Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Prof. M. Ryba w TV Trwam: Dla antykomunistycznej części społeczeństwa 4 czerwca 1989 roku nie może być początkiem wolności w Polsce

Treść

Jeżeli patrzymy z punktu widzenia narodowego, 4 czerwca odbyły się wybory kontraktowe, które oczywiście łamały pewne dotychczasowe układy jeszcze z czasów PRL, ale wtedy dopiero zaczął się pewien proces oczyszczania kraju z naleciałości komunistycznych (…). Natomiast dla tej części antykomunistycznej ta data nie może być początkiem wolności w Polsce – mówił prof. Mieczysław Ryba, historyk, wykładowca KUL i AKSiM, w programie „Rozmowy niedokończone” na antenie TV Trwam.

Gość TV Trwam został zapytany, czy 4 czerwca może stać się mitem założycielskim powstania III Rzeczpospolitej.

Tak tę datę chciałby przyjmować Donald Tusk i jego zwolennicy, a także szeroko rozumiany układ postkomunistyczny czy współczesna Lewica, bo w istocie oni przeszli dzięki temu dość suchą nogą z jednego systemu w drugi, czyli stali się, jak się dziś mienią, demokratyczną opozycją, a wtedy raczej niekoniecznie opozycją. Jeżeli patrzymy z punktu widzenia narodowego, 4 czerwca odbyły się wybory kontraktowe, które oczywiście łamały pewne dotychczasowe układy jeszcze z czasów PRL, ale wtedy dopiero zaczął się pewien proces oczyszczania kraju z naleciałości komunistycznych (…). Natomiast dla tej części antykomunistycznej ta data nie może być początkiem wolności w Polsce – zaznaczył prof. Mieczysław Ryba.

Historyk zwrócił uwagę, że były już wcześniej próby z lewej strony politycznej, aby ta czerwcowa data stała się lub przynajmniej została uznana na poziomie święta odzyskania przez Polskę niepodległości.

Spotkało się to jednak z ostrym sprzeciwem prawicowej opozycji, która bardziej w dacie 4 czerwca widziała rok 1992, a więc datę, kiedy obalono rząd Jana Olszewskiego przy głosach z jednej strony lewicowej części byłej „Solidarności”, czyli obozu liberalnego, a z drugiej strony PSL i oczywiście postkomunistycznej Lewicy z Aleksandrem Kwaśniewskim na czele, więc dla polskiej prawicy był to raczej symbol trwałości pewnego układu, który związany przy Okrągłym Stole, potwierdzony w wyborach 4 czerwca, chciano kontynuować. Pamiętajmy, że wolne wybory tak naprawdę odbyły się 1991 roku i na skutek tych wyborów Jan Olszewski stał się premierem – wyjaśnił profesor.

Dla prawicy 4 czerwca to nie jest symbol jakiejś wielkiej wolności. Oczywiście to coś otwierało, bo pamiętajmy, że 1989 roku społeczeństwo jasno wyraziło w tej wąskiej, bo tylko 1/3 parlamentu była z wolnego wyboru, w Sejmie w 100 procentach wygrali solidarnościowi kandydaci, a w Senacie 99 proc. tych kandydatów zwyciężyło. W tym sensie była to spora manifestacja poparcia społecznego. Jednak to wszystko nie dawało większości „Solidarności” w Sejmie i układ, który się tworzył, był układem tych wszystkich bytów również postkomunistycznych – dodał.

Wykładowca akademicki podkreślił, że obóz lewicowej „Solidarności” utrzymywał układ, który był zawarty praktycznie przy Okrągłym Stole czy w czasie wyborów kontraktowych i trwa praktycznie do dzisiaj.

– Oni nigdy nie godzili się później na twardą dekomunizację czy na lustrację, bo w istocie ten przyspieszony wniosek o wotum nieufności wobec rządu Jana Olszewskiego był wnioskiem z uchwałą lustracyjną. Ten rząd i tak by padł, ponieważ był konflikt między prezydentem Wałęsą a Janem Olszewskim o tzw. bazy po wojskach sowieckich, gdzie chciano tworzyć niezwykle groźne dla nas polsko-rosyjskie spółki – wskazał.

Dodał, że przez całe lata dotrzymywano układu i starano się blokować wszelkie procesy gruntownych zmian.

Doprowadzono do takiej sytuacji, że nie tylko część elity – nazwijmy to -prawicowej „Solidarności”, ale również całe rzesze ludzi, którzy nie dorobili się na PRL , a wręcz przeciwnie przez ten PRL byli prześladowani lub marginalizowani, nagle popadali w biedę, nawet działacze „Solidarności”, zasłużeni ludzie byli wyśmiewani przez dawnych PZPR, którzy stawali się nową nomenklatura w spółkach Skarbu Państwa i nie tylko, w bankach, różnych radach nadzorczych, gdzie przeszli przez system i stali się bogaczami, a tutaj co najwyżej emigracja. Był ogrom rozczarowań, a zarazem poczucia całej rzeszy ludzi, którzy jak gdyby się dogadali, którzy uznali się „szlachtę”, elitę, że ci nie radzą sobie w nowym systemie, to niech oni pracują u nas albo jadą na zarobek na Zachód, bo w liberalnej gospodarce nie są w stanie się odnaleźć i w związku z tym to jest ich wina, a nie systemu. To trwało lata. Dopiero wybory w 2015 roku i później łamały te schematy i dzisiaj mamy do czynienia z odnawianiem pewnego sporu, który ma wieloraki wymiar – ocenił gość TV Trwam.

Zwrócił również uwagę, że układ medialny ma również ogromne znaczenie dla zmian, które się dokonywały.

Kiedy powstaje Radio Maryja początkiem lat 90., w tym czasie pojawia się też Polsat, TVN itd. Później z tych prywatnych mediów najbardziej znienawidzone było Radio Maryja jako byt, który wyłamywał się z układu, nie był w układzie. Oni myśleli, że to będzie tylko „pobożnościowe” radio o bardzo małym zasięgu. Jak się okazało, że są to miliony, to starano się to zohydzić – ataków było wówczas co niemiara. Dlaczego? Ktoś łamał układ, jak ktoś go łamie, to jest ksenofobem, antysemitą, teoretycznie nie ma takich epitetów, które by pod tym adresem nie padały, tak samo jak padały pod wszystkim prawicowymi ugrupowaniami, które starały się powiedzieć: „Nie” – podkreślił prof. Mieczysław Ryba.

radiomaryja.pl

Żródło: radiomaryja.pl, 7

Autor: mj