psalmami. Ostatnie słowa Jezusa są Psalmami: Boże mój, Boże, czemuś mnie opuścił; Boże w Twe ręce składam ducha mego. Ta Księga w sposób bezpośredni wyraża pobożność Jezusa. Jedną z najstarszych praktyk chrześcijan jest naśladowanie Jezusa, uczenie się od Niego budowania więzi i relacji z Bogiem. Jeśli jest takie pragnienie w nas, to modlenie się Psalmami, próba formułowania swojej pobożności w języku Psalmów jest jak najbardziej w duchu naśladowania Chrystusa. Można to sobie wyobrazić bardziej obrazowo – uczymy się języka. Modlitwa jest rozmową z Bogiem, czyli w pewnym sensie nauką języka obcego dla nas. Psalmy to rodzaj rozmówek, byśmy nabrali płynności w wyrażaniu się w języku Bożym. Chrystus był w tej szkole. Ufamy, że również my zapisując się do tej szkoły Psałterza, również nauczymy się budować bardzo głęboką więź z Bogiem.

Jezus modlił się Psalmami. Być może dlatego, od samego początku, od I wieku Kościół uważał Księgę Psalmów za swój modlitewnik. Pomyślmy o tym, iż Psałterz jest rodzajem modlitewnika.

Ojcowie Kościoła piszą o Psałterzu, głównie Święty Atanazy Wielki. Napisał on krótki tekst pt. „List do Marcelina”. Tekst o tyle niesamowity, że Atanazy to była postać bardzo kolorowa. Był biskupem w Aleksandrii w IV wieku, w czasach bardzo napiętych, „gorących” , wszystko było niepewne. Atanazy z ponad czterdziestu lat biskupstwa, blisko siedemnaście spędził na wygnaniu, musiał się ukrywać przed kolejnymi cesarzami. Podczas ucieczek, kiedy się krył, spotkał świętobliwego Starca. W Liście używa rzeczownika Geon – stary mężczyzna, również częste określenie na mnicha. I ten Starzec zapytany o to, jak trzeba się modlić odpowiada: „Tylko Psalmy, módl się Psalmami, wszystko inne zostaw”. Atanazy rozwija te jego myśli w Liście i mówi: „Psalmy są streszczeniem Starego i Nowego Testamentu. Wszystko co jest w poszczególnych Księgach znajdziesz w Psalmach – jest zagęszczone, skupione jak w pigułce”. Psalmy mają to do siebie, Atanazy mówił, że wyrażają każdy stan ludzkiej duszy: czy człowiek jest smutny czy radosny, pokutuje czy prosi Boga o łaskę, dziękuje czy chce jeszcze o coś prosić, w Psalmach jest wszystko. I co najważniejsze Atanazy dodaje, że o ile inne Księgi czytamy jako relację czy obietnicę, jaką Bóg składa w nasze ręce, to Psalmy trzeba czytać, jakby się je samemu napisało, żeby nie czytać tekstu, który jest obcy, ale uczynić je wyrazem własnego serca, czyli chodzi o naśladowanie Jezusa. Atanazy mówi: człowiek powinien posługiwać się Psałterzem.

Odnośnie praktyk mniszych jest specjalnie ukute słowo – „psalmodia”, po grecku psalmodija. Gdy rozpoczął się ruch monastyczny na początku IV w. to, to co mnisi zabrali na Pustynię oprócz narzędzi do pracy to był Psałterz, którego najczęściej uczyli się na pamięć. Nikt nie zostanie w klasztorze, kto by nie umiał na pamięć przynamniej Psałterza i Nowego Testamentu. Co wiązało się też z obyczajem modlitewnym. Dla nich recytowanie Psalmów z pamięci, modlenie się Psalmami było jednym z elementów czegoś, co my nazywamy polskim mianem ascezy.

Z czym nam się kojarzy asceza? Do języków nowożytnych to słowo dostało się przez ruch protestancki od siedemnastowiecznego słownika, który był używany na terenie Zjednoczonego Królestwa, i to słowo oznaczało bezsensowne umartwianie ciała przez posty i wstrzemięźliwość praktykowane przez mnichów chrześcijańskich. Najlepiej nie używać słowa asceza, które ma konotację protestancką, lepiej użyć oryginału greckiego – askesis. Greckie słowo askesis oznacza po prostu ćwiczenie. Np. idzie mnich egipski z IV w. i widzi Pudziana, który sobie trenuje. Co myśli mnich egipski? Asceta. Dlaczego? Bo ćwiczy. Widzi Korzeniowskiego, który biegnie. Kto to jest? Asceta. Zatem greckie słowo askesis oznacza ćwiczenie – gdybyśmy trzymali się wersji słownikowej – w czymkolwiek.

Dla mnicha oznacza przede wszystkim ćwiczenie się w cnocie. Cnota – grecki rzeczownik arete, jest w nim ukryta olbrzymia siła, przede wszystkim moralna. Mnich podejmuje ascezę, aby uczyć się wybierać to co dobre, a odrzucać to co złe. Np. tą ascezą – askesis dla mnicha jest oczywiście post, wstrzemięźliwość seksualna, ale również gościnność, czytanie, łagodność, przebaczenie, jałmużna, śpiew Psalmów i to człowieka przywiązuje do dobra, a odzwyczaja od zła. Dla mnicha to była cała strategia. Sięgając po dzieła Ewagriusza – mnisi mieli rozpisane co na co działa. Oni to traktowali jako apteczkę. Co ci dolega? – Strasznie się wkurzam na braci. To ja ci bracie zaaplikuję dużo gościnności, śpiew Psalmów i dawanie jałmużny, czyli miłosierdzie. W ich wypadku to leczenie ascetyczne polegało na tym, by człowieka wyrwać ze schematu własnego myślenia. Dlaczego człowiek grzeszy? Bo myśli po staremu, czyli trzeba pokazać mu inny świat. Zatem na tym polegało ćwiczenie ascetyczne Psalmodii. Dzisiaj w liturgii rzymskiej już tego nie odczuwamy, bo stało się ono wersją istotnie skróconą, Brewiarzem. Ale Psalmodia Kartuska różni się nawet w wersji zwyczajnej, w dzień powszedni znacznie dłuższym czasem odmawiania.

Jaką rolę Psalmodia u mnichów odgrywała? Taką prymarną funkcją tej praktyki, tego ćwiczenia było to, aby człowiek nauczył się, odzwyczaił się od starego myślenia, od pokus, które na niego czyhają, a zaczął myśleć figurami i obrazami z Psalmów. Im częściej człowiek do czegoś wraca, myśli słowem, wyobraźnią, tym bardziej tego jest pewny. A zatem, aby nasączyć się tym, co jest Boże, trzeba wracać do tekstów. Np. bardzo męczy mnie to, żeby na kimś wywrzeć zemstę, wracają do mnie ciągle złe myśli, nie będę sam im stawiał oporu. Bez sensu, bo na pewno polegnę. Wezmę Psałterz i będę krzyczał tymi Psalmodiami. Jeśli nigdy nie próbowaliście, to spróbujcie, modlić się:

Wołam do Ciebie, bo Ty mnie Boże wysłuchasz. Usłysz moje słowo.
Okaż potęgę prawicy Swojej dla tych, którzy się chronią przed wrogiem.

Psalmy w ten sposób pokazane, mają taką siłę, taką moc, żeby ubrać w słowa, to co kryje się w duszy człowieka radosnego lub dręczonego przez pokusy. Psalmodia tak odprawiana dzień po dniu, dla nich była rodzajem zwrotnicy, żeby myśli co jadą jednym torem, zmieniły kolej i jechały drugim, od złego ku dobremu.

Warto spróbować popatrzeć z drugiej strony. Dlaczego człowiek się ciągle męczy z tymi myślami, bo jest sam ze sobą, bo ciągle próbuje własnymi pojęciami, próbuje opisać własnym językiem to, co się z nim dzieje. Weź Słowo Boże! I to nie jest tak, że jak weźmiesz cudzy tekst, to musisz się do niego schylać, jak weźmiesz tekst świętego człowieka to, żeby on cię opisał, to musisz do niego dorosnąć. Trzeba się wznieść ponad swoje wyobrażenie. I Psalmy mają charakter takiej odżywki. Najważniejsze – zostawia się swoje gotowe schematy i własne przekonania. Człowiek może zobaczyć zupełnie inny świat, o którym mu się nawet nie śniło. Proszę spróbować przez tydzień modlić się Psalmami.

Psalmy jako rodzaj wyzwolenia. Gdy człowiek zaczyna chodzić do terapeuty, psychologa, człowiek zaczyna mówić, mówić i nagle… Tak, to jest właśnie to. Człowiek zaczyna modlić się Psalmami i nagle… Tak, to właśnie jest to. Psalmy jako rodzaj klucza, otwierają zupełnie inny świat, jakiego do tej pory nie znamy. Dlatego też są rodzajem ćwiczenia wyobraźni i ćwiczenia w rozwijaniu naszego myślenia.

Każdy kto czyta książki, czy słucha muzyki wie, że zaczyna się rozumieć tekst, albo melodię po którymś wysłuchaniu lub odczytaniu. Jak Pigoń zajmował się „Panem Tadeuszem”, tworząc najlepszy komentarz, to znał dzieło na pamięć, codziennie go czytał, rekomendował słowo po słowie. Jak ktoś zajmuje się Pismem Świętym, jest egzegetą, to też do tego tekstu wraca, waży słowo po słowie. I Psalmy też im bardziej je czytamy, tym lepiej je rozumiemy nawet wtedy, gdy stawiają wiele pytań, i z Ewangelią jest dokładnie tak samo. Jak słuchamy, gdy jest Msza Święta to są te same gesty, słowa, w zasadzie zawsze to samo, jednak człowiek ciągle do tego wraca, bo to są słowa, które opisują rzeczy najważniejsze na tym świecie. I z Psalmami jest dokładnie tak samo.

 

Psalmodia ma zatem wszelki charakter porządkowania myśli, nadawania im szlifu, pewnego kierunku. Psalmodie bardzo często kojarzy się i tłumaczy się jako śpiew. Najstarsze teksty wskazują, że nie jest tak do końca. Jest np. apoftegmat, w którym Bracia poszli do Aleksandrii, gdzie usłyszeli wspaniale śpiewane melodie Psalmów i przynieśli do Makarego trochę nut ze sobą, a Makary miał powiedzieć, że dzień, w którym mnisi zaczną śpiewać Psalmy będzie dniem końca życia mniszego, bo mnisi nie będąc mnichami będą wołami.

To jest też ciekawe, że my życie monastyczne kojarzymy dzisiaj z umiłowaniem śpiewu, a mniej więcej do 1000 roku mnisi pobożnie recytują unisono. W „Wyznaniach” Augustyna powstaje dylemat: czy śpiewać. I w końcu daje taki środek, że trzeba tak jak mnisi w Egipcie mówić wszystko na jednym tonie, bez śpiewu, bez melodii.

Zatem zachęcam do tego, żeby pomyśleć o Psałterzu jako o swoim modlitewniku.

Najprostszą formą używania Psałterza, jako modlitewnika jest korzystanie z Liturgii Godzin. Człowiek włącza się dzięki temu w Liturgię, czyli dzieło Chrystusa. Pamiętajmy, iż modląc się Liturgią Godzin nie sprawujemy tylko własnej naszej pobożności, ale modlimy się w imieniu wszystkich, nawet w intencji tych, których nie znamy, w intencji całego świata. My tylko użyczamy naszych ust i modli się przez nasze usta wtedy cały Kościół. Są piękne słowa św. Augustyna: „Modlę się do Ciebie, Wołam do Ciebie z krańców ziemi”, czyli już nie ty wołasz tylko ten, który jest uciśniony ten, który już się nie modli, bo nie ma siły lub nie ma wiary, i ostatecznie dajesz swoje usta Chrystusowi, który woła do Ojca, czyli włączasz się w modlitwę Trójcy Świętej.

Liturgia godzin jest to Psalmodia na najwyższym poziomie. Zachęcam, by pomyśleć o Psalmodii, Liturgii Godzin właśnie w taki sposób.

Tekst pierwotnie ukazał się w czasopiśmie „Benedictus”, który prowadzony jest przez oblatów benedyktyńskich.

Szymon Hiżycki OSB (ur. w 1980 r.) studiował teologię oraz filologię klasyczną; odbył specjalistyczne studia z zakresu starożytnego monastycyzmu w kolegium św. Anzelma w Rzymie. Jest miłośnikiem literatury klasycznej i Ojców Kościoła. W klasztorze pełnił funkcję opiekuna ministrantów, duszpasterza akademickiego, bibliotekarza i rektora studiów. Do momentu wyboru na urząd opacki był także mistrzem nowicjatu tynieckiego. Autor książki na temat ośmiu duchów zła Pomiędzy grzechem a myślą oraz o praktyce modlitwy nieustannej Modlitwa Jezusowa. Bardzo krótkie wprowadzenie.

 

Żródło: cspb.pl, 11

Autor: mj