Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Przystanek Jezus - na "Woodstocku" nie mogło zabraknąć katolików

Treść

- Nie jesteśmy tam po to, by nawracać, jesteśmy tam przede wszystkim po to, by pokazać, że można inaczej żyć - mówi w rozmowie z portalem Fronda.pl duchowy przewodnik Przystanku Jezus ks. bp Edward Dajczak, pasterz diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej.
Jak ksiądz biskup trafił na Przystanek Jezus?

- To już sporo lat. Ponad 10 lat temu na ziemi lubuskiej, w Żarach pojawił się pan Owsiak i zorganizował Przystanek Woodstok. W 1998 roku pojechałem na plac zobaczyć co się tam właściwie dzieje. Byłem wówczas biskupem pomocniczym diecezji zielonogórsko-gorzowskiej. Znalazłem tam ludzi poszukujących, zagubionych, potrzebujących takiej czy innej pomocy. I pomyślałem sobie, że na tym placu, na którym spotkałem sekty i ich propozycje, nie może nas zabraknąć. Musimy im pokazać, że jest również propozycja Ewangelii, którą niesie Kościół katolicki. To był właściwie motyw zasadniczy.Jak to się stało, że został ksiądz biskup duchowym przewodnikiem Przystanku?
- Zająłem się jego organizacją jako biskup pomocniczy diecezji zielonogórsko-gorzowskiej. Ktoś się musiał tym zająć. Po doświadczeniu tej pierwszej ewangelizacji podczas krótkiego pobytu na placu, niewielka wówczas grupa młodych ludzi przekonała mnie, aby tej sprawie nadać większy rozgłos.
Ogłosiliśmy ogólnopolski Przystanek i właściwie wtedy się to wszystko zaczęło. Doświadczyłem, że młodzi ludzie potrzebują pomocy. A wrażliwość, która była we mnie na młodego człowieka spowodowała, że znalazłem się w tej przestrzeni, zacząłem te grupy organizować. Łatwiej to było robić biskupowi pomocniczemu niż każdemu innemu, choćby księdzu w diecezji. Zaangażowałem się w Przystanek Jezus również dlatego, by autorytetem biskupa pokazać, że jest to działanie Kościoła a nie osób prywatnych czy jednego i drugiego księdza, który akurat uznał, że trzeba tam być. Myślę, że to moja obecność tam jako biskupa pomocniczego sprawiła, że tak się stało, że zostałem przewodnikiem. A potem jak już człowiek w to wrośnie, to mija tak kolejny rok i kolejny.
Czym zajmują się katolicy na Przystanku Jezus?
- To jest bardzo proste. W tym roku mieliśmy od poniedziałku wieczora do środy czas rekolekcyjny, podczas którego otwieraliśmy się na Pana Boga, próbowaliśmy sami Go przeżyć, by potem iść i dzielić się tym, co przeżyliśmy. Oni mówią, że mają różne propozycje a my mówimy, że najważniejszą propozycją jest Jezus, staramy się być dla nich życzliwi, to jest takie zwyczajne, proste świadectwo. W tym roku jest ponad pięćdziesięciu księży, są siostry zakonne, klerycy, świeckich cała rzesza w identyfikujących koszulkach, są godziny modlitw. Jeśli ktoś potrzebuje pomocy to pomagamy, ale przede wszystkim jesteśmy świadkami tego, że w sposób zupełnie spokojny i fajny można iść przez życie razem z Jezusem i że Ewangelia jest doskonałą drogą dającą szansę na wygranie i szczęśliwe życie. Próbujemy to zwyczajnie pokazać.
Większość głoszących, łącznie z księżmi, to są młodzi ludzie. Tutaj młodzi są świadkami dla młodych. W tym roku promujemy fantastyczny list ojca Daniela Ange, który napisał właśnie do młodzieży. Pisze w nim, że najlepszymi głosicielami Ewangelii są koledzy, ci którzy potrafią do młodych dotrzeć. Trzeba pokazać młodym ludziom, że są inni młodzi, którzy cieszą się swoją wiarą, żyją Ewangelią i są zupełnie szczęśliwi. Dlatego hasłem tegorocznego przystanku jest „Młodzi Młodym”.
Na Przystanku Jezus dzieją się cuda?
- Co do tego nie mam najmniejszych wątpliwości. W ubiegłym roku młoda dziewczyna przyprowadziła do mnie chłopaka i uśmiechając się serdecznie powiedziała: „Niech ksiądz biskup go weźmie i wyspowiada, ponieważ to jest ktoś, komu już zwykły ksiądz nie wystarczy”. Okazało się, że był to bardzo pogubiony chłopak, który został urzeczony życzliwością dwudziestolatki, kiedy okazała mu trochę serca. Zapytał się jej dlaczego tak postępuje i ona mu odpowiedziała: „No wiesz, mój Pan, którym jest Jezus uczy mnie takiego życia, ja nic wielkiego nie robię”. Ja to oczywiście skracam, ale proszę sobie teraz wyobrazić, że po takiej prostej reakcji człowieka, po takim prostym świadectwie, które się wyczytuje z życia i z postawy - bo tego nie da się zagrać, gdyż jest to albo prawdziwe albo mierzi człowieka – ten chłopak nie potrafił sobie nawet przypomnieć kiedy ostatni raz był u spowiedzi i komunii świętej. Po kilku dniach rozmów ten chłopak powiedział: „Jestem szczęśliwy, odnalazłem na nowo Chrystusa”.
I to jest cud, kiedy się potem widzi, jak taka osoba przystępuje do komunii świętej, że jej płyną łzy i jest szczęśliwa, bo coś się w życiu zmieniło. Pamiętam, jak ten chłopak powiedział: „Taki jestem lekki teraz”. To są rzeczy, które się dokonują na Przystanku Jezus. Oczywiście chcemy tym ludziom pomóc, ale nie jesteśmy tam po to, by nawracać, jesteśmy tam przede wszystkim po to, by pokazać, że można inaczej żyć.
Rozmawiała Magdalena Romaniuk

Fronda 2009-07-31

Autor: wa