Prywatyzacja co 10 godzin?
Treść
Opozycja wątpi, czy uda się zrealizować plan prywatyzacji do 2011 roku 740 przedsiębiorstw ogłoszony przez rząd Donalda Tuska. Posłowie PiS wyliczyli, że jeśli rząd chciałby wywiązać się z obietnic, to musiałby podpisywać umowę prywatyzacyjną co 10 godzin. - Lista prywatyzacji może się jeszcze zmienić - zastrzegał wczoraj minister Aleksander Grad podczas posiedzenia sejmowej komisji skarbu. Zapowiadane sprywatyzowanie 740 firm dotyczy tych, które są w gestii ministra skarbu, a do nich ma dojść 16 spółek podległych MON, 3 - Ministerstwu Infrastruktury, i 2 - resortowi gospodarki. Według zapowiedzi ministra Grada, w 100 procentach ma zostać sprywatyzowany sektor finansowy nadzorowany przez MSP. Dotyczy to takich podmiotów, jak PZU, PKO BP, BGŻ i Giełda Papierów Wartościowych. W sektorze elektroenergetycznym przewidywana jest sprzedaż na giełdzie akcji Polskiej Grupy Energetycznej, Tauronu, Energi i Enei. MSP nie planuje zaś prywatyzacji Polskich Sieci Elektroenergetycznych. Właśnie przyszłość instytucji finansowych i sektora elektroenergetycznego najbardziej niepokoiła posłów. Jednak niewiele się dowiedzieli, bo nieznane są jeszcze szczegóły prywatyzacji wielu zakładów. PiS ma wątpliwości, czy w ogóle uda się rządowi zrealizować jego plany. - Czy jest to hasło, które ma wzbudzić entuzjazm na rynkach i w środowiskach biznesu, ale którego nie da się zrealizować? - pytał poseł Dawid Jackiewicz (PiS). - Gdybyście, państwo, przyjęli, że pracujecie 5 dni w tygodniu i 8 godzin dziennie, to będziecie musieli co 10 godzin podpisywać umowę prywatyzacyjną. Jeśli przyjmiecie, że pracujecie 14 godzin dziennie, to musielibyście podpisywać umowę prywatyzacyjną co 17 godzin - zauważył poseł. Aleksander Grad powiedział, że sposobem ministerstwa na wykonanie założonego planu jest rozwijany właśnie departament zajmujący się prywatyzacjami. Grzegorz Lipka "Nasz Dziennik" 2008-04-25
Autor: wa