Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Prognozy w górę

Treść

Perspektywy rozwojowe polskiej gospodarki są lepsze, niż prognozowano w maju - powiedziała na zakończenie listopadowej misji w Polsce Międzynarodowego Funduszu Walutowego jej szefowa Susan Schadler. W tym roku wzrost gospodarczy przekroczyć ma 5 proc., w przyszłym będzie również bliski 5 proc., a jego podstawy są stabilne.
Międzynarodowy Fundusz Walutowy dotychczas dość krytycznie patrzył na perspektywy wzrostu naszej gospodarki. Po drugiej misji MFW w naszym kraju w tym roku Fundusz dokonał jednak drugiego przeszacowania prognozy wzrostu gospodarczego w Polsce - i drugi raz w górę. W maju Susan Schadler spodziewała się, że w tym roku nasz PKB wzrośnie o 4,8 proc., a w przyszłym - o 4,5 procent. Jeszcze wcześniejsze prognozy MFW wskazywały, że w 2006 r. wzrost gospodarczy w Polsce wyniesie 4 procent. Schadler zwróciła przy tym uwagę, że średni wzrost gospodarczy w krajach nowo przyjętych do Unii Europejskiej liczony z wyłączeniem Polski jest i tak wyższy niż w naszym kraju - wynosi ok. 6 procent. Jak zaznaczyła, mimo dobrych prognoz powinniśmy zadbać o stworzenie warunków, które pozwolą utrzymać wysoki wzrost gospodarczy po 2007 roku. Namawiała także Polskę do przyjęcia euro, co jej zdaniem pozwoli na zwiększenie obrotów handlowych z sąsiadami i wzmoże napływ kapitału do Polski. Według wicepremier i minister finansów Zyty Gilowskiej, wszystkie wymogi wejścia do strefy euro podyktowane traktatem z Maastricht spełnimy w 2009 r., a w 2010 r. mogłoby się odbyć w Polsce referendum w sprawie euro. Przeprowadzenie takiego referendum w 2010 r. zapowiadał - jeszcze jako prezydent elekt - Lech Kaczyński.

Deficyt będzie mniejszy
Schadler namawiała także Polskę do ograniczania deficytu finansów publicznych, korzystnie wyrażając się o kotwicy budżetowej w postaci 30 mld zł deficytu budżetowego. Zaznaczyła jednak, że "może to być niewystarczające". Trzeba zauważyć, że głos MFW w sprawie deficytu nie był tak alarmistyczny jak Komisji Europejskiej. W ubiegłym tygodniu KE zaatakowała Polskę, zarzucając nam, że "Polska nie podejmuje żadnych działań, aby zgodnie z własnymi zobowiązaniami ograniczyć w przyszłym roku deficyt finansów publicznych do 3 proc.". Wszczęła przy tym drugi etap postępowania przeciw naszemu krajowi w sprawie nadmiernego deficytu. Według Gilowskiej, Polska nadmiernego deficytu wcale nie wykazuje, a ponadto jest w czołówce krajów go zmniejszających. Gilowska przyznała w ubiegłym tygodniu, że w 2007 r. deficyt sektora rządowego i samorządowego, liczony zgodnie z zaleceniami Eurostatu bez otwartych funduszy emerytalnych, będzie przejściowo wyższy. To bowiem konieczność wyodrębnienia OFE z sektora finansów publicznych, co nastąpi od kwietnia 2007 r., będzie skutkować zwiększeniem deficytu o 2 proc. PKB. W przyszłym roku deficyt nie powinien przekroczyć 3,5 procent. Według Gilowskiej, presja wywierana przez Komisję Europejską na obniżenie deficytu jest nieusprawiedliwiona. Rośnie on bowiem nie dlatego, że Polska nagle bardziej się zadłuża, lecz w wyniku zmiany metodologii jego liczenia, a reforma emerytalna, która się do tego niejako przyczyniła, prowadzona była właśnie po to, by zapewnić stabilność budżetu państwa w przyszłości.
Szybkie obniżenie deficytu, czego chce KE, musiałoby skutkować, zdaniem Gilowskiej, koniecznością "barbarzyńskich cięć w wydatkach". Rząd jednak nie zamierza tego robić. Według wicepremier, już w 2009 r. deficyt ma się zmniejszyć do 2,7-2,8 proc. PKB.
Artur Kowalski
"Nasz Dziennik" 2006-11-21

Autor: wa