Przelana krew nie poszła na marne
Treść
50 lat po krwawym stłumieniu Powstania Poznańskiego Czerwca '56 roku żaden ze sprawców masakry nie poniósł odpowiedzialności, a śledztwo prowadzone jednoosobowo przez poznański IPN wciąż zamiast odpowiedzi przynosi nowe pytania. Do dziś nie wiadomo m.in., kogo w wielkiej tajemnicy pochowano w bezimiennych grobach na cmentarzu w Pile. Śledztwo w tej sprawie prowadzi poznański IPN.
28 czerwca 1956 r. robotnicy i studenci Poznania upomnieli się o prawo do godnego życia, prawo do wolności, protestując przeciwko narzuconej Polsce siłą komunistycznej władzy.
- Pamiętam, jak dziś: ludzie na placu Stalina (dziś Mickiewicza) czekali na przedstawicieli władzy. Nikt się nie pojawił. Nagle, w jakimś takim odruchu spontanicznym, ktoś zaintonował "Boże, coś Polskę". I nagle nad miastem, śpiewana przez kilkadziesiąt tysięcy osób, popłynęła ta pieśń. Z wieży zamku zrzucono znienawidzoną czerwoną flagę, z okien wyrzucano portrety Lenina, Stalina, Dzierżyńskiego. Ktoś zawiesił biało-czerwony narodowy sztandar. To już nie była manifestacja, to było powstanie - tak po latach wspomina w rozmowie z nami jeden z uczestników powstania.
W czwartek, 28 czerwca 1956 r. o godz. 6.00 poznańscy robotnicy Zakładów im. Stalina (dziś Cegielskiego) podjęli strajk generalny i zorganizowali masową demonstrację uliczną. Protestowali pod hasłami: "Chcemy chleba i wolności!", "Precz z bolszewikami!", "Żądamy wolnych wyborów pod kontrolą ONZ!". W wyniku dwudniowych starć na ulicach miasta zginęło co najmniej 58 osób, a ok. 600 zostało rannych. Najmłodszą ofiarą zamieszek był 13-letni Romek Strzałkowski, zaś najkrwawsze walki toczyły się w rejonie ulicy Kochanowskiego, gdzie mieścił się budynek Urzędu Bezpieczeństwa.
- Ogień był skierowany w nas, ludzie padali na ulicę, krew pojawiała się w kałużach, krzyki. Strach przeraźliwy. Z domów tryskały na nas białe odpryski tynku, bo strzały padały nie tylko z budynku UB, ale i z sąsiednich. Później okazało się, że były tam mieszkania funkcjonariuszy UB i strzelali do nas ze wszystkich stron - opowiadał nam dr Ireneusz Kubacki.
Walki trwały dwa dni, a ofiarami rzezi zorganizowanej przez żołnierzy KBW na polecenie najwyższych władz partyjnych stały się przede wszystkim dzieci i przechodnie. Jak choćby młody mężczyzna, którego wspomina Aleksandra Banasiak, bohaterska pielęgniarka i uczestnik powstania.
- Ona była w ósmym miesiącu ciąży. On zginął na ulicy. Nie można jej było oderwać od narzeczonego. Ja tego nigdy nie zapomnę - mówi Aleksandra Banasiak, odznaczona niedawno medalem Florence Nightingale, odpowiednikiem pielęgniarskiego Nobla.
Starsi wiekiem poznaniacy w ubraniach udekorowanych biało-czerwonymi rozetkami, młodsi z bransoletkami w narodowych barwach szli wczoraj na plac już nie po to, by - jak ich ojcowie, dziadkowie - walczyć o wolność, o "Polskę katolicką, a nie bolszewicką". Przyszli przed pomnik Poznańskiego Czerwca '56 oddać hołd tym, którzy w walce z komunistycznym reżimem właśnie na ulicach Poznania ponieśli śmierć.
- Mój wujek walczył na ulicach Poznania. Nigdy jakoś nie rozwodził się na ten temat, nie chciał mówić. Kiedyś powiedział tylko dwa słowa: "było strasznie". Dzisiaj już go nie ma, a ja przyszedłem tutaj uczcić jego pamięć - powiedział nam 19-letni Marek.
Młodzi ludzie, którzy przyszli na plac Mickiewicza, mówili, że nie mogą zapomnieć o wydarzeniach, jakie rozegrały się w tym mieście przed 50 laty. Z dumą podkreślali, że to właśnie Wielkopolanie, najpierw w Powstaniu Wielkopolskim, a później w Powstaniu Czerwca '56, pokazali swoją siłę i ofiarność w walce o wolną i niepodległą Polskę.
- Jestem poznaniakiem i jako poznaniak jestem dumny z tego, że to w moim mieście po raz pierwszy powiedziano komunie "precz!" - podkreślał Krzysztof, który wcześnie rano zapalał znicz przed tablicą upamiętniającą Romka Strzałkowskiego.
Do stolicy Wielkopolski na uroczystości ku czci bohaterów Poznańskiego Czerwca '56 przybyli: prezydent Lech Kaczyński, premier Kazimierz Marcinkiewicz, marszałkowie Sejmu i Senatu - Marek Jurek i Bogdan Borusewicz, prezydenci: Niemiec - Horst Koehler, Węgier - Laszlo Solyom, Czech - Vaclav Klaus, i Słowacji - Ivan Gaszparovicz.
Obchody rozpoczęły się uroczystą Mszą św. koncelebrowaną przez ks. abp. Tadeusza Gocłowskiego, metropolitę gdańskiego. Specjalny telegram do uczestników obchodów 50. rocznicy Powstania Poznańskiego Czerwca '56 przesłał również Ojciec Święty Benedykt XVI. "Przelana przez poznańskich robotników, kobiety i dzieci krew nie poszła na marne, była zasiewem wolności, który miał zaowocować po latach upadkiem systemu stalinowskiego i pełną niepodległością narodu" - napisał Papież.
Ksiądz arcybiskup Stanisław Gądecki podkreślił w homilii, że prawa człowieka są niezmienne i przysługują każdemu człowiekowi. Metropolita poznański zdecydowanie sprzeciwił się jednak wpisywaniu w ten kanon nowych definicji, umożliwiających dodanie do tego samego katalogu praw człowieka także "prawa do aborcji - zabijania dzieci, prawa do eutanazji - zabijania ludzi starszych, i prawa do związków homoseksualnych".
Poznań nauczył nas przestać się bać w walce o wolność
Obecny na uroczystościach prezydent Lech Kaczyński powiedział, że oddaje szczególny hołd bohaterom tamtych dni, uczestnikom Powstania Poznańskiego Czerwca '56, zrywu, bez którego nie byłoby późniejszych, zakończonych ostatecznie odzyskaniem wolności.
- To, co stało się w Poznaniu w czerwcu 1956 r., miało znaczenie szczególne. Po raz pierwszy na taką skalę robotnicy, którzy mieli być podstawą tamtego ustroju, przeciwko niemu wystąpili. Po raz pierwszy też robotnicy zostali na taką skalę przez władzę, która nazywała się ludową, zmasakrowani - mówił prezydent. Kaczyński zauważył również, że Poznański Czerwiec '56 był ważną częścią pewnego cyklu zdarzeń, które wskazywały na to, że Naród Polski nigdy nie pogodził się z narzuconym siłą ustrojem komunistycznym. Prezydent podkreślił, że Powstanie Poznańskie wyzwoliło procesy, które wprawdzie nie zniosły komunistycznego ustroju, ale sprawiły, że reżim złagodniał.
Występujący przed zgromadzonymi na placu mieszkańcami Poznania i uczestnikami powstania prezydenci: Niemiec, Słowacji, Czech i Węgier, wskazywali, że to właśnie wydarzenia z Poznania dały ruchom obywatelskim, antykomunistycznej opozycji w ich krajach impuls i siłę do walki z reżimem. - Dziękuję Poznaniowi za to, że w 1956 r., w dobie strachu i zniewolenia nauczył nas, jak przestać się bać i walczyć o wolność - mówił prezydent Słowacji Ivan Gaszparovicz. Jego słowa zostały nagrodzone burzą oklasków.
Z kolei prezydent Czech Vaclaw Klaus podkreślał, że dzięki wydarzeniom sprzed 50 lat dzisiaj wiemy, jaką cenę ma dyktatura i podporządkowanie i czym jest wolność. Prezydent RFN Horst Kohler przypomniał, że poznańskie powstanie zapoczątkowało ruch do wolności, nie tylko w Polsce, którego reżimowi komunistycznemu nie udało się już powstrzymać. Poznaniakom dziękował również prezydent Węgier Laszlo Solyom - jak mówił - za pomoc i wsparcie w tragicznych chwilach Powstania Węgierskiego '56.
- My, Węgrzy, w Poznaniu widzieliśmy prekursora naszego powstania i zrywu wolnościowego Budapesztu - mówił Laszlo Solyom. Prezydent Węgier przywołał też postać 15-latka Petera Mansfelda - symbolu budapeszteńskiej rewolucji, który był odpowiednikiem Romka Strzałkowskiego.
Występujący w imieniu uczestników powstania Ryszard Biniak zaapelował do młodych Polaków, by nie zmarnowali wywalczonej wolności.
Kilkudziesięciu kombatantów otrzymało z rąk prezydenta Kaczyńskiego odznaczenia państwowe: Krzyże Oficerskie i Krzyże Kawalerskie Orderu Odrodzenia Polski oraz Krzyże Zasługi. Przed Poznańskimi Krzyżami złożono kwiaty i zapalono znicze.
Wojciech Wybranowski, Poznań
'Nasz Dziennik" 2006-06-29
Autor: ab