Przewrotna reforma
Treść
Reforma Wspólnej Polityki Rolnej, przed którą stoi Unia Europejska, zmierza do stworzenia ekstensywnego modelu rolnictwa, którego podstawą byłoby gospodarstwo rodzinne, czyli modelu... jaki mamy obecnie w Polsce. Niestety, wprowadzenie reformy może oznaczać dla naszego kraju dalsze zmniejszenie subwencji finansowych wynegocjowanych w Kopenhadze dla naszych rolników. Decyzję w tej sprawie podejmie najprawdopodobniej sama Piętnastka, zanim nowi członkowie uzyskają w Unii prawo głosu.
Zapowiadana od dawna reforma Wspólnej Polityki Rolnej Unii Europejskiej (WPR) zmierza do wypracowania bardziej ekstensywnego modelu produkcji rolnej, czyli opartego na gospodarstwach rodzinnych. Taki model mamy obecnie w Polsce. Podstawową zmianą w WPR ma być zerwanie zależności między dopłatami bezpośrednimi dla rolników a wielkością produkcji. Zamiast tego wsparcie finansowe kierowane ma być do każdego hektara użytków rolnych. Dotychczasowy system krytykowany jest w Unii za to, że prowadzi do nadmiernej intensyfikacji uprawy i hodowli, a w ślad za tym - do degradacji środowiska naturalnego i zagrożenia zdrowia ludzi (wystarczy przypomnieć skandal z BSE lub ze skażeniem żywności dioksynami). Nowa polityka rolna uzależnia wypłatę dopłat rolnikom od przestrzegania przez nich norm ochrony środowiska, dobrostanu zwierząt, zdrowotności żywności i bezpieczeństwa pracy ludzi. Ogólny poziom dopłat zostanie obniżony, choć nie od razu, ponieważ podczas ubiegłorocznego szczytu w Brukseli na mocy kompromisu między Francją a Niemcami poziom ten został zamrożony na najbliższe lata. Jednak od 2014 r. duże i średnie gospodarstwa muszą liczyć się ze stopniowym obcinaniem dopłat. Jedynie najmniejsze gospodarstwa, wspierane w Unii na poziomie 5 tys. euro rocznie, nie zostaną objęte redukcją dopłat. Kolejnym istotnym elementem reformy WPR ma być także obniżenie cen interwencyjnych na podstawowe produkty, takie jak: zboża, mleko w proszku i masło. Straty rolników z tego tytułu mają być w ograniczonym zakresie zrekompensowane.
Polska popiera reformę wspólnej polityki rolnej. Według eksperta UKIE Jana Dzięciołowskiego, przemawia za tym długofalowy interes naszego rolnictwa i rolnictwa światowego. Niemniej rząd liczy się z tym, że reforma może spowodować modyfikację warunków, jakie wynegocjowaliśmy dla naszego rolnictwa w Kopenhadze. Chodzi oczywiście o zmniejszenie ustalonej wtedy puli subwencji.
Możliwość taką przewiduje expressis verbis art. 23 traktatu akcesyjnego, który nakłada na kraje przystępujące do Unii obowiązek przyjęcia zmian w WPR, jakie ustali między sobą Piętnastka. - Jeżeli reforma polityki rolnej dojdzie do skutku, to istnieje zagrożenie, że pula dopłat bezpośrednich dla polskich rolników zostanie zmniejszona o kilka procent - uważa dr Renata Grochowska z UKIE. Straty polskich rolników mogą też wynikać z obniżenia cen interwencyjnych. - Nie wiadomo, czy dopłaty będą liczone od puli, jaką wynegocjowano w Kopenhadze, czy też od puli zmniejszonej po reformie WPR - przyznała dr Grochowska.
Lobbing zamiast głosu
Zagrożenie naszych interesów jest najwidoczniej całkiem realne, skoro rząd pod koniec maja br. zajął w tej sprawie oficjalne stanowisko. Uznał w nim za priorytetowy cel, by w ramach reformy WPR nie doszło do pogorszenia pozycji konkurencyjnej polskich rolników wobec farmerów z krajów Piętnastki. 12-13 czerwca br. spotkali się również ministrowie rolnictwa Polski, Węgier, Czech, Słowacji, Litwy, Łotwy, Estonii i Słowenii, którzy przyjęli stanowisko, że reforma WPR nie może oznaczać niższych transferów finansowych dla nowych członków UE niż te, jakie wynegocjowano w Kopenhadze. Ministrowie podkreślili również, że oczekują identycznych jak w krajach Piętnastki kompensacji budżetowych w wypadku obniżenia cen skupu interwencyjnego. Gesty rządu i ministrów rolnictwa są oczywiście tylko formą lobbingu, ponieważ do chwili akcesji przyszli nowi członkowie Unii są pozbawieni prawa głosu, zaś traktat akcesyjny, który podpisali, skazuje ich na przyjęcie bez szemrania wszystkiego, co postanowi Piętnastka.
Kiedy reforma wejdzie w życie? Nie wiadomo. Za jej jak najszybszym przeprowadzeniem opowiadają się kraje Północy, takie jak: Niemcy, Wielka Brytania i Szwecja, natomiast Południe - przede wszystkim Francja i Hiszpania - obawia się tak radykalnych zmian.
Zdecyduje Piętnastka?
Naciski na ograniczenie subwencjonowania unijnego rolnictwa wywierane są także w ramach Światowej Organizacji Handlu (WTO). Podczas najbliższej rundy rozmów WTO w Meksyku (w styczniu 2004 r.) jednym z tematów mają być właśnie subwencje rolne. Jeżeli do tego czasu Unia zdoła we własnym gronie wypracować kompromis w sprawie reformy WPR, w Meksyku będzie mogła forsować własne propozycje, jeśli zaś do kompromisu wcześniej nie dojdzie - UE będzie zmuszona negocjować na bazie projektów WTO.
Do kompromisu w sprawie reformy WPR może dojść szybko właśnie z powodu zbliżającego się rozszerzenia UE. W Piętnastce podnoszą się głosy, że łatwiej będzie przeprowadzić zmiany jeszcze przed formalnym przyjęciem nowych członków, a więc wówczas, gdy Dziesiątka nie bierze udziału w podejmowaniu decyzji.
Małgorzata Goss
Rolnicza utopia
Wejście naszego kraju do Unii Europejskiej włączy Polskę w proces globalizacji rolnictwa. Ogólnoświatowa konkurencja na rynkach rolnych, połączona ze stopniową komercjalizacją rolnictwa i rezygnacją z narzędzi jego wspierania - musi doprowadzić do wielkich zmian w strukturze rolnej na świecie. Konkurować na globalnym rynku można tylko w tych dziedzinach rolnictwa, w których dany kraj ma niskie koszty, tanią siłę roboczą, sprzyjający klimat. A zatem postępować będzie specjalizacja. Można sobie np. wyobrazić, że domeną Ameryki staną się zboża, Europy - hodowla bydła, Dalekiego Wschodu - uprawa ryżu, Brazylii - kawa i cukier z trzciny cukrowej itd. Jednocześnie pojęcie bezpieczeństwa żywnościowego kraju odejdzie w przeszłość, a światowa pogoń za obniżaniem kosztów będzie brzemieniem kładła się na barkach rolnika. Na koniec wystarczy jeden konflikt zbrojny, klęska żywiołowa czy rok nieurodzaju, aby całe połacie kontynentów dotknął głód. Może wtedy wreszcie ktoś rozsądnie skroi nową politykę rolną - tym razem na miarę pojedynczego państwa, a nie globu.
Na razie jednak kierunek zmian jest odwrotny. Z chwilą akcesji Polski do Unii nie ma mowy o narodowej polityce rolnej, o własnym systemie ceł na granicach, o ochronie własnego rynku rolnego przed nieuczciwą konkurencją. O wszystkim decydować będzie Unia jako całość, a nasz głos będzie tylko jednym z wielu. Na razie - do chwili akcesji, głos ten wcale się nie liczy. Rząd podpisał traktat akcesyjny, który w dziedzinie tak ważnej jak rolnictwo okazał się kupieniem kota w worku. Piętnastka będzie go teraz zmieniać tak, jak dyktują jej własne interesy, a my będziemy musieli przyjąć wszystko z dobrodziejstwem inwentarza.
Małgorzata Goss
Nasz Dziennik 18-06-2003
Autor: DW