Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Przełom w śledztwie PZU

Treść

Za tydzień pod obrady Sejmu trafi raport komisji śledczej ds. prywatyzacji PZU. Sejmowa debata może okazać się przygrywką przed zapowiadanym od kilku tygodni przełomem w śledztwie dotyczącym prywatyzacji PZU, które prowadzi gdańska prokuratura apelacyjna. Prokurator krajowy Janusz Kaczmarek potwierdził w rozmowie z nami, że wkrótce zapadną "istotne ustalenia", które będą miały duże znaczenie dla wyników postępowania arbitrażowego. Według naszych informacji, istotny postęp dotyczy m.in. wątku związanego z pozycją Eureko BV oraz doradztwa przy prywatyzacji, które prowadził ABN Amro.
Istnieje podejrzenie, że holenderska spółka nie miała prawa stanąć do przetargu na zakup akcji PZU, ponieważ w świetle prawa nie była firmą ubezpieczeniową. Gdyby ten zarzut się potwierdził, postawiłoby to pod znakiem zapytania rolę ABN Amro, który doradzał przy tej prywatyzacji.
Przełomowe ustalenia organów ścigania miały zapaść już w połowie września, jednak nastąpił "poślizg" spowodowany nieukończeniem ekspertyzy przez biegłych. Na konkrety - jak mówi Kaczmarek - trzeba będzie poczekać 2-3 tygodnie. Opóźni się także postawienie pierwszych zarzutów podejrzanym w aferze prywatyzacyjnej. Z Holandii nie nadeszła pomoc prawna, o którą prokuratura zwróciła się już rok temu. Ma ona istotne znaczenie dla wyjaśnienia przepływów pieniędzy na zakup PZU. Środki te, zanim trafiły do Polski, przechodziły przez 11 banków.
Nie wiadomo, czy Sejm w aktualnym składzie będzie jednomyślny w ocenie raportu komisji śledczej, jak wcześniej członkowie komisji. Wynik głosowania pokaże, czy w koalicji rządzącej, a zwłaszcza w PiS, jest wola polityczna, aby wykonać wnioski dokumentu i wystąpić o stwierdzenie nieważności umowy prywatyzacyjnej zawartej z pogwałceniem prawa. Dla prokuratury, która prowadzi postępowanie w sprawie prywatyzacji PZU, byłby to jasny sygnał, że politycy są zainteresowani pełnym wyjaśnieniem sprawy.
Raport komisji śledczej ds. prywatyzacji PZU, przyjęty przez nią ponad rok temu - pod koniec ubiegłej kadencji Sejmu - zaprezentuje Izbie były przewodniczący komisji Janusz Dobrosz, obecnie szef klubu LPR. Zaplanowana jest debata na temat wniosków komisji. Po niej Sejm zdecyduje w głosowaniu, czy przyjąć raport.
Wynik głosowania może mieć znaczenie rozstrzygające dla przyszłości PZU. Komisja, po przeanalizowaniu dokumentacji i przesłuchaniu świadków, uznała, że przy prywatyzacji PZU doszło do licznych i rażących naruszeń obowiązujących przepisów i zobowiązała ministra skarbu oraz ministra sprawiedliwości, aby wystąpili do sądu z wnioskiem o uznanie umowy prywatyzacyjnej PZU za nieważną z mocy prawa. Postawiła też dwa wnioski o postawienie przed Trybunałem Stanu byłych ministrów skarbu: Emila Wąsacza i Aldony Kameli-Sowińskiej.

Kwestia woli politycznej
Raport komisji śledczej ds. PZU został przyjęty jednogłośnie przez wszystkich jej członków, reprezentujących wszystkie partie obecne dzisiaj w parlamencie. Czy taka sama jednomyślność zapanuje podczas zbliżającej się debaty w Sejmie - nie wiadomo.
- Poprzednie kierownictwo resortu skarbu wyraźnie blokowało wykonanie wniosków komisji śledczej - mówi Dobrosz. - Obecny minister, Wojciech Jasiński, używa w debacie publicznej pewnych argumentów z raportu, co uważam za krok do przodu, ale rekomendacji komisji dotąd nie wykonał - dodaje. Według Dobrosza, ewentualne zlekceważenie dorobku komisji śledczej ds. PZU stawia pod znakiem zapytania sens pracy komisji śledczej ds. banków.
- Nie widać w PiS woli politycznej, by zakończyć tę sprawę zgodnie z konkluzją komisji śledczej - ocenił Zygmunt Wrzodak (niezrzeszony). Poseł tłumaczy to tym, że "wśród doradców PiS znalazły się osoby związane z prywatyzacją PZU". Jako przykład podał byłego prezesa firmy Jerzego Zdrzałkę.
Członkowie komisji śledczej ds. PZU od początku obecnej kadencji bezskutecznie zabiegali o zapoznanie nowo wybranego Sejmu z raportem, toteż decyzja marszałka Marka Jurka o wprowadzeniu sprawy pod obrady przyjęta została z uznaniem.
- Dla jakości debaty nad raportem ważne jest, aby posłowie dokładnie zapoznali się z dokumentem - podkreślił Dobrosz.
Raport (druk sejmowy nr 825) liczy ponad sto stron. Jeszcze w lipcu został wyłożony w Sejmie, aby posłowie mogli się z nim zapoznać. Przed zbliżającym się posiedzeniem parlamentarzyści nie dostaną go do skrzynek, mogą natomiast indywidualnie wystąpić do sekretariatu posiedzeń Sejmu o dostarczenie druku. Dokument jest dostępny także w internecie.
Małgorzata Goss

"Nasz Dziennik" 2006-09-13

Autor: wa