Przeprawa Radwańskiej
Treść
Agnieszka Radwańska przez trzy godziny i 10 minut męczyła się z Amerykanką Bethanie Mattek-Sands, ale wreszcie ją zmogła, wygrała 6:7 (10-12), 6:4, 6:2 i awansowała do drugiej rundy Australian Open. Z rozpoczętym wczoraj w Melbourne pierwszym w roku turniejem Wielkiego Szlema pożegnał się natomiast Łukasz Kubot, który przegrał z Hiszpanem Nicolasem Almagro 6:1, 5:7, 3:6, 5:7.
Rozstawiona z numerem ósmym Polka była faworytką spotkania z Mattek-Sands, plasującą się na 67. miejscu w światowym rankingu. Choć Amerykance umiejętności odmówić nie można, to do tej pory była i jest znana bardziej z kontrowersyjnego zachowania i strojów niż odnoszonych sukcesów. Do tego za Radwańską przemawiała doskonała forma, zaprezentowana choćby w ubiegłym tygodniu podczas turnieju w Sydney. Agnieszka przyzwyczaiła już jednak do tego, że nie lubi grać pod presją, że źle czuje się w roli faworytki. Wczoraj to się potwierdziło. Od początku meczu z Mattek-Sands nasza tenisistka grała bowiem zadziwiająco pasywnie. Nie przypominała zawodniczki, która jeszcze kilka dni temu podejmowała długie wymiany z Dunką Caroline Wozniacki i kończyła je zwycięsko. Czekała raczej na to, co zrobi Amerykanka, licząc, że ta w pewnym momencie się pomyli. O przebiegu spotkania dużo mówią nietypowe statystyki. Polka posłała zaledwie 29 piłek kończących, podczas gdy rywalka aż 81. Ale z kolei Isia popełniła tylko 13 niewymuszonych błędów, a Amerykanka - 65. Mattek-Sands ryzykowała, Radwańska czyhała na jej błędy. Kibice przyzwyczajeni do stylu gry naszej reprezentantki byli zaskoczeni, gdy jej ulubioną broń, czyli dropszoty, co chwilę starała się stosować Amerykanka. I przyznać trzeba, z dobrym skutkiem. Być może wpływ na ostrożną taktykę krakowianki miały warunki panujące na korcie. Wiał bowiem mocny wiatr, który znacznie utrudniał grę obu zawodniczkom.
W pierwszym secie tenisistki grały seriami. Mattek-Sands od stanu 1:2 wyszła na prowadzenie 5:2, ale kolejne cztery gemy padły łupem Radwańskiej. W tie-breaku Polka wygrywała 5:1, lecz tej przewagi nie wykorzystała i przegrała. Na szczęście potem Agnieszka grała już lepiej, szczególnie w trzecim secie, w którym opanowała nerwy i wreszcie pokazywała efektowny i pewny tenis. W kolejnej rundzie Radwańska zmierzy się z Argentynką Paulą Ormaecheą, która pokonała Rumunkę Simonę Halep 6:1, 3:6, 7:5.
Niestety nie powiodło się Kubotowi. Polak mecz z rozstawionym z "10" Almagro rozpoczął porywająco, od stanu 1:1 wygrywając pięć gemów. Zaskoczony Hiszpan nie potrafił znaleźć recepty, ale tylko przez chwilę. Lubinianin walczył, chwilami grał bardzo dobrze, ale tym razem nie zdołał pokonać wyżej klasyfikowanego przeciwnika. Kubot ryzykował, czego skutkiem było 60 niewymuszonych błędów przy 12 Almagro. Skuteczniejsza okazała się taktyka Hiszpana, skupiającego się na prowadzeniu długich wymian z głębi kortu.
Wczoraj z turniejem w Melbourne pożegnała się weteranka kortów, 41-letnia Japonka Kimiko Date-Krumm, przegrywając z Greczynką Eleni Daniilidou 3:6, 2:6. Po wszystkim zapewniła, że myśli pograć do... pięćdziesiątki. Pewny awans wywalczyły natomiast faworytki, Białorusinka Wiktoria Azarenka (nr 3), Chinka Na Li (5) oraz broniąca tytułu sprzed roku Belgijka Kim Clijsters (11).
W rywalizacji mężczyzn żadnych kłopotów nie miał Hiszpan Rafael Nadal (2), który pewnie wygrał z Amerykaninem Aleksem Kuznetsovem 6:4, 6:1, 6:1. Spokojne zwycięstwo odniósł również Szwajcar Roger Federer (3) - z Rosjaninem Aleksandrem Kudriawcewem 7:5, 6:2, 6:2. Awansowali też Czech Tomas Berdych (7), Amerykanin Mardy Fish (8) i Argentyńczyk Juan Martin del Potro (11).
Piotr Skrobisz
Nasz Dziennik Wtorek, 17 stycznia 2012, Nr 13 (4248)
Autor: au