Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Przepychanki kosztem chorych

Treść

Minister zdrowia chce odwołania ze stanowiska prezesa NFZ - takie informacje przekazał wczoraj resort zdrowia. Zarzuty ministra do Funduszu to m.in. biurokracja, manipulowanie opinią publiczną, uciekanie od rozwiązywania trudnych konfliktów i nieprzekazywanie środków z rezerwy bezpośrednio do świadczeniodawców. W sierpniu Najwyższa Izba Kontroli zbada stan finansów NFZ. Tymczasem z kraju ciągle dochodzą niepokojące głosy świadczące o braku dostępu do niektórych świadczeń zdrowotnych.

Minister zdrowia Marek Balicki chce zwołania Rady Narodowego Funduszu Zdrowia, aby rozpatrzyć wniosek o odwołanie prezesa NFZ Jerzego Millera. Na przedwczorajszej konferencji szef resortu zdrowia zarzucił NFZ biurokrację, manipulowanie opinią publiczną, a także uciekanie od rozwiązywania trudnych konfliktów. Oświadczył jednocześnie, że Fundusz ma środki pieniężne pochodzące z rezerwy, ale nie przekazuje ich bezpośrednio do świadczeniodawców.
Przedstawiciele NFZ nie zgadzają się z zarzutami, twierdząc, że pieniądze na tzw. rezerwach, mają już swoje przeznaczenie, np. na refundację leków czy spłatę pożyczki z budżetu państwa, na koszty sądowe i z przeznaczeniem na nieprzewidziane sytuacje, niezależne od Funduszu.
Urzędnicy NFZ uważają, że są szykanowani przez resort, nie podoba im się styl kontroli i żądania rozmaitych dokumentów ze strony ministerstwa. W myśl ustawy, minister zdrowia "sprawuje nadzór nad Funduszem, stosując kryterium legalności, rzetelności i celowości". Tymczasem, zdaniem urzędników, minister zbyt ingeruje w sprawy Funduszu. Prezes NFZ został niedawno ukarany karą pieniężną przez szefa resortu za odmowę przekazania wszystkich dokumentów, dotyczących powoływania dyrektorów oddziałów wojewódzkich.
Podczas przedwczorajszego wystąpienia w jednej ze stacji telewizyjnych Jerzy Miller oświadczył, że nie ma nic do ukrycia, a wszystkie zarzuty ministerstwa są nieuzasadnione. Stwierdził, że to NIK powinna przeprowadzić kontrolę, a nie resort zdrowia. Wczoraj została przekazana nam informacja, że dokona jej NIK. Najwyższa Izba Kontroli co roku badała Fundusz przy okazji kontroli budżetowych, tym razem zakres jej działań ma być zdecydowanie szerszy. Rzecznik NIK Małgorzata Pomianowska zapewniła, że kontrola Funduszu nie została podjęta pod wpływem ostatniego sporu pomiędzy MZ i NFZ. Ma ona dotyczyć centrali, a także wszystkich oddziałów. Sprawdzane będą zawierane i realizowane kontrakty na świadczenia zdrowotne z ostatnich dwóch lat. W każdym województwie zbadane zostaną też dwa szpitale, w tym jeden kliniczny, jeżeli taki znajduje się na danym terenie. Kontrolerzy mają również zbadać kondycję finansową poszczególnych placówek oraz dostęp pacjenta do usług medycznych.
Tymczasem z kraju dochodzą cięgle niepokojące głosy, świadczące o braku dostępu do niektórych świadczeń zdrowotnych. Chorzy muszą czekać w gigantycznych kolejkach na zabiegi kardiologiczne czy onkologiczne. Wielu z nich nie doczekuje swojej kolejności i umiera. Wczoraj poseł Anna Sobecka (KP LPR) złożyła zawiadomienie do prokuratury w Toruniu "o popełnieniu przestępstwa polegającego na nieudzielaniu pomocy w bydgoskim Centrum Onkologii osobom znajdującym się w bezpośrednim niebezpieczeństwie utraty życia". Dyrektor bydgoskiego Centrum Onkologii za zaistniałą sytuację wini Narodowy Fundusz Zdrowia, który wprowadził limity na leczenie. Zdaniem poseł Sobeckiej, taka sytuacja jest niedopuszczalna w demokratycznym państwie, a pacjenci, którzy uiszczają comiesięczne składki zdrowotne, mają prawo do korzystania z pomocy lekarskiej. Twierdzi, że konflikty dotyczące kwestii finansowania badań i zabiegów, jakie toczą się między NFZ i dyrekcją bydgoskiego Centrum Onkologii nie powinny w sposób negatywny odbijać się na zdrowiu i życiu pacjentów. Żąda od prokuratury ustalenia osób, które ponoszą winę za zaistniałą sytuację, i pociągnięcia ich do odpowiedzialności karnej.
Anna Zalech

"Nasz Dziennik" 2005-07-21

Autor: ab