Przemyt receptą na bezrobocie
Treść
W styczniu na Ukrainie, wedle oficjalnych danych, przybyło ponad 900 tys. bezrobotnych. Jednak zdaniem niezależnych ekspertów, faktycznie pracę straciło 3 mln osób. Właśnie tym tłumaczy się na Ukrainie wzrost przemytu, zwłaszcza na polsko-ukraińskim pograniczu.
Podpisana w 2008 roku przez premierów Julię Tymoszenko i Donalda Tuska umowa o małym ruchu przygranicznym nieco ułatwiła wzajemny handel, ale pomaga także w przemycie. Trudni się nim coraz więcej osób właśnie z powodu kryzysu gospodarczo-finansowego. Oprócz tysięcy paczek papierosów przemycany z Ukrainy do Polski jest także spirytus, narkotyki, a nawet ładunki wybuchowe i broń. Tylko w styczniu 2009 roku na granicy skonfiskowano 1,5 kg trotylu, 43 jednostki broni palnej i 27 kg narkotyków.
Ci Ukraińcy, którzy chcą zarabiać bez uciekania się do przemytu, szukają pracy w sąsiednich krajach, głównie w Rosji. Według danych wiceszefa Służby Migracyjnej Federacji Rosyjskiej Anatolija Kuzniecowa, w Rosji pracuje obecnie ponad 3,5 mln Ukraińców, z których zdecydowana większość jest zatrudniana na czarno. Ukraina jest pod tym względem liderem wśród krajów b. ZSRS. Na drugim miejscu jest Kazachstan - prawie 1,4 mln nielegalnych pracowników, trzecim - Tadżykistan (984 tys.), a na czwartym - Mołdawia (907 tys.).
Moskwa traktuje sprawę nielegalnych pracowników z Ukrainy jako element przetargowy w rozmowach z Kijowem. Rosja nie kryje, że jeśli doszłoby do zaostrzenia relacji między oboma państwami, może zaostrzyć przepisy migracyjne dla Ukraińców. Wtedy 3 milionom obywateli ukraińskich grozi powrót do kraju.
Tymczasem ukraińskie związki zawodowe ostrzegają, że jeśli sytuacja gospodarcza w kraju się nie poprawi, to na wiosnę zostaną zorganizowane wielotysięczne demonstracje w całym kraju.
Eugeniusz Tuzow-Lubański, Kijów
"Nasz Dziennik" 2009-02-13
Autor: wa