Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Prokuratura będzie tuszować nieprawidłowości

Treść

Z Gerardem Knosowskim, pilskim przedsiębiorcą, który w wyniku działań prokuratury stracił fabryki we Wrzącej i Jastrowiu, rozmawia Wojciech Wybranowski We wrześniu ma zostać zwołane nadzwyczajne posiedzenie sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka poświęcone stosowaniu przewlekłych aresztów w sprawach gospodarczych, nieprawidłowościach w działaniach prokuratur i urzędów państwowych wobec przedsiębiorców. Pana przypadek może być jednym z rozpatrywanych. Stawi się Pan na posiedzeniu komisji? - Oczywiście, jeżeli taka komisja zostanie zwołana i zostanę na nią zaproszony, stawię się na jej posiedzeniu. Nie wierzę, że cokolwiek dzisiaj uda się wyjaśnić, ale mechanizmy działań prokuratury, sądów, banków powinny zostać publicznie pokazane. Czy ktokolwiek Pana przeprosił za ponadroczny pobyt w zakładzie karnym, za zniszczenie firmy? - Nikt nigdy nie przeprosił, nikt nic nie robi, by sprawę wyjaśnić, by zrekompensować cierpienia i sytuację, której ofiarą stałem się w wyniku prokuratorskich szykan. A dochodzi do paranoi - z jednej strony sąd uznaje, że zostałem aresztowany bezpodstawnie, przyznaje groszowe odszkodowanie za przewlekły pobyt w areszcie, a z drugiej Sąd Najwyższy uznaje, że muszę zapłacić za pobyt w zakładzie karnym, koszty mojego utrzymania, spania, jedzenia. To nie jest normalne. Czy dostał Pan odszkodowanie za zniszczoną firmę? - Dostałem tylko odszkodowanie za niesłuszny areszt, za straconą firmę nie dostałem żadnych pieniędzy. W Polsce wszystko już pozamykane, po sprawie, nie dostanę od państwa żadnych pieniędzy. Jeszcze Kredyt Bank w Warszawie rozpoczął teraz przez komornika egzekucję swoich pieniędzy. Walczy Pan jeszcze o sprawiedliwość? - Odwołuję się do Strasburga, ale widzę, że z tego nic nie będzie, bo tych wyroków i tak rząd nie honoruje. Komisja chce zająć się sprawami przewlekłych postępowań dotykających przedsiębiorców. Wierzy Pan, że prokuratorzy przyznają się przed posłami do nieprawidłowości, do błędów? - Oni nic nie powiedzą. Mają tajemnicę śledztwa, ograniczą się do stwierdzenia, że wszystko, co robią, jest uzasadnione postępowaniem. Zrobią wszystko, by zatuszować wszystkie nieprawidłowości, jakie popełnili. Wie pan, w mojej sprawie też była rewizja postępowania kilka lat temu i oczywiście nic nie stwierdzono. Sądzono w swojej własnej sprawie, to jest jakieś kuriozum. Nie skierowano postępowania rewizyjnego do zewnętrznej prokuratury, a sprawę badał ten sam sąd i ta sama prokuratura, które mnie pogrążyły. Część przedsiębiorców obawia się, że upublicznienie ich spraw może im tylko zaszkodzić, że prokuratura będzie się mścić... - Tak może być. Kiedy próbowałem walczyć, uruchomiono Kredyt Bank, który po jedenastu latach wszczął postępowanie egzekucyjne. Natomiast wtedy, kiedy były pieniądze, kiedy można było odzyskać kredyty, to nic nie robiono, zgodzono się na groszowe wyceny. Majątek sprzedano za grosze, najwyraźniej nie zależało im, żeby odzyskać pieniądze, a w tej chwili zaczynają szykanować i prowadzić egzekucję. To są skutki tego, że chciałem się upomnieć o swoje. Teraz mam komornika, który co miesiąc zabiera 350 złotych z mojej emerytury, zostaje mi 700 złotych na miesiąc na życie, mieszkanie, świadczenia... Czy kiedy walczył Pan o odszkodowanie za areszt, za zniszczenie firmy, miał Pan sygnały, żeby się "nie wychylać"? - Miałem takie informacje z drugiej ręki, od innych osób, które mówiły: "Po co walczysz?". Konkretnych gróźb nie miałem, ale takie informacje do mnie docierały. Dziękuję za rozmowę. "Nasz Dziennik" 2008-08-19

Autor: wa