Przybył po pieniądze i poparcie
Treść
Prezydent USA George W. Bush całkowicie poparł wczoraj plan premiera Izraela Ariela Szarona, zakładający wycofanie izraelskich wojsk ze Strefy Gazy oraz przesiedlenia tamtejszych żydowskich osadników do Izraela lub żydowskich kolonii na okupowanym przez Izrael Zachodnim Brzegu Jordanu.
Amerykański prezydent stwierdził, że nierealistyczne byłoby oczekiwanie na powrót do granic z 1949 roku. Stwierdził jednocześnie, że Palestyńczycy muszą poprzeć plan Szarona, zakładający uszczuplenie ich terytoriów. Wczorajsze oświadczenie prezydenta Busha nie pozostawia więc żadnych wątpliwości co do tego, że w pełni popiera on aneksyjne plany Izraela.
Izraelski premier Ariel Szaron przybył w niedzielę na rozmowy z prezydentem USA George'em W. Bushem, aby uzyskać od Stanów Zjednoczonych polityczne i finansowe wsparcie planów likwidacji żydowskich osiedli w Strefie Gazy, czemu sprzeciwiają się ekstremiści żydowscy. Spodziewano się, że rozmowy będą bardziej skomplikowane z powodu ostatnich krwawych wydarzeń. W sobotę izraelscy żołnierze otworzyli ogień do pięciu młodych Palestyńczyków, którzy grali w piłkę w pobliżu granicy Strefy Gazy z Egiptem. Dwóch chłopców w wieku 14-15 lat zginęło na miejscu, trzeci zmarł od odniesionych ran w szpitalu. Izrael twierdzi, że Palestyńczycy zignorowali strzały ostrzegawcze. W odpowiedzi aktywiści palestyńscy niecelnie ostrzelali żydowskie osiedla ponad 70 pociskami moździerzowymi i rakietami.
Sytuację zaogniają także ekstremiści żydowscy. Izraelskie służby porządkowe zatrzymały w niedzielę rano ich marsz na jerozolimskie Wzgórze Świątynne. Aresztowano trzech przywódców akcji. Ekstremiści planowali zorganizowanie masowej demonstracji na Wzgórzu, by zaprotestować przeciwko planom premiera Ariela Szarona wyprowadzenia armii i likwidacji osiedli żydowskich w Strefie Gazy. Rząd izraelski nie zezwolił na demonstrację w obawie, że ta prowokacyjna akcja doprowadzi do załamania się i tak kruchego rozejmu z Palestyńczykami.
Wydarzenia te jednak nie wpłynęły na przebieg wczorajszych rozmów. Bush, tak jak wiele razy wcześniej, bez zastrzeżeń stanął po stronie Izraela, chociaż ten konsekwentnie prowadzi politykę przemocy i aneksji wobec Palestyńczyków.
PS
"Nasz Dziennik" 2005-04-12
Autor: ab