Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Przyjęli traktat, którego nie ma

Treść

W Parlamencie Europejskim odbyło się wczoraj głosowanie sprawozdania przyjmującego traktat lizboński. W trakcie oddawania głosów grupa posłów, głównie z eurosceptycznie nastawionych frakcji, demonstrowała swoją dezaprobatę dla formy przyjęcia traktatu.

Jeden z posłów miał zaklejone plastrem usta, na salę wniesiono kilka transparentów z napisami "Referendum", a większość z manifestujących ubrana była w bluzy z rysunkiem kurczaka i napisem "Too chicken [ang. tchórz lub kurczak] for a referendum" (Zbyt tchórzliwi na referendum).
W głosowaniu wzięło udział 669 posłów, za przyjęciem traktatu opowiedziało się 525, od głosu wstrzymało się 29, przeciwnych zaś było 115. Przewodniczący Hans-Gert Poettering nie ukrywał swojej radości z takiego wyniku. - Jest to wyraz wolnej woli narodów i swobody demokratycznej Europy - powiedział po zakończeniu głosowania, zbierając burzę oklasków. Posłowie komentujący to głosowanie nie byli jednak aż tak życzliwi w ocenie przyjętego projektu. Mówiono, iż jest to budowanie domu na piasku. Pojawił się też głos, że rządy nie wysłuchują woli obywateli.
Najciekawsze jest jednak to, że do tej pory nie opracowano jednolitej formy unijnego traktatu. Komisja Europejska ocenia, że gotowa ona będzie dopiero na wiosnę. - Czyli rządy krajowe ratyfikują jakieś dokumenty w ciemno, nie mając do dyspozycji prawnej i skonsolidowanej formuły ich tekstów - powiedział europoseł LPR Witold Tomczak. Po szczycie 25 marca 2007 roku, który rozpoczął ofensywę w kierunku uchwalenia eurokonstytucji, przedstawiciele wszystkich frakcji politycznych w PE wystosowali list otwarty do premierów, wzywający do przeprowadzenia referendów w poszczególnych państwach członkowskich. Wydaje się jednak, iż obecnie poszedł on w zapomnienie, a posłowie nie chcą już upominać się o zachowanie woli narodów, które reprezentują.
Łukasz Sianożęcki
"Nasz Dziennik" 2008-02-21

Autor: wa