Prokuratura sprawdza prokuraturę
Treść
Poznańska prokuratura prowadzi postępowanie sprawdzające w sprawie niedopełnienia obowiązków służbowych przez funkcjonariusza publicznego Ewę Gotkowską z Prokuratury Rejonowej w Chodzieży. Śledczy sprawdzają, czy znana w powiecie pilskim pani prokurator nie dopuściła się poważnych nieprawidłowości, umarzając postępowanie w sprawie zatrucia jeziora przez zakład należący do Henryka Stokłosy. Mimo prokuratorskiego dochodzenia Gotkowska nie została nawet zawieszona w obowiązkach, nadal w chodzieskiej prokuraturze decyduje o istotnych śledztwach. Tymczasem już wiosną ubiegłego roku specjalna kontrola zarządzona przez Prokuraturę Krajową po publikacjach "Naszego Dziennika" wykazała, że w chodzieskiej prokuraturze jedna trzecia doniesień o przestępstwach popełnionych przez Henryka Stokłosę bezpodstawnie kończyła się odmową wszczęcia lub umorzeniem postępowania.
- Jest opinia biegłego, że działalność firmy Stokłosy doprowadziła do zanieczyszczenia zbiornika wodnego, a prokurator Gotkowska twierdzi, że nie ma dowodów na popełnienie przestępstwa. Świadkowie zeznają, że widzieli, iż na polu ludzie Stokłosy wylewali ścieki, które ostatecznie trafiły do jeziora, pani prokurator twierdzi, że to było "deszczowanie", i umarza postępowanie. Pan by się nie zdenerwował? - mówi w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" Stanisław Grabiński, który zawiadomił prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa przez śledczą z Chodzieży, prokurator Ewę Gotkowską.
Grabiński był właścicielem gospodarstwa agroturystycznego, którego główną atrakcją było małe jezioro. W 1999 r. do zbiornika wodnego zaczęły spływać ścieki z zakładów Farmutil Stokłosy. Zatrute jezioro odstraszyło turystów i gospodarstwo zbankrutowało. Choć mężczyzna zwrócił się do chodzieskiej prokuratury o przeprowadzenie postępowania w tej sprawie, jak w wielu innych przypadkach dotyczących Stokłosy skończyło się to umorzeniem. Prokurator Ewa Gotkowska uzasadniała je brakiem danych dostatecznie uzasadniających popełnienie przestępstwa. Zdaniem Grabińskiego, miała się przy tym podeprzeć sfałszowanymi dokumentami.
- Doszło do tego, że składając po raz kolejny zawiadomienie wraz z jednoznaczną opinią biegłego, który uznał, że doszło do znacznego zatrucia jeziora, pani prokurator w oczy mi powiedziała, że i tak zostanie umorzone - mówi Grabiński. - Złożyłem skargę na panią prokurator. Postępowanie jest prowadzone w Poznaniu - dodaje mężczyzna.
Śledztwo trwa, prokurator pracuje
Sprawę ewentualnych nieprawidłowości w działaniach prokurator Gotkowskiej badają poznańscy prokuratorzy rejonowi z Wildy. Wcześniej sprawę zbadać miała inna jednostka, ale okazało się, że wyznaczeni prokuratorzy poprosili o wyłączenie, wskazując na znajomość z prokurator Gotkowską.
- Doniesienie dotyczy przekroczenia przez prokuratora swoich uprawnień, m.in. posłużenia się fałszywymi dokumentami w toku wykonywania czynności w prowadzonym postępowaniu - powiedziała nam prokurator Magdalena Mazur-Prus, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Poznaniu. - Postępowanie prowadzone jest w sprawie, nie przeciwko - zaznacza.
Jednak przynajmniej niektóre czynności, a raczej ich brak, w tym postępowaniu mogą budzić wątpliwości. Choć prokurator Ewa Gotkowska objęta jest dochodzeniem w sprawie ewentualnego niedopełnienia obowiązków, nie została zawieszona na czas trwania śledztwa w prokuratorskich obowiązkach. Nadal decyduje o losie zawiadomień w sprawach, które zgłaszane są Prokuraturze Rejonowej w Chodzieży. W poniedziałek pojawiła się w pracy. O prowadzonym w Poznaniu postępowaniu rozmawiać jednak nie chciała.
- Nie rozmawiam na ten temat. Dziękuję - powiedziała nam Gotkowska i odłożyła słuchawkę.
Niezależnie od zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa przez chodzieską prokurator Stanisław Grabiński złożył odwołanie od umorzenia do sądu. Ten rozstrzygnie, czy umorzenie było zasadne, czy też sprawa zatrucia jeziora powinna być prowadzona przez prokuraturę. Rozstrzygnięcie sprawy przez niezawisły sąd, niezależnie od prokuratorskiego dochodzenia, byłoby też czytelnym sygnałem tego, czy prokurator Gotkowska, decydując się na umorzenie postępowania, nie przekroczyła uprawnień. Jak wynika z informacji, do których dotarliśmy, być może prokuratura tego właśnie się obawia.
- Złożyłem do sądu zażalenie w sprawie decyzji o umorzeniu śledztwa przez prokurator Gotkowską, teraz okazuje się, że prokuratura wystąpiła do sądu, wnosząc, by moje zażalenie zostawić bez rozpoznania. W takim państwie, gdzie tuszuje się sprawki wpływowego biznesmena, gdzie prokuratura kryje prokuraturę, żyć nie można - bulwersuje się Grabiński.
Jedna trzecia "nietrafnych" umorzeń
Wśród mieszkańców powiatu pilskiego od lat mających problemy związane z działalnością Henryka Stokłosy i jego ludzi Prokuratura Rejonowa w Chodzieży cieszy się złą sławą. Chodziescy śledczy w minionych latach nie podjęli spraw, w których oskarżonym mógł być Henryk Stokłosa, dziś aresztowany pod zarzutem udziału w aferze korupcyjnej. W maju ubiegłego roku udało nam się dotrzeć do materiałów dotyczących dziewiętnastu skarg, jakie mieszkańcy powiatu pilskiego składali w chodzieskiej prokuraturze na działania Henryka Stokłosy, a które tamtejsi śledczy niezwłocznie umarzali lub odmawiali wszczęcia postępowania. Po publikacji "Naszego Dziennika" ówczesny zastępca prokuratora generalnego Jerzy Engelking nakazał przeprowadzenie kontroli. Lustracja wykazała wówczas, że w sześciu na dziewiętnaście przypadków wykryto poważne uchybienia w pracy chodzieskich śledczych polegające głównie na tym, że wydawane przez nich postanowienia o umorzeniu nie były trafne lub były przedwczesne.
Wojciech Wybranowski
"Nasz Dziennik" 2008-06-25
Autor: wa