Prowokacja we Władysławowie
Treść
Holenderska pływająca klinika aborcyjna wpłynęła wczoraj bez zgody do portu we Władysławowie. Statek przycumował ok. 200 m od miejsca, w którym co roku odprawiana jest Msza św. w intencji ludzi morza, co zostało bardzo źle odebrane przez zgromadzonych w porcie rybaków i ich rodziny. - Statek nie dostanie zgody na opuszczenie portu, dopóki nie wyjaśni, dlaczego złamał procedurę wejścia do portu - poinformował kapitan portu Kazimierz Undro.
O uwolnienie od zła, które symbolizuje holenderski statek - klinika aborcyjna Langenort, modliło się blisko tysiąc rybaków i ich rodziny z portu we Władysławowie. Tuż przed rozpoczęciem Mszy św. o godz. 14.00 do portu we Władysławowie wpłynął holenderski statek, łamiąc polskie prawo. Uczestnicy Mszy św. byli oburzeni, że obywatele kraju, który głosi wolność i demokrację, łamią prawo obowiązujące w innym demokratycznym państwie. Sobotnie wypowiedzi holenderskich feministek mogłyby wskazywać na to, że z obawy przed interwencją prokuratora zrezygnowały one z masowego dzieciobójstwa poprzez udostępnienie polskim kobietom pigułek wczesnoporonnych. Feministki zapowiedziały w sobotę, jeszcze przed zatrzymaniem statku, że będzie on wypływać na wody eksterytorialne. Tłumaczą one, że będą tam "promować wiedzę o sposobach zapobiegania ciąży" oraz że zamiarem fundacji jest edukacja seksualna.
Jednak stanowisko członków Polskiej Federacji Ruchów Obrony Życia jest jasne. - Jest to atakowanie małej społeczności lokalnej, która została w sposób bardzo celowy wybrana dlatego, że bardzo szanuje wartości rodzinne i bardzo szanuje dzieci i religię - mówił wiceprezes Antoni Szymański.
Antoni Szymański stwierdził, że nie możemy wierzyć feministkom, które przekonują, iż będą tylko edukować polskie kobiety. - Jakie będą inne działania, tego nie wiemy. Znamy misję tej skrajnej grupy, która w różnych miejscach Europy prowadzi podobną działalność, pomimo że ludzie tego nie chcą - mówił. Jego zdaniem, całą akcją jest bardzo zainteresowany producent pigułek poronnych RU-486, a przybycie statku jest częścią ogromnej kampanii reklamowej tej morderczej pigułki.
Kapitan portu Władysławowo Kazimierz Undro powiedział, że statek zawinął do portu wbrew decyzji administracji morskiej. Kapitan statku może otrzymać nakaz opuszczenia portu i liczyć się z nałożeniem kary. - Czekam na pisemne wyjaśnienie okoliczności tego zajścia od kapitana statku w poniedziałek. Po tym podejmę decyzje dotyczące konsekwencji złamania procedury - powiedział PAP kapitan Undro. Maksymalna kara to 30-krotność miesięcznego wynagrodzenia w Polsce, czyli ok. 60 tysięcy zł. Kapitan Undro poinformował, że najprawdopodobniej statek będzie zmuszony opuścić Władysławowo. - Jeśli ktoś nie stosuje się do naszych regulacji, to musi liczyć się z konsekwencjami - mówił.
- Podejmiemy działania, aby ten statek zmusić do odpłynięcia - mówił będący w porcie Robert Strąk z LPR. Poseł Strąk podkreślił, że jedną z osób, którym zależy na udostępnieniu pokładu polskim kobietom, jest Wanda Nowicka z Federacji na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny.
Na wybrzeżu obrońcy życia codziennie będą pełnić dyżury, aż do odpłynięcia statku.
Na pokład statku weszła straż graniczna. Policja zamknęła nabrzeże dla turystów. Znajduje się na nim grupa kilkudziesięciu przeciwników zabijania dzieci poczętych. Dziś planują dalszy ciąg akcji protestacyjnej.
Holenderscy obrońcy życia przepraszają Polaków za prowokację statku aborcyjnego
Przewodniczący holenderskiej fundacji Schreeuw om Leven (Krzyk dla Życia) Bert P. Dorenbos złożył w imieniu kilkuset tysięcy członków na ręce Lecha Kowalewskiego z Polskiej Federacji Ruchów Obrony Życia wyrazy ubolewania i przeprosiny z powodu "prowokacji skrajnego ugrupowania feministycznego", które zorganizowało przypłynięcie do Polski statku aborcyjnego Langenort.
Lech Kowalewski poinformował, że holenderscy obrońcy życia zapowiadają zainteresowanie nowo sformowanego rządu prowokacyjnymi działaniami obywateli Królestwa Holandii, którzy angażują się w akcje łamania prawa w krajach, gdzie zabijanie dzieci przed narodzeniem jest prawnie ograniczone.
Agnieszka Sularz, KAI, PAP
Nasz Dziennik 23-03-2003
Autor: DW