Przemoc trwa
Treść
"Przemoc hinduskich ekstremistów na chrześcijańskiej wspólnocie w stanie Orisa, która zaczęła się 24 sierpnia, jest kontynuowana bez przerwy aż po dziś dzień", napisał ks. Bipy Mateusz Tharayil z Indii. W liście do ks. Jacka Dziela, dyrektora Caritas Archidiecezji Gnieźnieńskiej, potwierdza informacje o makabrycznych zbrodniach dokonywanych tam na chrześcijanach. W opublikowanym przez KAI liście katolicki ksiądz z Indii przypomina genezę chrześcijaństwa w Indiach. Pisze też o tym, gdzie jest ono dziś najbardziej rozwinięte. Odnosząc się do trwającej ponad dwa miesiące fali prześladowań wyznawców Chrystusa, przypomina, że co najmniej 50 chrześcijan zostało zamordowanych - niektórzy pocięci na kawałki, inni spaleni żywcem. "Wielu obawia się, że liczba ofiar śmiertelnych jest znacznie większa. Szacuje się, że nawet 120 chrześcijan mogło zostać zamordowanych. Około 18 tysięcy osób zostało okaleczonych, wielu z nich dotkliwie. Rzesze chrześcijańskich kobiet zostały zgwałcone. Zniszczono ok. 4400 domów. 300 wiosek zostało 'oczyszczonych' z chrześcijan. Kilkanaście sierocińców i setki kościołów i kościelnych budynków spalono i zrównano z ziemią. Obozy dla uchodźców, gdzie chrześcijanie szukają bezpieczeństwa i noclegu, są atakowane, a woda do picia - zatruwana", alarmuje ksiądz. Zwraca też uwagę, że niektóre historie pochodzące z tego obszaru są rzeczywiście makabryczne. "Młoda kobieta próbowała powstrzymać ekstremistów przed atakowaniem dzieci w chrześcijańskim sierocińcu i dlatego została wrzucona żywcem do płonącego budynku, gdzie zginęła. W innej wiosce sparaliżowany mężczyzna nie mógł uciec przed ogniem i spłonął. Zabito proboszcza, a jego ciało pokrojono na kawałki", relacjonuje indyjski duchowny. Przypomina jednocześnie, że ponad 50 tysięcy chrześcijan utraciło swe domy, a około 30 tysięcy, z czego ponad połowę stanowią dzieci, ukrywa się w lasach, większość bez pożywienia i wody. W tej sytuacji realnym niebezpieczeństwem dla wielu z nich jest głód. Chrześcijanie, którzy odważyli się wrócić do swych wiosek, są zmuszani do przejścia na hinduizm. Gdy rząd stanowy próbował łagodzić sytuację, to buntownicy zaczęli blokować drogi, aby przeszkodzić siłom rządowym. Urzędnicy odradzają dziennikarzom i organizacjom pozarządowym wjeżdżania na tereny dotknięte problemem, gdyż nie mogą zapewnić im tam bezpieczeństwa. KJA "Nasz Dziennik" 2008-11-04
Autor: wa