Prowokacja dźwignią handlu?
Treść
Jeszcze w Wielkim Poście zapowiedziana została premiera filmu Marka Koterskiego pt. "Wszyscy jesteśmy Chrystusami". Ma być on kontynuacją losów bohatera znanej komedii tego samego reżysera pt. "Dzień świra". Bohater tamtego obrazu, sfrustrowany inteligent Adaś Miauczyński, tym razem będzie zmagał się z alkoholizmem. Trudno oceniać film przed jego obejrzeniem, do którego ma - zdaje się - zachęcać na zasadzie prowokacji już sam tytuł "Wszyscy jesteśmy Chrystusami". Trudno jednakże też puścić mimo uszu ten tak bardzo prowokacyjny tytuł, a tym bardziej przejść obojętnie obok bluźnierczego plakatu filmu, na którym odtwórca głównej roli, aktor Marek Kondrat, występuje w koronie cierniowej.
Korona cierniowa, która jest symbolem Męki Pańskiej, zostaje tu wykorzystana do celów komercyjnych (reklamowania filmu o perypetiach alkoholika), a więc bezdyskusyjnie sprofanowana. Jeśli Koterski, Kondrat i pozostali twórcy obrazu chcą nas w ten sposób zachęcić do jego obejrzenia, to czy nie oznacza to tym samym, że liczą na stępienie naszej wrażliwości, że taką reklamę przełkniemy jak każdą inną? Albo może odwrotnie: liczą na to, że Kondrat w koronie cierniowej wywoła protesty katolików i film przez to stanie się głośny?
Chciałabym bardzo zobaczyć pana Kondrata, pana Koterskiego i jego twórczość w krajach islamu, tam takie ekstrawagancje nawet nie przyszłyby im do głowy. Pamiętamy jeszcze dobrze głosy oburzenia z powodu publikacji karykatur proroka Mahometa w prasie, godzących w uczucia religijne wyznawców islamu... Głosy oburzenia jak najbardziej słuszne, bo religia i jej symbole to przedmioty kultu i czci, a nie żartów. Strach jednak pomyśleć, co by było, gdyby jakaś gazeta ośmieliła się zażartować z samego Allaha. "Rzecz, której zazdroszczę muzułmanom, to fakt, iż nie zezwalają szydzić ze swych świętych i ze swego Boga. My natomiast zezwalamy, i to wszechstronnie - lewackie, gangrenujące świat Zachodu pandemie ("polityczna poprawność", "postępowość", "tolerancja" itp.) czynią rzesze nominalnych chrześcijan nieczułymi, obojętnymi, biernymi wobec paskudnych drwin ze wszystkich chrześcijańskich świętości" - pisał Waldemar Łysiak w czasie, gdy sprawa karykatury Mahometa była na tapecie.
Twórcy pokroju Koterskiego, artyści tacy jak Marek Kondrat liczą - zdaje się - na tę naszą bierność wobec właśnie takich paskudnych drwin z tego, co najświętsze, że nawet jeśli ktoś się oburzy, to zupełnie niegroźnie i "tolerancja" będzie kwitła dalej. Są jednak jeszcze, na szczęście, odpowiednie paragrafy (np. art. 196 KK) zabraniające obrazy uczuć religijnych i odpowiednie instytucje, jak prokuratura, do której zawsze można złożyć zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa. Nie mówiąc już o tym, jak skutecznym środkiem, najbardziej przemawiającym do wyobraźni artystów, którzy chcieliby podobnie się "zabawić" w przyszłości, byłby bojkot w ten sposób "reklamowanego" filmu.
Julia M. Jaskólska
"Nasz Dziennik" 2006-03-29
Autor: ab