Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Przez dechrystianizację do arabskiego kalifatu

Treść

Wprowadzona w ubiegłym roku we Francji ustawa zakazująca noszenia w publicznych placówkach oświatowych "ostentacyjnych" symboli religijnych zradykalizowała nastroje wśród społeczności muzułmańskiej w tym kraju. Wbrew intencjom prawodawców francuskie szkoły nie tylko nie stały się oazami bezwyznaniowej tolerancji, lecz są obecnie głównym obszarem inwazji skrajnie nietolerancyjnego islamu.
W wyniku ponaddwustuletniej polityki ateizacji Francji religia katolicka została sprowadzona do sfery prywatnej człowieka, zaś Kościół katolicki niemal całkowicie wyrugowany ze sfery publicznej i zredukowany do rangi co najwyżej instytucji charytatywnej. Z drugiej strony, skutkiem podbojów kolonialnych Francji dokonanych w drugiej połowie XIX w. w północnej i zachodniej Afryce jest ponadczteromilionowa społeczność muzułmańska zamieszkująca obecnie ten kraj. Pragnie ona żyć według swoich praw i obyczajów i nie zamierza podporządkować się narzucanej przez państwo ateizacji. Muzułmańscy emigranci, skupieni głównie w regionie paryskim, w Pas de Calais i w Alzacji, żyją niezależnym życiem, coraz śmielej manifestując swoją wiarę, i wbrew obowiązującemu prawu na terenach, gdzie liczebnie dominują, forsują w instytucjach publicznych przepisy i zasady islamu. Coraz liczniejsi francuscy muzułmanie nie zamierzają respektować nie tylko ateistycznego prawodawstwa państwowego, ale także chrześcijańskiej tradycji francuskiego społeczeństwa.

Prawo sobie, życie sobie
Pomimo drakońskiego prawa coraz częściej we Francji widzi się kobiety i dziewczyny noszące islamskie czadory. Jedne, chociaż francuskim feministkom nie mieści się to w głowach, robią to z wewnętrznego przekonania, inne są zmuszane przez swoich krewnych do ścisłego przestrzegania islamskich tradycji, która na przykład zabrania stosowania makijażu, noszenia spódnic i kolorowych obcisłych spodni. W dni wolne od nauki i pracy dziewczętom praktycznie zabrania się opuszczania domów. Mogą one co najwyżej spotykać się ze sobą w grupach przy wejściu do bloków, w których mieszkają. Zabrania się i karci uprawianie wspólnie z mężczyznami sportu, chodzenie do kina czy ośrodków kultury.
Wciąż toleruje się nielegalną we Francji poligamię, a do tradycji należą "przymusowe" i aranżowane przez rodziców małżeństwa 14- czy 15-letnich dziewcząt. Wielu mieszkających we Francji muzułmanów ma najczęściej dwie żony, jedną w kraju, z którego pochodzą, a drugą we Francji. Bywa też, że obie żony mieszkają pod jednym dachem. W tej sytuacji jedna z nich jest deklarowana wobec francuskiej administracji jako oficjalna żona, a druga pozostaje w jej cieniu, żyjąc na łasce swojego, "nielegalnego" według francuskiego prawa, małżonka. W opinii muzułmanów, małżeństwo jest ważne, jeżeli zostało zawarte nie na merostwie, ale w meczecie, a tam poligamia nikomu nie przeszkadza, zwłaszcza jeżeli doszło do niej w Afryce.

Oświatowy Dżihad
Narzucona w ubiegłym roku ustawa zakazująca noszenia uczniom i nauczycielom w szkołach publicznych symboli religijnych sprawiła, że głównym frontem tej światopoglądowej i religijnej batalii stało się francuskie szkolnictwo, gdzie rosną wpływy skrajnego nurtu islamu, którego zasady są sprzeczne nie tylko z podstawowymi zasadami Republiki, zakładającymi ateizację życia publicznego, ale także z chrześcijańską tradycją francuskiego społeczeństwa. Do takiego wniosku doszli autorzy najnowszego raportu opracowanego na zamówienie ministerstwa edukacji narodowej. Wnioski te na tyle zaniepokoiły władze, że podjęto decyzję o utajnieniu raportu, aby "nie rozbudzać dodatkowych konfliktów".
Wynika z niego niedwuznacznie, że islamskie ugrupowania polityczno-religijne prowadzą swoją efektywną działalność już nawet wśród uczniów szkół podstawowych. Jednak myliłby się ten, kto by sądził, że chodzi tylko o problem nakryć głowy, które we Francji traktuje się jako oznakę przynależności religijnej, a dla zdeprawowanych feministek, pragnących na siłę uszczęśliwiać muzułmańskie kobiety, są one znienawidzonym symbolem podporządkowania kobiety mężczyźnie. W dzielnicach o dużej liczbie arabskich emigrantów dyrekcje francuskich szkół podstawowych, koledży i liceów stają codziennie w obliczu żądań respektowania islamskich zasad i obyczajów. Nie kryją oni zastrzeżeń co do obowiązku uprawiania sportu, obchodzenia katolickich świąt, a także żądają wprowadzenia w szkołach, do których uczęszczają islamscy uczniowie, muzułmańskiego kalendarza świątecznego. Żądania te coraz częściej są artykułowane bardzo agresywnie poprzez terroryzowanie nie tylko kadry pedagogicznej, ale również młodzieży rdzennie francuskiej. Co gorsza, przynoszą one efekty w postaci zabierania przez rdzennych Francuzów swoich dzieci do innych szkół.
W ten sposób powstają placówki zdominowane przez uczniów muzułmańskich, w których dyrekcja i personel pedagogiczny nie potrafią wymusić realizacji obowiązującego programu.

Dezintegracja zamiast integracji
Ze wspomnianego raportu ministerstwa edukacji narodowej wynika, że nawet w wielu szkołach podstawowych instaluje się dwa krany, jeden dla muzułmanów, drugi dla "Francuzów". Od niedawna kierownicy i kucharze szkolnych kantyn stają przed nowymi trudnościami, m.in. odmową przez rosnącą liczbę uczniów spożywania mięsa pochodzącego ze zwierząt niezabitych według religijnego rytuału. Bardzo różnie na to zjawisko reagują dyrektorzy szkół. Ci, którzy odmawiają modyfikacji dotychczasowych zasad, wyrzucają na śmietnik wielkie ilości niespożytego przez muzułmańskich uczniów mięsa. Inni wprowadzają wegetariańskie menu lub proponują systematycznie dania rybne. Są też szkoły, w których wprowadzono segregację na "muzułmanów" i "niemuzułmanów", organizując odpowiednio sale stołówek i przygotowując menu dla każdej kategorii uczniów. - My nie daliśmy sobie narzucić wprowadzania specjalnego menu dla muzułmanów, mówi Fran˜ois Legrix, szef kuchni w domu pomocy społecznej w Caen. Domagali się oni tego zwłaszcza w okresie Ramadanu. Jednak wbrew naszemu regulaminowi dla rozładowania konfliktu umożliwiliśmy naszym muzułmańskim pensjonariuszom przygotowywanie potraw w ich własnych pokojach - powiedział Legrix, dodając, że Francuzi oczywiście nigdy takiego prawa nie mieli. Fran˜ois Legrix nie ukrywa, że rdzennych Francuzów i islamskich imigrantów dzieli coraz większa przepaść. - W tym roku po raz pierwszy przebywający u nas muzułmanie nie przyszli na tradycyjną bożonarodzeniową kolację - stwierdził szef kuchni w domu pomocy społecznej w Caen.

Pogarda dla chrześcijaństwa
Najlepszą metodą manifestowania przez muzułmanów ich przynależności religijnej jest podważanie i lekceważenie szkolnych świąt związanych z chrześcijańską tradycją. Nie do rzadkości należy ignorowanie i manifestowanie sprzeciwu wobec organizowanych w szkołach spotkań z okazji Świąt Bożego Narodzenia. Raport podaje przykłady domagania się usuwania ze szkół choinek. Były niestety szkoły, które uległy tym naciskom. Zaś w dwa największe muzułmańskie święta (aid-el-kébir i aid-el-seghir) szereg szkół świeci pustkami. Dochodzi do tego, że niektóre placówki są w tym czasie zamykane, a ich personel wysyłany na przymusowe urlopy. Muzułmański okres postu, tzw. Ramadan, jest jednocześnie okazją do szeregu napięć. Jest on masowo przestrzegany przez coraz młodszych muzułmańskich uczniów akceptujących coraz bardziej drakońskie jego przepisy, np. zakaz połykania śliny. Powoduje to w szkołach zanieczyszczanie posadzek i odmowę kąpania się na basenach.
Wielu uczniów francuskich koledży, wśród których autorzy raportu przeprowadzili ankietę, w rubryce "obywatelstwo" wpisywało muzułmanin. Gdy mówiono im, że są Francuzami, odpowiadali, że jest to niemożliwe, bo są muzułmanami. Bohaterami dla nich są przywódcy "dżihadist", czyli ugrupowań terrorystycznych odpowiedzialnych m.in. za zamachy w Nowym Jorku i Madrycie. W większości wizytowanych szkół zostały zakłócone lub anulowane chwile ciszy i uroczystości dla uczczenia ofiar tych zamachów. Niektórzy dyrektorzy z konieczności organizowali je pod hasłem: "Hołd wszystkim ofiarom, wszystkich wojen". Tak jak w większości krajów muzułmańskich w dzielnicach francuskich miast zamieszkałych przez muzułmanów Osama bin Laden stał się symbolem zwycięskiego islamu, odrzucającego całkowicie wartości chrześcijańskiej cywilizacji.
Z dużymi trudnościami spotykają się nauczyciele wprowadzonego niedawno do francuskich szkół przedmiotu nauczającego o religiach. W wielu szkołach nie mogą oni przeczytać tekstów Biblii, ponieważ muzułmanie jednoznacznie odbierają to jako próbę nawracania ich dzieci na chrześcijaństwo. - Zabraniam wam mówić mojemu synowi o Jezusie - powiedział do nauczyciela jeden z rodziców muzułmańskiego ucznia. Muzułmanie sprzeciwiają się również, aby "niewierni" profesorowie dotykali lub czytali Koran. Z kolei ich dzieci odmawiają czytania fragmentów Pisma Świętego. W opinii badanych muzułmańskich uczniów, wykładana we francuskich szkołach historia jest fałszywa i wyraża zdeformowaną, "judeo-chrześcijańską" wizję świata.
Wszystko, co tyczy chrześcijaństwa lub judaizmu, jest okazją do kontestacji. Uczniowie odmawiają np. studiowania historii powstawania katedr we Francji, przyjęcia do wiadomości istnienia przed islamem religii w Egipcie czy też sumeryjskich początków pochodzenia pisma. Profesorowie nie mogą też bez problemów mówić o wielu francuskich pisarzach takich jak Wolter, Rousseau czy Rostand. Nie mogą analizować np. wypraw krzyżowych, zagłady Żydów, wojny w Algierii czy konfliktu palestyńsko-izraelskiego. W tej sytuacji nauczyciele stosują autocenzurę i nie podejmują drażliwych tematów. Kłopoty mają nie tylko profesorowie historii, ale także ich koledzy nauczający matematyki. Muzułmańscy uczniowie odmawiają używania wszelkich symboli lub rysowania figur geometrycznych przypominających kształtem krzyż.
Francuskie szkoły są też terenem muzułmańskiego prozelityzmu wobec uczniów innych wyznań. Pod wpływem często agresywnej większości wielu uczniów bez informowania rodziców akceptuje muzułmańskie praktyki i zwyczaje. Jest to dla szeregu młodych ludzi początek ich nawracania się na islam. Niestety, obecna rzeczywistość francuskiej szkoły uniemożliwia rodzicom wychowywanie dzieci zgodnie z wyznawaną przez nich wiarą i ich przekonaniami.
Franciszek L. Ćwik, Caen

"Nasz Dziennik" 2005-02-22

Autor: ab