Przyrodniczy prezydent
Treść
Czy istnieje lub istniało pisemne upoważnienie prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego dla Jana Kulczyka, by ten mógł negocjować sprzedaż polskiego sektora naftowego Rosjanom? Wątpliwe, by komisja śledcza dowiedziała się tego od głowy państwa. Kwaśniewski nie zamierza stawiać się na przesłuchanie. Publicznie mówi, że sprawa upoważnienia "nie istnieje w przyrodzie".
Wezwanie Kwaśniewskiego przed komisję było zaskakujące. Część posłów tłumaczyła nawet, że to zupełnie zbędny gest, skoro prezydent już raz przed komisją się nie stawił. Dlaczego wiec wniosek padł?
Marek Dochnal zeznał, że widział, iż Jan Kulczyk miał pisemne upoważnienie podpisane przez prezydenta i dzięki niemu mógł negocjować z Rosjanami sprzedaż Grupy Lotos, a potem PKN Orlen. Pamiętajmy jednak, że Dochnal kilkakrotnie w swoich zeznaniach mówił o rzeczach, które, jak się później okazywało, nie miały miejsca. Pojawiały się zresztą opinie, że czasem był na tyle gorliwy, że mówił posłom znacznie więcej, niż wiedział. Czy więc wiedząc z ujawnionej notatki Agencji Wywiadu, że Kulczyk powoływał się na "Pierwszego", nie wysnuł z tego korzystnego dla poparcia tej tezy argumentu, iż widział ów dokument na własne oczy? Komisja śledcza chciała jednak to sprawdzić, powołując na świadków szefa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego Andrzeja Barcikowskiego, a potem samego prezydenta. Minister zeznał oczywiście, że o takim dokumencie ABW nic nie wie. Nieoficjalnie wiadomo jednak, iż powiedział, że Agencja prowadzi dochodzenie w tej sprawie, czy taki dokument nie mógł zostać spreparowany. Skoro Anna Jarucka mogła podrobić upoważnienie od ministra spraw zagranicznych (biegły prokuratury przygotował eksperytyzę, z której wynika, iż pismo jest podbite pieczątką z podpisem Cimoszewicza, a ta mogła być użyta dopiero w czerwcu 2002 r., a więc blisko pół roku później niż data na dokumencie), to i Kulczyk mógł podrobić pismo od prezydenta? To właśnie podobno bada ABW, choć gdyby takie postępowanie przyniosło skutki w postaci ujawnienia takiego faktu, najbogatszy biznesmen w Polsce miałby olbrzymie kłopoty. Z drugiej jednak strony, po co miał on podrabiać takie pismo, skoro dzięki częstym kontaktom z Kwaśniewskim Rosjanie i tak odbierali go jako posłańca "Pierwszego"?
Tak czy inaczej, komisja śledcza nie dowie się tego od prezydenta. Ten oświadczył, że to upoważnienie "w przyrodzie nie istnieje", więc skoro komisja na niego czeka, to niech nie czeka, bo się... nie doczeka.
- Mówimy o sprawie, która jest całkowicie wymyślona - powiedział Kwaśniewski, zapewniając, że ma tak "zapchany" kalendarz do końca kadencji, że z pewnością nie znajdzie czasu na spotkanie z komisją. Tym bardziej że od 7 marca br. jego stanowisko w sprawie takiego przesłuchania się nie zmieniło. Wówczas powoływał się na "konstytucyjne i prawne przyczyny", dla których prezydent RP nie może się stawić na takie przesłuchanie.
Mikołaj Wójcik
"Nasz Dziennik" 2005-08-31
Autor: ab