Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Przedterminowe wybory to polityczny straszak?

Treść

Przedterminowe wybory będą - to już prawie pewne, mówił po sobotniej Radzie Politycznej PiS premier Jarosław Kaczyński. Mogłyby się one odbyć na jesieni, a najbardziej prawdopodobny termin to 21 października. Taka wiadomość cieszy polityków PO i SLD, którzy podkreślają, że szybkie przedterminowe wybory to konieczność. Sceptycznie do zapowiedzi premiera podchodzą liderzy LPR i Samoobrony. Ich zdaniem, przed wyborami konieczne jest powołanie sejmowej komisji śledczej, która zbadałaby działania CBA w ministerstwie rolnictwa.

- Można sądzić, że wybory będą 21 października - powiedział premier Jarosław Kaczyński po sobotniej Radzie Politycznej PiS. Jak dodał, "jest wola PiS i autentyczna wola PO, aby odbyły się wybory", więc "z całą pewnością będą". Szef rządu poinformował, że Rada Polityczna PiS przyjęła uchwałę, w której wyraziła zgodę na przedterminowe wybory. Powinny się one odbyć na jesieni, najpóźniej w listopadzie. - Jeśli ich nie będzie, to znaczy, że nie ma takiej woli ze strony PO, a Platforma tak naprawdę chce sojuszu z SLD - zaznaczył premier Kaczyński. Czy te obawy są uzasadnione? Zdawać by się mogło, że tak. W kręgach politycznych pojawia się informacja, iż ostatecznie Platforma nie wyrazi zgody na przedterminowe wybory i jeśli zostanie odrzucone odwołanie PiS od decyzji PKW, to tym bardziej będzie czekać na finansowe wyniszczenie partii Jarosława Kaczyńskiego. Z kolei premier pytany przez dziennikarzy o kroki, jakie zostaną podjęte, aby odbyły się przedterminowe wybory, odparł, że są one opisane w Konstytucji i w odpowiednich ustawach. Ponadto przypomniał, że było to przedmiotem ostatniej rozmowy między prezydentem Lechem Kaczyńskim a szefem PO Donaldem Tuskiem. Na spotkaniu tym ustalono, że głosowanie nad wnioskiem o samorozwiązanie Sejmu odbędzie się na początku września. Premier podkreślił, że daje to czas na przyjęcie przez Sejm "bezwzględnie potrzebnych" ustaw. - Jeżeli taka uchwała będzie podjęta, to wtedy mamy 45 dni do wyborów, a więc można sądzić, że wybory będą 21 października - zaznaczył szef rządu. - Nie widzę w tej chwili możliwości podtrzymywania rządu mniejszościowego, a takiego rządu, jak w tej chwili i jaki był w ciągu ostatnich kilku miesięcy, my po prostu nie chcemy - argumentował Jarosław Kaczyński. Dodał, że przedterminowe wybory mają być plebiscytem, jakiej chcemy Polski. - Czy takiej, która walczy z korupcją, nadużyciami, czy takiej, którą proponują nasi oponenci, która chroni silniejszego - mówił.
Decyzję Rady Politycznej PiS z zadowoleniem przyjęli liderzy Platformy Obywatelskiej i SLD. Według sekretarza generalnego SLD Grzegorza Napieralskiego, decyzja PiS o przedterminowych wyborach to "wiadomość dobra dla Polski i Polaków". Z kolei wiceprzewodniczący PO Bronisław Komorowski podkreślił, że - jeśli zostanie skrócona kadencja obecnego Sejmu - "oznacza to skrócenie działania złego rządu i złej koalicji". Sceptycznie do przyspieszonych wyborów odniósł się poseł PSL Franciszek Stefaniuk. - Przeżywałem już kilkanaście takich akcji, gdy zapowiadano przyspieszone wybory. Uważam, że jesienne wybory są nierealne - ocenił polityk PSL. W jego przekonaniu, "jeżeli ktoś jest u władzy i chce nowych wyborów, to znaczy, że nie powinien w nich startować".
Mimo wstępnej deklaracji PO i SLD poparcia pomysłu PiS samorozwiązanie Sejmu nie jest jeszcze przesądzone. Zgodnie z Konstytucją Sejm może skrócić swoją kadencję uchwałą podjętą większością co najmniej 2/3 głosów ustawowej liczby posłów. Oznacza to, że musi ją poprzeć 307 posłów. Arytmetyka sejmowa pokazuje jednak, że nie jest to takie oczywiste. Gdyby wniosek o rozwiązanie Sejmu poparły - jak obecnie zapowiadają - dwa największe ugrupowania parlamentarne: PiS i PO, daje to w rezultacie 181 głosów. I choć rozwiązanie proponowane przez PO i PiS popierają SLD i PSL (55 + 25), które dysponują w sumie 80 głosami, to i tak do skrócenia kadencji Sejmu zabrakłoby jeszcze 46 głosów. Wiadomo, że takiego wniosku nie poprą LPR i Samoobrona, a już na pewno nie przed powołaniem komisji śledczej do zbadania działań CBA w resorcie rolnictwa. Politycy LiS zgodnie twierdzą, że dążenie PiS do wcześniejszych wyborów to ucieczka przed powołaniem komisji śledczej. - Na szczęście Sejm nie składa się wyłącznie z posłów PiS. Rada Polityczna PiS nie jest organem, który podejmuje decyzję o przyspieszeniu wyborów - podkreśla rzecznik Samoobrony Mateusz Piskorski. Wtóruje mu lider LPR Mirosław Orzechowski i zaznacza, że zanim odbędą się przyspieszone wybory parlamentarne, powinna powstać komisja śledcza. Przeciwna wcześniejszym wyborom jest też Prawica Rzeczypospolitej. Zdaniem jej lidera Marka Jurka, premier, popierając decyzję o rozwiązaniu Sejmu, "bierze odpowiedzialność za wszystkie konsekwencje oddania władzy większości postkomunistyczno-liberalnej". "Przypominam, że w roku 1993 walka polityczna między PC Jarosława Kaczyńskiego a prezydentem Lechem Wałęsą doprowadziła do rozbicia parlamentu i wcześniejszych wyborów. Otworzyło to dwunastoletni okres dominacji postkomunistów w życiu politycznym" - napisał Jurek w apelu skierowanym do PiS. Według niego, skutki wcześniejszych wyborów również dziś mogą być katastrofalne.

Koalicja zerwana, dymisje ministrów
Informacja o wcześniejszych wyborach to nie koniec rewelacji gorącej politycznej soboty. Jeszcze rano przed Radą Polityczną PiS doszło do rozmów premiera z szefem LPR, wicepremierem Romanem Giertychem. - Premier poinformował mnie, że zrywa koalicję z LPR i że w poniedziałek zostaną odwołani ministrowie z LPR - powiedział Giertych po spotkaniu z premierem. Dodał, że dotyczy to także prawdopodobnie Samoobrony. Jarosław Kaczyński nie potwierdził wprost tych informacji. Pytany prze dziennikarzy, czy w poniedziałek dojdzie do dymisji ministrów LPR i Samoobrony z rządu, powiedział: "O zmianach w składzie rządu będę informował, proszę o cierpliwość".

Taśmy premiera na PO?
Ponadto prezes LPR Roman Giertych stwierdził w rozmowie z "Naszym Dziennikiem", że podczas sobotniego spotkania z Jarosławem Kaczyńskim usłyszał, iż premier ma "taśmy na wielu polityków, w tym PO", a jak je ujawni w kampanii wyborczej, to "wielu buty pospadają". Według naszego rozmówcy, miała to być odpowiedź na argument LPR, że Platforma na pewno wygra wybory. Giertych podkreślił, że było to dla niego bulwersujące, iż premier chce się podczas kampanii posłużyć materiałami zgromadzonymi przez służby. Dodał, że treść rozmowy z premierem ujawnia, bo spotkanie odbyło się oficjalnie, w kancelarii premiera. - Ani jeden fragment rozmowy nie był prywatny, ani półprywatny - zaznaczył wicepremier. Informacje o taśmach zdementował rzecznik rządu Jan Dziedziczak, podkreślając, że relacja Giertycha ze spotkania jest nieprawdziwa.

Lepper kontra Ziobro
Lider Samoobrony Andrzej Lepper nadal nie daje za wygraną w sprawie akcji CBA w resorcie rolnictwa. Na specjalnie zwołanej w sobotę konferencji prasowej oświadczył, że to minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro ostrzegł go o przygotowywanej przez CBA akcji w ministerstwie rolnictwa. Sam Ziobro tym informacjom zaprzeczył, zarzucając Lepperowi kłamstwo. Dodał, że jest gotów jeszcze w sobotę złożyć w tej sprawie zeznania w prokuraturze.
Lepper poinformował dziennikarzy, że 14 czerwca spotkał się z Ziobrą w swoim gabinecie i wtedy minister sprawiedliwości ostrzegł go przed akcją CBA w podległym mu resorcie. - Rozmawialiśmy dosyć długo. Ziobro był bardzo wylewny, rozmawiał o różnych sprawach. [...] Pan minister powiedział mi wyraźnie, żebym bardzo uważał na to, co robię, bo CBA prowadzi bardzo szeroko zakrojoną akcję w ministerstwie rolnictwa odnośnie do odrolnienia pewnych gruntów - relacjonował Lepper. - Andrzej Lepper jest kłamcą i oszczercą - w ten sposób do tych informacji odniósł się Ziobro. Kilkakrotnie zapewnił też, że nie przekazywał szefowi Samoobrony żadnej informacji na temat akcji CBA.
Słowa Leppera wywołały oburzenie wśród polityków opozycji. Ich zdaniem, minister Ziobro powinien zostać odwołany. Podobnie jak to miało miejsce w przypadku dymisji szefa MSWiA Janusza Kaczmarka, której przyczyną było właśnie to, że - jak powiedział premier Jarosław Kaczyński - znalazł się w kręgu podejrzeń związanych z przeciekiem w sprawie akcji CBA. Komentując słowa Leppera, szef rządu powiedział, że Ziobrę obciąża na razie tylko "pomówienie osoby, która sama broni się obecnie przed ciężkimi zarzutami".
Wczoraj doszło do konfrontacji ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry i Andrzeja Leppera w koszalińskiej prokuraturze okręgowej.
Magdalena M. Stawarska
"Nasz Dziennik" 2007-08-13

Autor: wa