Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Przerzut sarinu i cyjanku

Treść

Rząd rozpoczął przemieszczanie części swego potężnego arsenału broni chemicznej - takie niepokojące sygnały docierają z Syrii. Są obawy, że reżim zechce użyć tej broni przeciwko cywilnym powstańcom.

Do syryjskiej wioski Tremseh w prowincji Hama, miejsca piątkowej masakry cywilów, dotarli w sobotę obserwatorzy ONZ. Na miejscu zastali makabryczne pozostałości ostrzału, którego celem byli głównie opozycjoniści.

Pojawiły się także doniesienia o możliwości użycia przez reżim broni chemicznej. Społeczność międzynarodowa jest jednak wciąż podzielona w kwestii koniecznych posunięć. Na forum ONZ rozpatrywane są dwa projekty rezolucji w tej sprawie. Większość państw skłonna jest uznać możliwość nałożenia sankcji na Damaszek. Innego zdania jest Rosja.

"Atak skierowany był przede wszystkim przeciwko wrogom reżimu prezydenta Baszara al-Asada, działaczom opozycji i dezerterom z armii" - podano w komunikacie ONZ wydanym w Damaszku.

Obserwatorzy widzieli w domach kałuże krwi oraz wiele zniszczonych przez ostrzał budynków, w tym dopalające się ruiny szkoły, a także łuski po pociskach artyleryjskich i moździerzowych. Ich zdaniem, wojska rządowe ostrzeliwały miasto z wielu rodzajów broni, w tym artylerii, moździerzy i granatników. Nie udało im się ustalić liczby ofiar. Syryjska opozycja twierdzi, że siły rządowe dokonały masakry ponad 200 osób, głównie cywilów.

Obserwatorzy ONZ określili natarcie syryjskich sił rządowych w zachodniej prowincji Hama jako "rozszerzenie operacji Syryjskich Arabskich Sił Powietrznych, które kontynuują ataki na wielką skalę przeciwko gęsto zaludnionym obszarom miejskim na północ od miasta Hama".

Cała prowincja jest sercem ruchu oporu wobec reżimu i jednocześnie celem najokrutniejszych ataków i represji, do jakich doszło w ciągu 16 miesięcy powstania przeciwko Asadowi.

Atak chemiczny?

Władze Syrii oświadczyły, że była to operacja militarna przeciwko "terrorystom". W ten sposób Damaszek określa przeciwników rządu. Zdaniem czynników oficjalnych, nie było ofiar wśród ludności cywilnej. Państwowa telewizja syryjska pokazywała ujętych "terrorystów", którym rzekomo skonfiskowano broń i amunicję.

Niepokojące są najnowsze doniesienia, według których rząd syryjski rozpoczął przemieszczanie części swego potężnego arsenału broni chemicznej. Według gazety "The Wall Street Journal", chodzi o sarin, gaz musztardowy i cyjanek.

Zapasy tych trucizn wywozi się obecnie z magazynów, w których były składowane. Zdaniem ekspertów, na których powołuje się dziennik, zachodzi obawa, że rząd w Damaszku będzie chciał użyć tej broni przeciwko cywilnym powstańcom.

Inni specjaliści oceniają natomiast, że chodzi raczej o zabezpieczenie broni chemicznej, aby nie trafiła w ręce powstańców. Syryjskie MSZ kategorycznie zaprzecza informacji o przerzucaniu broni chemicznej.

W ostatnim czasie pojawia się coraz więcej głosów kwestionujących zasadność działań ONZ w Syrii. Komentatorzy związani z syryjską opozycją i pretendującym do niezależności Obserwatorium Praw Człowieka zwracają uwagę, że mediacje prowadzone pod egidą ONZ nie mają sensu, gdyż organizacja jest w tej sprawie sparaliżowana przez podział pomiędzy stałymi członkami Rady Bezpieczeństwa. Rosja i Chiny konsekwentnie bojkotują wszelkie próby potępienia reżimu syryjskiego i podjęcia bardziej zdecydowanych działań przeciw władzom w Damaszku.

Rosja idzie w zaparte

Na zmianę tej patowej sytuacji zorientowane są ostatnie wypowiedzi i inicjatywy polityczne państw zachodnich. Na przykład prezydent Francji Francois Hollande wezwał Rosję, aby przestała blokować rezolucję Rady Bezpieczeństwa ONZ w sprawie konfliktu syryjskiego.

- Powiedziałem Władimirowi Putinowi, że najgorszym scenariuszem, jaki może nastąpić, jest wojna domowa w Syrii - oświadczył francuski przywódca.

Według rzecznika Białego Domu Josha Earnesta, masakra w Tremseh "powinna usunąć wszelkie wątpliwości co do tego, że potrzebna jest w ONZ skoordynowana międzynarodowa odpowiedź", a na skutek "powtarzających się aktów przemocy przeciwko ludności Syrii" jej prezydent utracił prawo do przewodzenia krajowi.

Amerykańska ambasador przy ONZ Susan Rice wskazała, że ostatnie wydarzenia pokazują "w dramatyczny sposób, jak niezbędne są środki powstrzymujące przemoc w Syrii". W podobnym tonie wypowiedziała się też sekretarz stanu Hillary Clinton oraz szefowa unijnej dyplomacji Catherine Ashton.

Piętnaście państw członkowskich Rady Bezpieczeństwa ONZ podjęło w piątek na nowo debatę nad dwoma konkurencyjnymi tekstami rezolucji. Jeden, przygotowany z inicjatywy państw zachodnich, grozi sankcjami, jeśli reżim nie wycofa z miast ciężkiej broni.

Drugi projekt, popierany przede wszystkim przez Rosję, nie przewiduje możliwości zastosowania sankcji. Moskwa wprawdzie także potępiła piątkową rzeź i wezwała do przeprowadzenia śledztwa w sprawie rozlewu krwi, ale jej MSZ nie wymieniło bezpośrednio w swym oświadczeniu sprawców masakry.

Według rosyjskiej dyplomacji, zbrodnia służy interesom stron pragnących podsycać płomień konfliktu religijnego w Syrii, co jest nawiązaniem do wysuwanego także przez Damaszek argumentu, że wśród syryjskiej opozycji i powstańców przeważają muzułmanie sunnici, podczas gdy większość establishmentu rządowego rekrutuje się spośród bliskich szyitom alawitów. Francja ponownie wezwała Radę Bezpieczeństwa do "wzięcia na siebie odpowiedzialności".

Piotr Falkowski

Nasz Dziennik Poniedziałek, 16 lipca 2012

Autor: au