Produkcja raptownie wyhamowała
Treść
Nagły spadek tempa wzrostu produkcji zaniepokoił prezesa NBP Sławomira Skrzypka. Rada Polityki Pieniężnej powinna, jego zdaniem, uważniej śledzić kurs walutowy, który po serii podwyżek stóp spowodował silną aprecjację złotego. Skrzypek wezwał rząd do ściślejszej współpracy z NBP. Zdaniem byłego wiceministra finansów Cezarego Mecha, polityka walki z inflacją poprzez aprecjację złotego jest zbyt kosztowna dla gospodarki.
Produkcja przemysłowa w marcu br. wzrosła o zaledwie 0,9 proc. rok do roku, chociaż miesiąc wcześniej wzrost liczony rok do roku wyniósł 15 procent. Widoczne w tych danych raptowne hamowanie jest efektem schładzania gospodarki poprzez podnoszenie stóp procentowych NBP i aprecjację złotego. W ten sposób NBP stara się sztuczne obniżyć poziom inflacji w Polsce: dzięki aprecjacji złotego obniża się poziom inflacji podażowej związany z cenami światowymi, m.in. ceny nośników energii w Polsce nie rosną tak szybko jak ceny światowe. Ta polityka ma jednak swoją cenę: eksport, który powinien być naszym oczkiem w głowie, staje się mniej opłacalny. Są już pierwsze sygnały dużych zwolnień grupowych w zakładach produkujących na eksport, m.in. w Hucie Szkła Krosno.
Dane GUS najwyraźniej zaniepokoiły prezesa NBP Sławomira Skrzypka, który zdecydował się zabrać głos w sprawie polityki pieniężnej RPP.
- Rada Polityki Pieniężnej powinna bardzo poważnie brać pod uwagę sytuację na rynku walutowym. Obecny kurs złotego zwiększa ryzyko dla naszego eksportu - powiedział wczoraj dziennikarzom Skrzypek. - RPP jest w okresie zacieśniania polityki pieniężnej, ale nie oznacza to bezpośrednio podwyżek stóp - uspokajał.
Nie wystarczy, że rząd liczy na cud
Odnosząc się do inflacji, która w marcu wyniosła 4,1 proc. rok do roku, a 0,4 proc. w ujęciu miesięcznym, prezes NBP powiedział, że w tym roku może ona jeszcze nieznacznie wzrosnąć, na co duży wpływ mają ceny regulowane (tj. gaz, prąd, których ceny poszły ostatnio w górę). - Szczyt inflacji przypadnie w okolicy II i III kwartału, a w granicach celu inflacyjnego powinna znaleźć się ponownie w latach 2009-2010 - uważa prezes NBP.
- Rząd mógłby zrobić więcej, by współpraca z NBP była bardziej kompleksowa. Zbyt duża odpowiedzialność polityki monetarnej w walce z inflacją może powodować wzrost kosztów walki z inflacją - ostrzegł Skrzypek.
Zdaniem dr. Cezarego Mecha, wiceministra finansów w rządzie Marcinkiewicza, dane GUS dobrze obrazują proces schładzania gospodarki, wskazują też na dalszy trend spadku produkcji przemysłowej.
Po 2005 r., kiedy produkcja przemysłowa była bardzo niska - 3,5 proc. wzrostu względem 2004 r. - w 2006 r. NBP obniżył stopy procentowe w taki sposób, że różnica wobec euro zredukowana została do 0,25 procent. To wpłynęło m.in. na wzrost inwestycji odczuwalny w latach 2006-2007. Dane GUS pokazują, że inwestycje z poziomu 6,5 proc. nakładów na środki trwałe w latach 2004-2005 skoczyły do 15,6 proc. w 2006 r. i 19,3 proc. rok później. Baza wytwórcza znacząco się w tym czasie powiększyła Na skutek tych procesów tempo wzrostu produkcji zwiększyło się z 3,5 proc. w 2005 r. do prawie 10 proc. w roku 2006.
Złe perspektywy przed budownictwem
- To właśnie obniżenie stóp procentowych spowodowało ów wyraźny boom gospodarczy, jaki przeżywaliśmy w ostatnich dwóch latach - uważa były wiceminister finansów. - Niestety, podwyżki stóp w połowie 2007 r. i aprecjacja złotego wpłynęły na ten proces zdecydowanie negatywnie. Już w 2007 r. tempo wzrostu produkcji spadło do 7,7 proc. i ten trend widać nadal - podkreśla dr Mech.
Ostatnie niepokojące dane GUS to, zdaniem finansisty, sygnał wskazujący na to, że schładzanie gospodarki zmniejsza opłacalność eksportu. Wzrost produkcji w marcu rok do roku o 0,9 proc. jest wyraźnym tego dowodem. Aprecjacja złotego, która wyniosła w ciągu roku około 10 proc., oznacza, że aby produkować, trzeba osiągać znacznie wyższe niż dotąd rentowności, bo inaczej produkcja na eksport staje się nieopłacalna.
- Podobny proces dotknie wkrótce budownictwo - uważa dr Cezary Mech.
Z danych GUS wynika, że po dużym wzroście produkcji budowlanej w latach 2004-2007 (z 1,8 proc. do 15,6 proc. w 2007 r.) obecnie widać spowolnienie.
- Oni jeszcze budują, ale już nie mają klientów. W budownictwie reakcje są przesunięte w czasie - wyjaśnia dr Mech. Jego zdaniem, te procesy w segmencie budowlanym będą narastały, bo ludzie nie będą w stanie zaciągać kredytów na mieszkania przy obecnym wysokim oprocentowaniu.
- Proces obniżania inflacji przez aprecjację powoduje dwie szkody. Po pierwsze, oznacza zgodę na wytransferowywanie nadzwyczajnych zysków z Polski (w ramach tzw. carry trade - spekulacji walutowej), a po drugie, prowadzi do zamierania procesów inwestycyjnych i nieopłacalności produkcji, co widzimy obecnie w sferze eksportu, a wkrótce zobaczymy w produkcji budowlanej. Ponadto powoduje to, że zwiększa się ryzyko inwestowania w Polsce, bo jeśli inwestor nie wie, po jakich cenach będzie sprzedawał, to musi mieć bardzo wysoką rentowność, aby ryzykować inwestowanie. Inflacja przyszła z zewnątrz i nie jest naszą winą, ale jest zwalczana naszym kosztem - uważa dr Cezary Mech.
Od 2007 r. RPP przeprowadziła już 7 podwyżek stóp procentowych, za każdym razem o 0,25 punktu procentowego. Z poziomu 4 proc. stopy w Polsce poszybowały do 5,75 proc., podczas gdy w strefie euro przez cały ten okres pozostają na poziomie 4 procent.
Małgorzata Goss
"Nasz Dziennik" 2008-04-19
Autor: wa