Przeciw ugodzie i kłamstwu
Treść
Polska doktryna państwowa w sprawie zbrodni katyńskiej jako zbrodni  ludobójstwa wynika z ONZ-owskiej konwencji w sprawie zapobiegania i  karania zbrodni ludobójstwa, jak również z orzeczenia komisji ekspertów  Naczelnej Prokuratury Wojskowej Federacji Rosyjskiej z 2 sierpnia 1993  roku w tej sprawie - przypominają autorzy apelu kierowanego do  prezydenta Bronisława Komorowskiego o potwierdzenie polskiego stanowiska  w sprawie sowieckiego ludobójstwa w Katyniu. Sześć lat temu  jednoznaczne stanowisko w tej sprawie zajął Sejm w specjalnej uchwale z  okazji 65. rocznicy zbrodni, apelując jednocześnie do rosyjskich władz o  uznanie zbrodni katyńskiej za zbrodnię ludobójstwa.
Kilkudziesięciu  dziennikarzy, polityków, naukowców i artystów zwróciło się w liście  otwartym do prezydenta Bronisława Komorowskiego z apelem o deklarację  potwierdzającą stanowisko Rzeczypospolitej w sprawie ludobójstwa  sowieckiego w Katyniu i w innych miejscach kaźni polskiej elity.  "Pomniejszanie prawdy o sowieckim komunizmie nie służy dialogowi  polsko-rosyjskiemu" - podkreślają autorzy apelu, którzy zwracają uwagę  na ważną prawdę, że komunizm był najpierw nieszczęściem Rosji, która  była jego pierwszą ofiarą. Uznanie dla prawdy można osiągać etapowo -  ale na żadnym z tych etapów "nie wolno zaprzestać jej żądania i  głoszenia" - napisali w apelu, słusznie wskazując, że polityczna ugoda z  Rosją oparta na fałszu i manipulacjach jest ślepą uliczką, która  doprowadzi do odwrotnych skutków. - Takie płaskie interpretowanie tego,  co zaszło w Katyniu, nie służy dobrze polskiej racji stanu i nie ułatwia  porozumienia polsko-rosyjskiego - tłumaczy Konrad Szymański, europoseł  PiS, jeden z jego sygnatariuszy.
Autorzy apelu, pod którym podpisali  się m.in. prof. Andrzej Nowak, Piotr Semka, Jan Maria Jackowski, Marek  Jurek, Bronisław Wildstein, Włodzimierz Marciniak i Marek Cichocki,  podkreślają, że Polska o prawdę na temat zbrodni katyńskiej walczy od  lat, a Katyń był ludobójstwem zarówno bezpośrednio - jako akt  eksterminacji polskiej inteligencji, jak również jako część ludobójczej  polityki na ziemiach anektowanych przez Związek Sowiecki po 17 września  1939 roku. Przypominają też, że kwalifikacja tej zbrodni wynika z  artykułu II Konwencji ONZ w sprawie zapobiegania zbrodniom ludobójstwa i  karania ich. "To nie tylko stanowisko naszego Państwa i polskiej opinii  publicznej, ale również m.in. rosyjskich autorów Orzeczenia komisji  ekspertów Naczelnej Prokuratury Wojskowej Federacji Rosyjskiej z 2  sierpnia 1993 roku" - przypominają. Jak zauważają, prawda o katyńskim  ludobójstwie potrzebna jest też narodom bałtyckim przypominającym  cierpienia sowieckiej okupacji i Ukrainie walczącej o uznanie prawdy o  głodzie lat 30.
Temat ten w ostatnich dniach wywołało oczywiście  prowokacyjne usunięcie tablicy pamiątkowej zamontowanej w Smoleńsku  przez część rodzin ofiar katastrofy na Siewiernym przez władze okręgu  smoleńskiego. Mimo że oficjalnym powodem jej demontażu były kwestie  formalne, których przez wiele miesięcy strona rosyjska nie podnosiła,  chodziło oczywiście o treść. Przypominała ona, że przed rokiem polska  delegacja z prezydentem Lechem Kaczyńskim na pokładzie leciała do  Smoleńska z okazji 70. rocznicy "sowieckiego ludobójstwa" na polskich  oficerach. Tymczasem po początkowo negatywnych reakcjach MSZ zaczęto  sukcesywnie przyznawać rację stronie rosyjskiej, nie tylko w kwestii  formalnej, ale również odnoszącej się do jej treści. Prezydent  Komorowski nie tylko nie odwołał wizyty, ale nawet wyraźnie nie  zaprotestował przeciw zmianie treści napisu. Natomiast ważni urzędnicy  państwowi w swoich wypowiedziach po raz kolejny zakwestionowali  kwalifikację zbrodni katyńskiej jako zbrodni ludobójstwa. W ubiegłym  tygodniu w radiowych "Sygnałach dnia" doradca prezydenta ds.  międzynarodowych prof. Roman Kuźniar, odnosząc się do sprawy katyńskiej,  powiedział, że według konwencji, które mają być w tym przypadku  zastosowane, zbrodnia katyńska jest zbrodnią wojenną. To samo  wielokrotnie przy różnych okazjach - wywiadach i spotkaniach naukowych -  podkreślał również prof. Andrzej Kunert, obecny sekretarz Rady Ochrony  Pamięci Walk i Męczeństwa.
- Sygnały, które w ostatnich dniach płyną z  Kancelarii Prezydenta, są niepokojące, bo wydawało się dotąd, że nasze  państwo ma w tej sprawie jednoznaczną doktrynę. Tymczasem ekipa rządząca  nie jest zdolna do prowadzenia żadnego sporu, unika ich i tam, gdzie  widzi jakiekolwiek przeszkody, ulega - podkreśla Konrad Szymański,  deputowany Parlamentu Europejskiego (EKR). 
Ta historia ma jednak  krótką, ale burzliwą historię, którą warto przypomnieć. W 2009 roku  jednym z pierwszych, którzy kwestionowali status zbrodni katyńskiej jako  ludobójstwa, był wicemarszałek Sejmu Stefan Niesiołowski z Platformy  Obywatelskiej. Wówczas po raz pierwszy politycy spoza nurtu  postkomunistycznego odważyli się relatywizować tę zbrodnię. Wydawało się  jednak, że tak daleko idące i haniebne deklaracje zostały wykorzystane  tylko i wyłącznie na użytek walki politycznej z PiS i telewizyjnych  pyskówek, z których słynie wicemarszałek Sejmu. Jak się okazało, był to  fragment politycznej strategii obozu rządowego w relacjach z Rosją.  Działo się to także w czasie, gdy Sejm pracował nad uchwałą, w której  posłowie mieli uczcić 70. rocznicę zbrodni na polskich oficerach.  Ostatecznie, po burzliwych dyskusjach, oddali hołd "pamięci polskich  jeńców wojennych - ofiar ludobójczego reżimu sowieckiego". Kompromisowy  tekst przyjęli przez aklamację dokładnie 9 kwietnia, dzień przed  tragicznym lotem polskiej delegacji z prezydentem Lechem Kaczyńskim. Co  ciekawe, jeszcze 5 lat wcześniej Sejm Rzeczypospolitej Polskiej w  tekście podobnej uchwały, również przyjętej przez aklamację, napisał o  zbrodni katyńskiej m.in., że "ten bezprzykładny, ludobójczy mord,  dokonany na bezbronnych jeńcach wojennych z pogwałceniem najbardziej  elementarnych zasad prawa i moralności, był częścią straszliwego planu  dwóch totalitarnych państw - niemieckiej III Rzeszy i Związku  Sowieckiego - zniszczenia Polski przez eksterminację najbardziej  wartościowych i patriotycznie nastawionych jej obywateli". Co więcej,  powołując się na pamięć niewinnych ofiar, wyrażono wówczas wobec narodu  rosyjskiego i władz Federacji Rosyjskiej oczekiwanie ostatecznego  "uznania ludobójczego charakteru mordu na polskich jeńcach, tak jak to  zdefiniowano podczas procesów w Norymberdze". Taką deklarację przyjął  wówczas Sejm zdominowany przez postkomunistyczną lewicę, w którym jedną z  głównych partii opozycyjnych była Platforma Obywatelska z Donaldem  Tuskiem i Bronisławem Komorowskim w ławach poselskich. Co jednak  najgorsze - to, co wyprawiają obecnie rządzący Polską, przeczy  deklaracjom składanym przez nich jako parlamentarzystów sześć lat temu.
Maciej Walaszczyk
 Nasz Dziennik 2011-04-20
Autor: jc