Prokurator woli skandal
Treść
Zastępca prokuratora generalnego Rosji Władimir Kolesnikow w ostrych słowach oskarżył północnoosetyjską komisję parlamentarną, która bada okoliczności tragedii w Biesłanie, o odmowę składania zeznań w Prokuraturze Generalnej. Szef komisji Stanisław Kiesajew, który wielokrotnie oskarżał władze rosyjskie bardziej o chęć zabicia terrorystów niż ratowania zakładników w Biesłanie, uznał żądania prokuratora za niedopuszczalny sposób wywierania nacisku na niezależną komisję.
Kolesnikow zarzucił lokalnym parlamentarzystom, że z pomocą swojego raportu pragną się nagłośnić. - Daje się odczuć, że ktoś na krwi i na naszym bólu pragnie zbić sobie kapitał polityczny - grzmiał wiceprokurator. W odpowiedzi na jego oskarżenia rada autonomicznego parlamentu północnoosetyjskiego wydała specjalne oświadczenie adresowane do prokuratora generalnego FR Władimira Ustinowa. Podkreślono w nim, że rada jest zainteresowana "obiektywnym zbadaniem prawdziwych przyczyn i okoliczności aktu terrorystycznego, określeniem realnej winy funkcjonariuszy niezależnie od ich rangi i zasług".
Lokalni parlamentarzyści uznali też za "niedopuszczalne stosowanie niczym nieusprawiedliwionych metod nacisku, które jawnie wykraczają poza ramy pełnomocnictw wysoko postawionych urzędników Federacji Rosyjskiej". Deputowani przekonują, że "skandaliczne wypady" wiceprokuratora Kolesnikowa "mogą istotnie skomplikować pracę grupy śledczej i stać się poważną przeszkodą w wypełnianiu zadań postawionych przez prezydenta FR Władimira Władimirowicza Putina". Parlamentarzyści zażądali wprost od Kolesnikowa, by "złożył oficjalne, publiczne przeprosiny wobec kierownictwa republiki, pod którego adresem wybrzmiały pochopne wnioski i ostre oskarżenia".
Szef niezależnej komisji Stanisław Kiesajew stanowczo odrzuca zarzuty władz federalnych. - Deputowani powierzyli mi zbadanie okoliczności tej tragedii i wykonuję swoją pracę. (...) Sądzę, że lepiej będzie, gdy władza sama przyzna się do błędów, niż ktoś to zrobi za nią - oświadczył dziennikarzowi "Kommiersanta". - Z Kolesnikowem rozmawiałem od razu po odmowie złożenia zeznań śledczemu. Wyjaśniłem, że nie mogę być świadkiem w tej sprawie. Po prostu dlatego, że większości rzeczy nie widziałem, a otrzymywałem te dane od poszkodowanych. Tych poszkodowanych, na których zeznania sama prokuratura nie zwracała uwagi - tłumaczy szef niezależnej komisji. Według Kiesajewa, sposób odbijania zakładników w Biesłanie jest podręcznikowym przykładem, jak nie należy przeprowadzać akcji antyterrorystycznych. Pełny raport niezależnej komisji parlamentarnej ma być przedstawiony pod koniec września.
Zdaniem "Kommiersanta", wiceprokurator zaatakował niezależną komisję, aby ją publicznie zdyskredytować. Dziennik przypomina, iż we Władykaukazie otwarcie przyznaje się, że gdy rozgrywał się dramat w szkole w Biesłanie, chronieni przez Moskwę lokalni "szefowie FSB i MSW Nikołaj Patruszew i Raszid Nurgalijew przybyli do Biesłanu i całe trzy dni przebywali na lotnisku, wydając stamtąd rozkazy (jakie i komu - nie wiadomo)". Jest wielce prawdopodobne, że niezależna komisja parlamentarna wskaże na sztab operacyjny jako głównego winowajcę biesłańskiej tragedii. "To właśnie dlatego prezydent Putin podłączył do sprawy biesłańskiej 'ciężką artylerię' - specjalną komisję z Moskwy - zastępcę prokuratora generalnego Kolesnikowa" - konkluduje "Kommiersant".
Waldemar Moszkowski
"Nasz Dziennik" 2005-09-13
Autor: ab