Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Przesadzone zachwyty nad syntetyczną komórką

Treść

W opublikowanym w ostatnim czasie artykule pt. "W jaki sposób stworzyliśmy pierwszą syntetyczną komórkę" dr J. Craig Venter w samych superlatywach opisuje, jak to jego zespołowi naukowców udało się złożyć komórkę bakterii z jej poszczególnych elementów. Wydarzenie to podchwyciły media i wydaje się, że stało się ono przełomowym doniesieniem: "Naukowcy wyprodukowali sztuczne życie w laboratorium!". Tego typu raporty przywołują na myśl dzieła Frankensteina, potwora z Parku Jurajskiego czy też formy życia z obcej planety. W ostatecznym rozrachunku naukowe osiągnięcie Ventera i jego zespołu - choć znaczące - nie jest jednak aż tak spektakularne.
Termin "sztuczna komórka" sugeruje, jakoby stworzono całą komórkę, "cegiełka po cegiełce", cząsteczka po cząsteczce, od samego początku. W rzeczywistości naukowcom udało się opracować syntetyczny genom (chemicznie stworzoną kopię wszystkich genów bakterii). Ten gigantycznych rozmiarów odcinek DNA (chromosomu - najdłuższego, jaki dotąd udało się złożyć w warunkach laboratoryjnych) umieszczono następnie w innej bakterii. Zespołowi Ventera zamiast stworzenia żywej bakterii z martwej materii udał się nie lada wyczyn pod względem technicznym polegający na zamianie jednego rodzaju bakterii na inny po włożeniu do niej nowego DNA. Sam Venter, po wcześniej wspomnianej próbie autopromocji, podkreślał: "Nie stworzyliśmy oczywiście życia z niczego, ponieważ użyliśmy w naszym eksperymencie komórki, do której włożyliśmy sztuczny chromosom". Jego osiągnięciem jest więc wyprodukowanie sporych rozmiarów sztucznego genomu, ale nie "sztucznego życia"!
Szczegół ten jednak umknął uwadze wielu komentatorów. Bioetyk Art Caplan na stronie internetowej Scientific American sugeruje, że "sztuczna komórka" Ventera kładzie kres pojmowaniu życia jako czegoś "uświęconego, specjalnego, niewymownego i poza ludzkim zrozumieniem".
Faye Flam na podobną nutę głosi w "Philadelphia Inquirer": "Szokujące w przypadku tego organizmu nie jest to, że przełamuje on granicę pomiędzy materią a życiem, ale że pokazuje, że taka granica w ogóle nie istnieje. Życie to chemia". Jej artykuł jeszcze bardziej schodzi na manowce, ponieważ sugeruje, iż związki chemiczne "mają moc łączenia się w organizmy, nawet te skomplikowane, zdolne ustalić swoje własne miejsce w porządku świata".
Natalie Angier z gazety "New York Times" przedstawia natomiast bardziej umiarkowane i bliższe prawdy podsumowanie dokonań Ventera, gdy pisze: "Każda komórka to mikrokosmos życia i ani Venter, ani nikt inny nie zbliżył się dotychczas do stworzenia komórki od zera. Wyniki nowych badań podkreślają jedynie, jak bardzo biolodzy są na łasce mocy zawartej w jej wnętrzu. Bonnie L. Bassler, mikrobiolog z Princeton, powiedziała: 'Ich [naukowców] punktem wyjścia był przecież znany genom, czyli zbiór genów darowanych nam przez naturę, i musieli go wsadzić do żywej komórki, z całą tą jej skomplikowaną mazią i składnikami, a dopiero to umożliwiło, że to novum zadziałało'".
Watykański dziennik "L'Osservatore Romano", owszem, dostrzegł, że praca Ventera to imponujący przykład nowoczesnej inżynierii genetycznej, ale jednocześnie podkreślił, że naukowcom nie udało się bynajmniej stworzyć nowego życia, a jedynie "podmienić jeden z jego silników".
Osiągnięcie Ventera nie ma wprawdzie znaczącego wpływu na nasze rozumienie istoty życia, zmusza nas ono jednak do zastanowienia się nad naszymi stale rosnącymi możliwościami technicznymi, wykorzystywanymi do manipulowania życiem i dominacji nad nim. Zuchwała sugestia, że człowiek powinien "stworzyć życie", i towarzyszące jej prometejskie dążenie do władzy i sławy za pośrednictwem tego typu przedsięwzięć, powinny być sygnałem alarmowym. Zredukowanie życia, nawet w jego nie-ludzkiej formie, do kolejnej jednostki będącej pod naszą kontrolą, nadającej się do eksploatacji i poddania siłom rynku - jest oznaką stępienia naszej wrażliwości wobec tak ważnej miary naszego własnego bytowania. W każdym żywym organizmie, czy to malutkiej bakterii, roślinie czy zwierzęciu, pobłyskuje nikły promyk naszego własnego delikatnego życia.
Profesor Erwin Chargaff, któremu zawdzięczamy pionierskie prace nad strukturą molekularną DNA, tak skomentował swoim uszczypliwym tonem nowoczesny, nieomalże zarozumiały stosunek nauki do życia: "Ponieważ życie jest tajemnicą i nią pozostanie, ponieważ nadal nie potrafimy określić, czym jest życie, musimy być bardzo ostrożni. Gdyby nam się udało wyłączyć element egoizmu, nie byłoby problemu. Ale nasza era jest tak okropna, że gdyby [Sir Isaac] Newton żył w obecnych czasach, miałby z pewnością patent na przyciąganie ziemskie i musielibyśmy mu płacić, żeby to obejść. Nikt nie powinien podporządkowywać kwestii życia konwencjom ekonomii rynkowej".
Mimo że nasze zdolności do manipulowania życiem biologicznym w laboratorium stale się rozwijają, to jednak zasada samego życia pozostaje nieuchwytna i poza naszym zasięgiem. Istoty żywe w swej budowie i złożoności nigdy nie powinny przestać nas urzekać i inspirować, wzbudzając nasz podziw na tyle, byśmy w naszych upartych zakusach do ujarzmienia ich mocy potrafili uniknąć sprowadzenia życia do towaru lub surowca nadającego się do wykorzystania w naszych biotechnicznych zdobyczach.
Ks. dr Tadeusz Pacholczyk
Ksiądz dr Tadeusz Pacholczyk otrzymał doktorat w dziedzinie neurologii na Yale University i kontynuował pracę naukową na Harvardzie. Jest kapłanem diecezji w Fall River (Massachusetts) oraz dyrektorem do spraw nauczania i oświaty w Narodowym Katolickim Ośrodku Bioetycznym (National Catholic Bioethics Center) w Filadelfii. Zob. www.ncbcenter.org.
Nasz Dziennik 2010-08-13

Autor: jc