Prof. M. Andrzejewski: Jeżeli zostaniemy objęci procedurą nadmiernego deficytu, to boję się, że rząd będzie miał usprawiedliwienie do tego, aby nie realizować prorozwojowych inwestycji
Treść
Jeżeli zostaniemy objęci procedurą nadmiernego deficytu, to zapewne UE powie, żebyśmy ograniczali ten deficyt minimum pół procenta np. rocznie i w związku z powyższym nasz rząd, planując budżet na rok 2025, nie będzie mógł zrealizować swoich obietnic, wśród których jest wiele prorozwojowych, dobrych propozycji, jakie chciałbym, żeby weszły w życie. Co więcej, bardzo boję się o to, że nasz rząd będzie miał usprawiedliwienie do nie realizacji tych inwestycji – mówił prof. Mariusz Andrzejewski, ekonomista z Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie, w czwartkowym programie „Polski punkt widzenia” na antenie TV Trwam.
Komisja Europejska otworzyła w środę procedurę nadmiernego deficytu wobec siedmiu krajów należących do Unii Europejskiej – Belgii, Francji, Włoch, Węgier, Malty, Słowacji i Polski [czytaj więcej].
– Procedura nadmiernego deficytu jest – jak sama nazwa wskazuje – procedurą, w której państwa, gdy przekraczają trzy procent deficytu budżetowego, powinny poczynić pewne ustalenia, aby doprowadzić go do pozycji poniżej tej granicy. Zastanawialiśmy się, skąd wynika tak sztywna granica, ale nie ma żadnych opracowań, które by naukowo dowodziły, że ta granica jest jedynie słuszna. Jednak jest taka umowa – wyjaśnił prof. Mariusz Andrzejewski.
– Procedura polega głównie na zobowiązaniu się do ograniczenia wydatków lub podniesienia podatków, żeby zwiększyć wpływy budżetowe – dodał.
Drugim warunkiem wprowadzenia procedury nadmiernego deficytu – jak przypomniał gość TV Trwam – jest zadłużenie.
– Polska ma bardzo dobre wskaźniki zadłużenia. To jest obecnie około pięćdziesięciu procent. Poprzedni rząd zostawił polską gospodarkę z zadłużeniem na poziomie właśnie 50 proc., gdzie to kryterium jest na poziomie 60 proc. zadłużenia, więc nasz kraj jest mniej zadłużony. Jednak – jak popatrzyłem na dane – są kraje, które mają wskaźnik zadłużenia na poziomie 100 proc., np. Grecja powyżej 160 proc., Włochy – 137 proc. – wskazał.
Jak zaznaczył ekonomista, polski rząd nie powinien się poddać i pogodzić z tym, że ta procedura zostanie na Polskę nałożona.
– Polska i każdy kraj ma teraz prawo do lipca przedstawić swój punkt widzenia w zakresie procedury nadmiernego deficytu i powinien być on następujący: wydatki na obronność w Polsce były ponad miarę, ale one były wymuszone tym, że staliśmy się krajem frontowym, przygranicznym i gdybyśmy nie wydali tych pieniędzy, to bylibyśmy zagrożeni (…), a drugą rzeczą jest to, że wydaliśmy ogromne pieniądze na przyjęcie imigrantów z Ukrainy. Przecież za jednego imigranta dzisiaj Unia oficjalnie liczy sobie 20 tys. euro, więc jeżeli pomnożymy to przez 1,5 mln Ukraińców, którzy dzisiaj są jeszcze w Polsce i na których z budżetu państwa wydajemy na świadczenia, na szkołę, na ochronę zdrowia, na inne wydatki socjalne ogromne pieniądze, to powinno być to odjęte od kwoty 5,1 proc. zadłużenia. Jest jeszcze trzecia rzecz. Jeszcze przed wojną na Ukrainie, przed sytuacją, kiedy Rosja wywołała w całej Europie ogromną inflację i stopy procentowe poszły w górę, obsługa długu w budżecie państwa polskiego kosztowała 26 mld, a dzisiaj to kosztuje 66 mld, więc na stole UE w lipcu nasz minister finansów – bardzo bym prosił – aby podniósł też te 40 mld, które należy odjąć od tego deficytu, który jest dzisiaj faktycznie przekroczony. Mam nadzieję, że Polska ostatecznie zostanie wyłączona z procedury nadmiernego deficytu i nasza gospodarka nie zostanie narażona na ciche spowolnienie – podkreślił prof. Mariusz Andrzejewski.
Wyjaśnił również, że procedura nadmiernego deficytu może odbić się na życiu przeciętnego obywatela Polski.
– Jeżeli zostaniemy objęci procedurą nadmiernego deficytu, to zapewne UE powie, żebyśmy ograniczali ten deficyt minimum pół procenta np. rocznie i w związku z powyższym nasz rząd, planując budżet na rok 2025, nie będzie mógł zrealizować swoich obietnic, wśród których jest wiele prorozwojowych, dobrych propozycji, jakie chciałbym, żeby weszły w życie. Co więcej, bardzo boję się o to, że nasz rząd będzie miał usprawiedliwienie do nie realizacji tych inwestycji – ocenił ekonomista.
Gość TV Trwam przedstawił propozycję, jak poradzić obie z wdrożeniem procedury nadmiernego deficytu.
– Trzeba się starać rozkręcić gospodarkę poprzez podawanie jeszcze większej liczby pieniędzy na wydatki na realną gospodarkę, bo – powiedzmy sobie szczerze – przez wysokie stopy procentowe w Polsce w tamtym roku sektor bankowy zarobił 28 miliardów. To jest piękny wynik, tylko że niestety to jest wynik w gospodarce nierealnej. Możemy się cieszyć, że mamy mocny sektor bankowy, ale wolałbym, żeby te 28 mld było zarobione przez firmy, które za chwile wybudują drogi, nowe zakłady przemysłowe, tory kolejowe itd., a tak się niestety nie dzieje – wyjaśnił.
radiomaryja.pl
źródło: radiomaryja.pl, 21 czerwca 2024
Autor: dj