Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Przyszłość NATO z perspektywy Moskwy

Treść

Z ambasadorem Federacji Rosyjskiej przy NATO Dmitrijem Rogozinem rozmawia Anna Wiejak
Panie Ambasadorze, jak postrzega Pan pomysł nowej koncepcji strategicznej NATO?
- Kwestia nowej koncepcji strategicznej Sojuszu, która będzie omawiana w trakcie szczytu w Strasburgu/Kehl, znajduje się wśród najważniejszych w agendzie. Jest to dla NATO, mówiąc w przenośni, "księga emerytury", ponieważ sama organizacja kończy w tym tygodniu sześćdziesiąt lat. A to, co NATO będzie robiło na tej "emeryturze", nie jest dla Rosji bez znaczenia. Jednocześnie z naszego punktu widzenia jest zbyt wcześnie, aby pokusić się o skomentowanie tego dokumentu, ponieważ widzieliśmy jedynie część jego zawartości, nie wiemy, jak wygląda on w całości. Informacje o nim czerpiemy zaś przede wszystkim z wypowiedzi wysokich rangą urzędników NATO.
Czy czuje Pan "nową atmosferę" - o jakiej mówił minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow - w bilateralnych stosunkach Rosji ze Stanami Zjednoczonymi? Czy sądzi Pan, że Stany Zjednoczone zdecydują się na rezygnację z budowy systemu rakiet przechwytujących w Polsce i Czechach? Jaka będzie reakcja Rosji, jeżeli system ten jednak powstanie?
- Jestem przekonany, że pochopnie zbytnio demonizowaliśmy plany budowy systemu antyrakietowego w Europie Wschodniej. Niezależnie od tego, czy jest to prawdą, czy też nie, wiele kwestii tematycznych naszej współpracy z USA i NATO sprowadzało się właśnie do tego. W rzeczy samej jednakże wszystko jest o wiele bardziej proste. Ten obszar rozlokowania systemu rakiet z wojskowego punktu widzenia nie jest efektywny. Nie rozwiązuje żadnego znaczącego problemu obiektywnego, który eksperci uznają za istotny, jeśli chodzi o reakcję na zagrożenia w ramach obrony rakietowej. Co to oznacza? Oznacza to, iż jest to jedynie prowokacja mająca na celu skomplikowanie relacji między Polską i Republiką Czech a Rosją. W większej mierze również skomplikowania stosunków między NATO a Rosją. Wierzę, że jeżeli w relacjach między USA a Rosją, a także osobistych kontaktach między prezydentami Barackiem Obamą i Dmitrijem Miedwiediewem znajdzie się wola, dobra wola usunięcia nadmiernych zadrażnień w naszych stosunkach, wcale nie będzie trzeciorzędnego obszaru obrony przeciwrakietowej. Teoretycznie plany te, włącznie z budową baz lądowych oraz baz sił powietrznych, mogłyby zostać zrealizowane bliżej obszarów, skąd nadchodzi zagrożenie. Jednakże bardziej koncepcyjnym i uzasadnionym pomysłem byłoby zainstalowanie wspólnego dla całego obszaru euroatlantyckiego systemu, w którym partycypowałyby kraje członkowskie NATO, kraje neutralne oraz Rosja.
Czy to oznacza, że Rosja chciałaby wstąpić do NATO?
- Nie, wcale tego nie oznacza. Mamy wiele żalu do NATO. Nie ma żadnego zrozumienia dla naszego uczestnictwa w planach rozwoju tej organizacji po "zimnej wojnie". Niemniej jednak jeżeli chodzi o pewne projekty, które mają z założenia stanowić odpowiedź na zagrożenia dla przestrzeni euroatlantyckiej, włącznie ze stworzeniem kompleksowego czy globalnego systemu obrony przed rakietami balistycznymi, to jesteśmy gotowi w nich uczestniczyć. Jednakże pod warunkiem, że będzie to udział nie tylko w formie dostarczania sprzętu, lecz również udział intelektualny w wypracowywaniu pewnych rozwiązań w procesie decyzyjnym. Jesteśmy także gotowi do współpracy w takich kwestiach jak walka z zorganizowaną przestępczością, walka z mafią narkotykową. Mamy duży wkład w walkę w Afganistanie - jest to bardzo duży obszar naszej współpracy. Jesteśmy również gotowi wziąć udział w takim projekcie i współfinansować go. Jest dosyć duży i ważny, ale to nie oznacza, że widzimy się w NATO. Nie widzimy tego. Jednocześnie chciałbym podkreślić, iż byłoby rozsądnym i uprzejmym ze strony NATO, gdyby zadeklarowało, że drzwi do Sojuszu są dla Rosji otwarte i w każdej chwili może ona wejść w szeregi tej organizacji, jeżeliby sobie tego życzyła. Jednakże wszystko, co dotychczas obserwowaliśmy, to kontrola rakietowa.
Dwa miesiące temu napisał Pan, że "kryzys w Gruzji w sierpniu zeszłego roku przeistoczył się w test dla europejskiego systemu bezpieczeństwa i należy przyznać, że system ten zawiódł". Jaki system byłby Pana zdaniem bardziej efektywny? Jakie jest w nim miejsce Rosji?
- Jesteśmy gotowi na przedyskutowanie inicjatywy wspólnej rady bezpieczeństwa dla całej przestrzeni euroatlantyckiej od Vancouver do Władywostoku. W drugiej połowie maja, w trakcie obrad rady NATO - Rosja na poziomie ministrów spraw zagranicznych, te inicjatywy mają zostać przedyskutowane. Nie widzimy żadnej potrzeby militaryzowania naszej wspólnej północnej cywilizacji. Nie uważam, aby było to zasadniczo konieczne w chwili obecnej. To, co zamierzamy przedyskutować, to kwestie wspólnych w swojej naturze zagrożeń dla naszej cywilizacji, ale nie wydaje mi się, aby jakiekolwiek kwestie naszego bezpieczeństwa w naszej wspólnej przestrzeni powinny być rozwiązywane siłą czy poprzez zagrożenie jej użyciem. Jeżeli istnieje zagrożenie dla naszej cywilizacji, ma ono charakter zewnętrzny, jest to zagrożenie z zewnątrz. Mamy swoje wewnętrzne problemy, lecz nie mają one natury militarnej. Są to kwestie związane z demografią, ekologią, ekonomią, socjologią, stąd to, co musimy przedyskutować, to, jak wykorzystać nasze wspólne wysiłki w celu wykorzenienia wszelkich przejawów ekstremizmu zagrażającego naszej cywilizacji. I w rzeczy samej istnieją całkiem potężne siły, które nam zagrażają, zagrażają Rosjanom, Polakom, Amerykanom, Hiszpanom etc., siły, które nie uznają naszych praw do istnienia. A poprzez zaangażowanie się w agresywną i pustą retorykę między Rosją a NATO osłabiamy się w obliczu tego śmiertelnego zagrożenia. Propozycje i poszczególne kwestie zostaną bardziej konkretnie i szczegółowo omówione w drugiej połowie maja.
Oczekuje Pan, że w trakcie rozpoczynającego się dzisiaj szczytu NATO w Strasburgu/Kehl zostaną podjęte jakiekolwiek spektakularne i istotne z rosyjskiego punktu widzenia decyzje?
- Oczekiwałbym podjęcia jakichś spektakularnych decyzji w duchu tego, czego pragnie Rosja, gdyby szczyt ten odbywał się nie 3-4 kwietnia, ale 1 kwietnia. Oczekiwałbym np. wyboru nowego sekretarza generalnego, którym zostałby obywatel Federacji Rosyjskiej.
A mówiąc poważnie, kto Pana zdaniem byłby najlepszym kandydatem na stanowisko sekretarza generalnego NATO?
- Nie do nas należy tworzenie listy kandydatów na stanowisko sekretarza generalnego tej organizacji. Nie należymy do NATO, zatem nie leży to w naszej gestii. Jednakże dla mnie osobiście brak transparentnych procedur w tak istotnej kwestii, jak wybór sekretarza generalnego w tak wpływowej organizacji, jak NATO wydaje się bardzo dziwny. Równie dziwne jest to, że żaden z kandydatów, o których wiemy, ani Anders Fogh Rasmussen, ani Radosław Sikorski, ani nawet kanadyjski minister obrony Peter MacKay nie przedstawił swojej wizji przyszłości Sojuszu, kierunku, w którym rozwinie się ta organizacja, wizji jej stosunków z Rosją, co jest dla nas szczególnie istotne. Zatem to, co będą musieli zrobić, to zagłosować na "kota w worku". Wydaje się to dosyć niezrozumiałe, tym bardziej że definiują się jako Sojusz demokracji. A gdyby tak rzeczywiście było, wybór sekretarza generalnego byłby demokratyczny do granic możliwości.

Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2009-04-03

Autor: wa