Profesorowie UJ nie boją się lustracji
Treść
Niemal pięćdziesięciu pracowników naukowych Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie podpisało się pod listem otwartym popierającym lustrację w środowisku akademickim. Uważają, że zarówno pracodawca, jak i studenci mają prawo wiedzieć, jak postępowali jako osoby prywatne i nauczyciele akademiccy w czasach komunizmu.
- Uważam, że lustracja musi być przeprowadzona - powiedział prof. Piotr Franaszek z Uniwersytetu Jagiellońskiego, komentując ostatnie uchwały Senatu Uniwersytetu Warszawskiego, negatywnie oceniające obowiązujące przepisy lustracyjne dotyczące środowiska naukowego. - Można użyć wielu bardzo wzniosłych sformułowań tego typu, że jesteśmy za prawdą i nie ma innej drogi jak poprzez prawdę - uważa Franaszek. - Najwyższa pora zamykać pewne etapy naszej historii, a nie tkwić w nich cały czas - dodał profesor.
Podkreślił, że mamy prawo wiedzieć, kto był kim i kto w jakiś sposób korzystał z tego, że tak a nie inaczej się zachowywał. Chociażby z tego względu, że "ci ludzie nie przez przypadek mają takie czy inne stanowiska, nie przez przypadek to osiągnęli ani niekoniecznie zawsze przez swe zdolności i pracę".
Z kolei prof. Andrzej Chojnowski z Uniwersytetu Warszawskiego uważa, że obecna ustawa ma wiele wad. - Jest to nieszczęście w tej sytuacji, bo mankamenty ustawy dostarczają poważnych argumentów jej przeciwnikom - stwierdza Chojnowski.
- Nie odbieram tego, co się dzieje obecnie na uczelniach, li tylko jako sprzeciw wobec konkretnej ustawy - mówi Chojnowski. - Obawiam się - i takie stanowisko dość wyraźnie zajmuję - że jest to raczej w dużym stopniu wyraz niechęci do samej zasady lustracji jako takiej. Skala i emocje, jakie temu towarzyszą, zdradzają lęk świata naukowego przed spojrzeniem na to, co się działo przed 1989 rokiem - dodaje.
Podkreśla, że nauka w okresie komunizmu, podobnie jak inne dziedziny życia społecznego, też została w jakimś stopniu zniewolona. Stało się to także za sprawą współpracy części środowiska naukowego z tą władzą - i o tym należy mówić.
Jacek Dytkowski
"Nasz Dziennik" 2007-04-03
Autor: wa