Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Prokuratura Krajowa zapoznaje się z aktami śledztwa w sprawie "eksportu akt" do Niemiec

Treść

Prokuratorzy prowadzący śledztwo w sprawie "eksportu akt" do Niemiec zapoznają się z dokumentacją ogołoconych z akt śledztw. Już na początku września IPN rozpocznie bilansowanie, liczenie i wprowadzanie do ewidencji spraw, których akt brakuje. Pracownicy Instytutu apelują do osób, które posiadają wiedzę na temat wypływu dokumentów z archiwów Głównej Komisji Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, o kontakt z IPN. Ich informacje mogą pomóc w toczącym się postępowaniu.

- Na razie nie możemy nic powiedzieć o przebiegu i ewentualnych ustaleniach śledztwa - powiedział nam wczoraj rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Maciej Kujawski. Śledztwo wszczęto w ubiegły piątek i dotyczy ono "przestępstwa funkcjonariuszy publicznych, polegającego na przekazywaniu innym organom bez podstawy prawnej materiałów z prowadzonych postępowań karnych". Prokuratura przesłała zawiadomienie szefa IPN prof. Janusza Kurtyki do Prokuratury Krajowej, która ma zapoznać się ze szczegółami dotyczącymi prowadzonego postępowania. Tymczasem prokuratorzy zaczęli już zapoznawać się z ogołoconymi z akt sprawami. Już na początku września rozpocznie się także bilansowanie tych akt wewnątrz IPN. Ile jest tych zaginionych dokumentów? - Nie wiemy. Posługujemy się różnymi szacunkami - powiedział nam wczoraj prokurator Antoni Kura, naczelnik Wydziału Nadzoru nad Śledztwami Głównej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu IPN. - Można mówić o mniej więcej 10 tys. spraw. Żadne z nich nie są zakończone decyzją merytoryczną - dodał. Według niego, sprawy te będą musiały - wcześniej lub później - zostać procesowo rozstrzygnięte.

Listy mogą pomóc w sprawie
Do IPN zwracają się osoby, które mają wiedzę na temat wyprowadzania akt z archiwów GKBZpNP. Takie osoby kontaktują się też z "Naszym Dziennikiem". - Zwracam się do tych osób o stanowisko, czy chcą, by ich pismo posłać do prokuratury okręgowej, bo to tam będzie się wszystko rozstrzygało - tłumaczy prokurator Kura. Takie osoby będą potem prawdopodobnie składać w prokuraturze wyjaśnienia w charakterze świadków. - To tylko może pomoc w sprawie - podkreśla Kura. Ale według niego, to te osoby muszą podjąć decyzję. - Ja zachęcam, bo uważam, że każda deklaracja o uczestniczeniu w wyjaśnieniu tej tak ważnej sprawy i każda okoliczność jest ważna i ma ogromne znaczenie - zapewnia prokurator.
Zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez byłych szefów GKBZpNP złożył prezes IPN prof. Janusz Kurtyka. Zobowiązała go do tego uchwała Kolegium Instytutu, które uznało, że wyczerpały się możliwości wyjaśnienia tej kwestii na drodze postępowania wewnętrznego. Chodzi o przekazywanie do Niemiec oryginalnych materiałów z toczonych w Polsce śledztw w sprawach zbrodni niemieckich popełnionych w czasie II wojny światowej. W toku wewnętrznego postępowania ustalono, że akta wysyłano za granicę bez jakiejkolwiek podstawy prawnej i bez zastosowania specjalnej procedury, przewidzianej w kodeksie postępowania karnego. Przekazywano Niemcom oryginały dokumentów, nie pozostawiając na miejscu uwierzytelnionych kopii. Na wysyłane akta składały się m.in. protokoły przesłuchań świadków, akty zgonów, dane o sprawcach, zdjęcia, plany itp. Już wiosną 1959 r. na prośbę centrali w Ludwigsburgu Główna Komisja Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce zaczęła przekazywać zawartość polskich archiwów instytucjom z RFN. Tylko w latach 1965-1989 "wyjechało" 36 tys. protokołów zeznań, 150 tys. fotografii, kilkadziesiąt tysięcy mikrofilmów i 12 tys. kompletów materiałów z prowadzonych śledztw. Na skutek tego dzisiaj pion śledczy IPN nie jest w stanie - z braku dowodów - zakończyć ok. 10 tys. wszczętych śledztw. Gdy w 2005 r. IPN miał udzielić odpowiedzi na interpelację w sprawie zbrodni w Palmirach i w Lesie Kabackim, mógł podać tylko tyle, że akta aż siedem razy przekazywano do Ludwigsburga. Proceder trwał od wczesnych lat 60. aż do końca 90., a zachodzi podejrzenie, że jeszcze w 2001 r., już po powstaniu IPN, do Ludwigsburga przesłano kolejną partię dokumentów.
Anna Skopinska

"Nasz Dziennik" 2006-08-24

Autor: wa