Proces w sprawie inwigilacji prawicy częściowo utajniony
Treść
Ruszył proces byłego oficera SB i Urzędu Ochrony Państwa płk. Jana Lesiaka. Oskarżenie zarzuca mu, że w pierwszej połowie lat 90. działał na szkodę legalnych ugrupowań politycznych, głównie prawicowych, i inwigilował ich polityków, m.in. Lecha i Jarosława Kaczyńskich. Lesiak nie przyznaje się do winy. Grozi mu do 3 lat więzienia.
Z odczytanego przez prokurator Renatę Zielińską aktu oskarżenia wynika, że płk Jan Lesiak jest oskarżony o to, że będąc funkcjonariuszem UOP, w latach 1991-1997 przekroczył swoje uprawnienia poprzez stosowanie "technik operacyjnych" i "źródeł osobowych", czyli agentów, wobec legalnych ugrupowań politycznych, takich jak: Ruch dla Rzeczypospolitej, Porozumienie Centrum, SdRP, PPS. Były to ugrupowania opozycyjne wobec ówczesnego prezydenta Lecha Wałęsy i premier Hanny Suchockiej. Lesiak dokonywał ich rozpracowywania i dezintegracji, działając tym samym na ich szkodę. Zarzuca się mu także inwigilowanie polityków tych ugrupowań: Lecha i Jarosława Kaczyńskich, Adama Glapińskiego, Antoniego Macierewicza, Jana Olszewskiego, Romualda Szeremietiewa, Jana Parysa, a także szefa PPS Piotra Ikonowicza.
- To był oficer Służby Bezpieczeństwa, który przygotowywał Okrągły Stół, a później bronił tego Okrągłego Stołu w tym sensie, żeby w Polsce nie rządzili antykomuniści, nie rządzili konserwatyści, żeby nie rządzili katolicy, tylko żeby rządzili komuniści i ich przyjaciele, i on tego dopilnowywał, właśnie prowadząc tę swoją działalność - powiedział Jan Parys, który uzyskał status oskarżyciela posiłkowego. Parys stwierdził także, że służby specjalne miały wpływ na wynik wyborów parlamentarnych w 1993 r. poprzez "dezintegrowanie opozycji i wpływanie na media". Taki status zyskali też Glapiński i Szeremietiew.
Jawność tylko częściowa
Pokrzywdzeni, którzy stawili się wczoraj w Sądzie Okręgowym w Warszawie, liczą na ukaranie Lesiaka i ujawnienie pewnych mechanizmów, które towarzyszyły początkom III RP. - Liczę na odsłonięcie kulisów działania III Rzeczypospolitej i mechanizmów ukrytej władzy, mechanizmów sterowania w szczególności mediami - powiedział dziennikarzom Adam Glapiński. - Chodzi o to, żeby raz na zawsze w Polsce skończyły się praktyki, że gdzieś jakieś ciemne ośrodki mieszają za plecami - uważa Szeremietiew.
Politycy opowiedzieli się również za jawnością procesu, który zaraz po odczytaniu zarzutu został utajniony. - Proces w całości nie może odbywać się jawnie - stwierdził sędzia Sławomir Machnio, podkreślając, że wynika to z faktu, że ABW odtajniła jedynie część dokumentów. W prokuraturze trwają jeszcze czynności nad sprawdzeniem, które akta można przedstawić opinii publicznej. - W niedługim czasie będziemy mogli się spotkać na w części ujawnionym procesie i po decyzji ministra sprawiedliwości także zapoznać się z upublicznionymi dokumentami - poinformował rzecznik warszawskiej prokuratury okręgowej Maciej Kujawski.
Na wstępie wczorajszej rozprawy sąd oddalił wniosek obrońcy Lesiaka o stwierdzenie przedawnienia sprawy, uznając, że taką decyzję może ewentualnie podjąć dopiero po przeprowadzeniu procesu. Według Kujawskiego, zarzuty wobec byłego oficera SB przedawniają się dopiero w 2011 roku. W dalszej części rozprawy Lesiak złożył swoje wyjaśnienia, a także zeznawał pierwszy pokrzywdzony Adam Glapiński. Pozostałych pokrzywdzonych sąd chce przesłuchać do końca października. Na poniedziałek sąd chce wezwać premiera. Natomiast przesłuchanie prezydenta Lecha Kaczyńskiego zaplanowano na 25 października.
Afera Lesiaka została ujawniona w 1997 roku. Śledztwo jej dotyczące zostało umorzone w 1999 r., ale sąd nakazał dalsze prowadzenie sprawy. Trzy lata później umorzono z kolei z powodu przedawnienia postępowanie wobec mocodawców Lesiaka. Ich ukarania domagają się pokrzywdzeni. - Powinni zostać ujawnieni również mocodawcy płk. Lesiaka. Wiadomo, że nie działał sam - podkreśla Parys. Według Kujawskiego, obecnie w ABW trwa kwerenda tych dokumentów, które nie zostały przekazane prokuraturze. - Gdyby się okazało, że pewne działania dawnego UOP wykroczyły poza lata 1994-1995, to byłaby to podstawa przynajmniej do rozważenia decyzji o podjęciu tego umorzonego postępowania i jego kontynuowania - powiedział rzecznik.
W latach 90. UOP kierowali Jerzy Konieczny i Gromosław Czempiński, nadzorowani przez ówczesnego szefa MSW Andrzeja Milczanowskiego. Jarosław Kaczyński mówił wcześniej, że działania prowadzone przez UOP inspirowali ludzie Wałęsy, a według prezydenta Lecha Kaczyńskiego inwigilacja prawicy była największą aferą III RP.
Zenon Baranowski
"Nasz Dziennik" 2006-09-21
Autor: wa