Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Proces przeciwko Polsce

Treść

16 czerwca 1945 r. osławiona sowiecka agencja prasowa TASS ogłosiła oficjalny komunikat rządu sowieckiego. Głosił on, iż w najbliższym czasie przybędą do Moskwy przedstawiciele władz reprezentujących "cały polski naród" na rozmowy ze Stalinem. W tym samym komunikacie podano, że równolegle rozpocznie się proces przeciwko grupie 16 Polaków, którzy na tyłach walczącej z Niemcami Armii Czerwonej prowadzili działania dywersyjne przeciwko "wyzwolicielom" Polski. Był to komunikat wyjątkowo perfidny, nawet jak na zaprawioną w kłamstwach i fałszach komunistyczną propagandę.

Było bowiem dokładnie odwrotnie. Do Moskwy przybyli 17 czerwca nie reprezentanci Narodu Polskiego, ale sowieckie marionetki, wykonujące każdy rozkaz Stalina. Byli to m.in.: Bolesław Bierut, Władysław Gomułka, Edward Osóbka-Morawski oraz Stanisław Mikołajczyk. Jednocześnie w kazamatach Łubianki i innych moskiewskich więzień zostali osadzeni faktyczni przywódcy Polski, stojący na czele państwa podziemnego. Ich zapowiadany proces miał być faktycznie procesem przeciwko Polsce, a szczególnie przeciwko wolności i suwerenności Rzeczypospolitej. Sądzeni mieli być podstępnie schwytani przez NKWD i przewiezieni do Moskwy jeszcze w marcu 1945 r.: Stanisław Jankowski - wicepremier rządu Rzeczypospolitej, a zarazem Delegat na Kraj, generał Leopold Okulicki - komendant główny Armii Krajowej, Kazimierz Pużak - faktyczny marszałek podziemnego Sejmu, czyli przewodniczący Rady Jedności Narodowej, oraz przywódcy wszystkich partii politycznych wchodzących w skład Rady Jedności. W sumie 16 ministrów oraz najważniejszych polityków niepodległościowych: Adam Bień, Kazimierz Bagiński, Stanisław Mierzwa, Stanisław Jasiukowicz, Kazimierz Kobylański, Eugeniusz Czarnowski, Stanisław Michałowski, Aleksander Zwierzyński, Józef Stemler-Dąbski, Zbigniew Stypułkowski, Józef Chaciński, Aleksander Urbański, Antoni Pajdak.

Polskie Państwo Podziemne
Poza składem personalnym 16 również okoliczności polityczne pozwalają na stwierdzenie, że moskiewski proces był realnie procesem Rosji sowieckiej przeciwko Rzeczypospolitej Polskiej. Proces miał się toczyć w newralgicznym momencie pomiędzy zakończeniem wojny 8 maja a rozpoczynającą się w lipcu konferencją Wielkiej Trójki w Poczdamie. To tam przywódcy Ameryki, Wielkiej Brytanii i Rosji mieli ostatecznie zdecydować o powojennym ładzie międzynarodowym, w tym także o losach Polski. Tej Polski, która była państwem zupełnie wyjątkowym w II wojnie, a czego jedną z konsekwencji był proces 16. Bowiem Polska to jedyne państwo, które zostało napadnięte jednocześnie przez dwóch agresorów - hitlerowskie Niemcy oraz sowiecką Rosję. Było to skutkiem układu między nimi z 23 sierpnia 1939 roku. W jego wyniku terytorium pokonanej Polski znalazło się nie pod jedną, ale pod dwiema okupacjami, co też było bez precedensu w II wojnie światowej.
Wreszcie bez precedensu, czymś zupełnie wyjątkowym w II wojnie światowej było Polskie Państwo Podziemne. Nie ruch oporu, który istniał na mniejszą lub większą skalę w innych podbitych państwach Europy, ale cała konspiracyjna, a zarazem powszechna struktura państwowa. Tej struktury Polski Walczącej nie potrafili złamać Niemcy. Udało się to dopiero Sowietom. Najważniejszy jego element stanowiło schwytanie, a następnie proces 16. Niezależnie od perfidii zbrodniarza i ludobójcy Stalina i totalitarnego sytemu sowieckiego należy podkreślić, że sprawy 16 w ogóle by nie było, gdyby nie milczenie i obojętność Zachodu. Nasi sojusznicy USA i Wielka Brytania, oddając Polskę jako łup i zdobycz wojenną Stalinowi w lutym 1945 r. w Jałcie, zgodzili się faktycznie na komunistyczny terror na Polakach. Polska i Polacy po zakończeniu II wojny dla Zachodu stanowili jedynie kłopotliwy problem polityczny, który destabilizował pokój w Europie. I nie było przypadkowe, że cała sprawa 16 przywódców Polski podziemnej rozpoczęła się właśnie tuż po zakończeniu konferencji w Jałcie w połowie lutego, kiedy prezydent USA Roosevelt oraz premier Wielkiej Brytanii Churchill dali Stalinowi zgodę na panowanie w Polsce. Wszystkie przesłanki wskazują, że Stalin osobiście rozkazał zorganizowanie całej prowokacyjnej, podstępnej operacji przeciwko Polsce.

Porwanie
Od ofensywy zimowej Armii Czerwonej w 1945 r. władze sowieckie poszukiwały dojścia do ośrodka kierowniczego Polskiego Państwa Podziemnego, będącego w głębokiej konspiracji, której nie rozszyfrowało jak do tej pory ani gestapo, ani NKWD. Jednak w drugiej połowie lutego 1945 r. (brak dokładniejszych danych) do wicepremiera Stanisława Jankowskiego oraz generała Leopolda Okulickiego dotarło ustne "zaproszenie" od władz sowieckich. Istnieją daleko idące rozbieżności co do okoliczności, w jakich to się stało, i właściwie jest to nadal zagadką. "Zaproszenie" wystosował pułkownik gwardii Armii Czerwonej a zarazem wyższy oficer NKWD, gwarantując pełne bezpieczeństwo przedstawicielom polskiego podziemia w czasie spotkania w Dowództwie 1. Frontu Białoruskiego. (Należy zaznaczyć, iż 1. Front Białoruski obejmował swym zasięgiem operacyjnym około 50 proc. terytorium Polski, był największym zgrupowaniem armii sowieckich, miał decydujące znaczenie strategiczne, albowiem kierował się przez Poznań prosto na Berlin. Dowódcą Frontu był marszałek G. Żukow, zarazem zastępca głównodowodzącego całej Armii Czerwonej, czyli J. Stalina. Tak więc nie było to "zaproszenie" od podrzędnej jednostki sowieckiej).
W polskim podziemiu istniał specyficzny klimat wyczekiwania na gest ze strony wkraczających Rosjan. Tylko generał Okulicki, znający doskonale system sowiecki, uważał "zaproszenie" za podstęp, lecz i on sądził, iż nie należy uchylać się od rozmów, tylko prowadzić je poprzez pełnomocników. Gdy 11 marca płk Pimienow w imieniu dowództwa Frontu przesłał formalne pisemne zaproszenie wraz z gwarancjami, w kilka dni później na zwołanym posiedzeniu Rady Jedności Narodowej w Milanówku zadecydowano, że rozmowy powinny się odbyć wokół proponowanych przez Rosjan dwóch zasadniczych problemów: "bezpieczeństwa tyłów i zaopatrzenia Armii Czerwonej" i "wyjścia z konspiracji partii stojących na boku, aby oczyścić atmosferę i włączyć je do ogólnego nurtu demokratycznych sił samodzielnej Polski".
Wstępne pertraktacje co do spotkania trwały jeszcze dwa tygodnie. Pułkownik Pimienow, występujący jako pośrednik między dowództwem sowieckim a władzami cywilnymi i wojskowymi Polski podziemnej, zręcznie podsycał nadzieje swych późniejszych ofiar, powołując się na generała Iwanowa, marszałka Żukowa, a nawet samego Stalina. Jest też oczywiste, iż w tych wstępnych rozmowach Pimienow "wyciągnął" bardzo wiele informacji o polskim podziemiu.
27 i 28 marca 1945 r. do kwatery Pimienowa w jednej z willi w Pruszkowie przybyli wicepremier, Delegat na Kraj Stanisław Jankowski, generał Leopold Okulicki - ostatni komendant główny AK, oraz ministrowie: Adam Bień, Antoni Pajdak, Stanisław Jasiukowicz, a także przywódcy stronnictw i partii politycznych: Kazimierz Bagiński, Stanisław Mierzwa, Zbigniew Stypułkowski, Kazimierz Kobylański, Józef Chaciński, Franciszek Urbański, Eugeniusz Czarnowski, Stanisław Michałowski, Kazimierz Pużak. Już później NKWD dołączyło do nich jeszcze Józefa Stemlera oraz Aleksandra Zwierzyńskiego, schwytanych w innych okolicznościach. Należy jednoznacznie podkreślić, iż politycy ci stanowili w tym momencie faktyczne władze Rzeczypospolitej w kraju.
Po krótkim pobycie w Pruszkowie, a następnie we Włochach pod Warszawą, większość zwabionych przywódców została przewieziona na lotnisko Okęcie, a dalej samolotem do Iwanowo-Wozniesienska, skąd już pociągiem do Moskwy, prosto do głównej siedziby NKWD i więzienia na Łubiance. Jankowski, Okulicki, Pużak, stanowiący dla Sowietów łup najcenniejszy, trafili tutaj jako pierwsi o dzień wcześniej.
ZSRS przyznał się oficjalnie do popełnionego gwałtu na polskich przywódcach dopiero 4 maja 1945 roku. Stalin w depeszy do Churchilla pisał m.in. "Grupa 16 Polaków została aresztowana przez wojskowe władze sowieckie. (...) Wszyscy lub część z nich, w zależności od wyników śledztwa, oddani zostaną pod sąd". 18 maja, w odpowiedzi na pytanie dziennikarza "The Timesa", Stalin z cyniczną brutalnością oświadczył: "Notoryczny dywersant gen. Okulicki i inni zostali aresztowani w Polsce na zasadzie prawa zabezpieczającego tyły Czerwonej Armii przed dywersantami. (...) Nie jest prawdą, jakoby aresztowani Polacy zostali zaproszeni w celu przeprowadzenia rokowań z władzami sowieckimi. Władze sowieckie bowiem nie prowadzą i nie będą prowadzić rokowań z ludźmi, którzy łamią prawo w zakresie bezpieczeństwa tyłów Armii Czerwonej".
Były to kłamstwa komunistycznego dyktatora i zbrodniarza, charakterystyczne dla władców Kremla od czasów carskich aż do prezydentury Putina. Te łgarstwa - niestety - były i nadal są odbierane na Zachodzie jako prawda, a nie cyniczny fałsz polityczny Rosji.

Proces
Wypowiedzi Stalina przytoczone powyżej są na tyle ważne, iż wskazują jednoznacznie, że osobiście prowadził sprawę "szesnastu" w szerszym kontekście przyłączenia Polski do imperium sowieckiego. Natomiast śledztwem i przygotowaniem procesu pokazowego zajmowali się m.in. Beria jako szef NKWD, jego zastępca Mierkułow oraz generał Sierow - wybitny "specjalista" od spraw polskich. (Notabene: Iwan Sierow był w Moskwie szarą eminencją od sprawy polskiej w latach II wojny światowej i potem. To on kierował w latach 1939-1941 najtajniejszymi operacjami NKWD w województwach północno-wschodniej Polski inkorporowanych do ZSRS, m.in. egzekucjami i masowymi wywózkami na Syberię. On właśnie z ramienia NKWD "czuwał" nad zajętymi w 1944 r. obszarami Polski "lubelskiej", a w 1945 r. nad resztą kraju. On właśnie jako przewodniczący KGB wydawał decyzje w 1956 r. odnośnie do sytuacji w PRL). Śledztwo w głównej siedzibie NKWD na Łubiance trwało do połowy czerwca 1945 roku. Śledztwo okrutne, brutalne, sprzeczne z jakimkolwiek prawem, wyreżyserowane zgodnie z sowieckim szablonem i teatralne politycznie. Podobnie, oczywiście, jak kapturowy proces, który rozpoczął się 18 czerwca.
W tym samym dokładnie czasie, gdy w kazamatach Łubianki oprawcy NKWD dręczyli "szesnastu", w innym gmachu Moskwy trwały "konsultacje" władz sowieckich z przybyłymi z Warszawy: Bierutem, Gomułką, Osóbką, Mikołajczykiem i innymi nad utworzeniem nowego polskiego rządu jedności narodowej. Perfidią i bezwzględnym cynizmem Kremla było powołanie tego rządu akurat tego dnia, gdy ogłoszono wyrok w procesie "szesnastu", czyli 21 czerwca 1945 roku!
Proces toczył się przed osławionym Kolegium Wojskowym Sądu Najwyższego ZSRS. Przywódcy Polski zostali oskarżeni m.in. o szpiegostwo, dywersję, wrogą propagandę, terroryzm, przechowywanie broni, radiostacji, drukarni. Były to absurdalne oskarżenia, lecz nade wszystko zbrodniczym, bezprawnym absurdem było postawienie przed wymiarem rosyjskiej sprawiedliwości, przed sądem ZSRS obywateli polskich, polityków sąsiedniego państwa.
Z wyjątkiem Okulickiego, Pużaka, Stypułkowskiego wszyscy "oskarżeni" przyznali się do winy. Najwybitniejszy polski historyk Władysław Pobóg-Malinowski pisał przed laty na ten temat: "Trudno potępiać ludzi za zachowanie się przed sądem, skoro mieli za sobą trzy miesiące koszmaru śledczego i skoro wisiała nad nimi groźba kary śmierci. Nie każdy może być bohaterem, choć każdy winien pamiętać o granicy, której zwłaszcza w obliczu śmierci przekroczyć nie wolno".
Dramatyczne, pełne wewnętrznej siły i godności "ostatnie słowo" wygłosił generał Okulicki. Przez prawie półtorej godziny mówił po rosyjsku: "Proces ten ma charakter polityczny. Nie możecie dowieść, że nie walczyliśmy z Niemcami w ciągu 5 lat, ale jak w każdym takim procesie politycznym pragnęlibyście pozbawić nas argumentu. (...) Oskarżacie nas o współpracę z Niemcami, godząc w nasz honor. Oskarżając 300 tysięcy żołnierzy Armii Krajowej, oskarżacie cały Naród Polski. (...) Powstanie Warszawskie to bohaterska walka i nie daje ona podstaw do politycznych represji. (...) W bitwie warszawskiej walczyliśmy z Niemcami przez 63 dni i pomagaliśmy tą drogą Armii Czerwonej.
(...) Zgadzam się z decyzjami konferencji krymskiej. Tylko na tej podstawie może powstać nowa demokratyczna Polska. (...) Naród Polski ma wiele wad, ale ma jedną wyrównującą je zaletę - umiłowanie wolności. Chcę przyjaźni z Rosją, ale pod jednym warunkiem - jest nim utrzymanie niepodległości Polski".
Po przemówieniu Okulickiego zapanowała śmiertelna cisza. Zupełnie zaskoczeni formą i treścią, wyłamaniem się z przygotowanego "scenariusza" procesu, zdumieni byli wszyscy: zarówno współtowarzysze generała, jak też ich oprawcy, wreszcie liczni dziennikarze zachodni i sowieccy. Niezmiernie charakterystyczny jest stenogram sądowy, gdzie "ostatnie słowo" Okulickiego odpowiednio zredagowali specjaliści NKWD. Tak np. odnośnie do przytoczonych wyżej rzeczywistych fragmentów przemówienia stenogram fałszywie podawał, że Okulicki przyznawał się do winy:
"Przeciwko Związkowi Sowieckiemu popełniliśmy wielką zbrodnię. (...) Reakcja władz sowieckich na naszą działalność jest zupełnie zrozumiała i były wystarczające podstawy do mojej obecności tutaj na ławie podsądnych. (...) Wyrok wasz przyjmę spokojnie, pewien, że kara będzie sprawiedliwa. (...) Jestem winien, ale postępowałem jak żołnierz, wykonujący rozkazy swego rządu".
Tak jak ten "stenogram", tak cały kapturowo-pokazowy proces, a tym bardziej same wyroki były z góry przygotowane. Ze względu na światową opinię publiczną były one, jak na ZSRS, niesłychanie łagodne. Okulicki otrzymał tylko 10 lat więzienia. Jankowski 8, pozostali od 5 lat do kilku miesięcy. Trzech nawet uniewinniono. Wyrok został ogłoszony 21 czerwca o godzinie 4.00 w nocy, co miało udramatyzować okoliczności.

Moskiewskie morderstwa
Prawdopodobnie już wtedy z góry zapadły decyzje, które mógł na Kremlu podejmować tylko Stalin, iż pomimo pozornie łagodnego wyroku najważniejsi przywódcy Polski podziemnej muszą umrzeć. Nie znamy do dzisiaj szczegółowych okoliczności, ale nie ulega wątpliwości, iż czterech spośród "szesnastu" zostało zamordowanych w więzieniu. Tak więc generał Okulicki został zakatowany na Butyrkach (osławione więzienie moskiewskie) w samą Wigilię (to też z pewnością nie był przypadek), 24 grudnia 1946 r.; wicepremier Jankowski 13 marca 1953 r. (tuż po śmierci Stalina i na progu zmian personalnych w NKWD. Też nie przypadek); Jasiukowicz również zmarł w więzieniu sowieckim, natomiast Pużaka NKWD przekazało polskiej bezpiece, która zamordowała go w więzieniu w Rawiczu 30 kwietnia 1950 roku.
Cóż chciała osiągnąć Moskwa przez schwytanie, zdradzieckie uprowadzenie, wreszcie nikczemne skazanie grupy przywódców polskich? Jakie cele chciał osiągnąć Stalin? Aby odpowiedzieć na te pytania, należy właśnie zrozumieć całą istotę systemu uprowadzeń politycznych w całej historii Rosji i ZSRS. Była to niewątpliwie najbardziej wyrafinowana, najwyższa forma terroryzmu państwowego, mająca zresztą carsko-bizantyński rodowód. Albowiem cała perfidia takich metod i formy działania polegała nie tylko na likwidacji samej ofiary, lecz na politycznym wykorzystaniu doskonale wyreżyserowanej sprawy. NKWD, w przeszłości Ochrana, a za czasów współczesnych KGB i GRU, mają aż nadto środków i możliwości, aby dokonywać skrytobójczych morderstw politycznych tak w kraju, jak też poza jego granicami. Cała historia Rosji i ZSRS pełna jest tego typu zamachów.
Natomiast porwanie, wymuszenie zeznań, propagandowe, kłamliwe wykorzystanie sprawy było i jest dla Kremla o wiele korzystniejsze niż skrytobójstwo, łatwe w swej prostocie do wykonania. Tak stało się właśnie ze sprawą "szesnastu". Stalin chciał pokazać Zachodowi, że Polacy to szpiedzy, dywersanci i awanturnicy. Przecież sami przyznali się do winy. Zachód miał i tak już dosyć sprawy polskiej, której nie chciał i nie rozumiał. Ten proces miał odciąć jeszcze bardziej Polskę od Zachodu. Miał też pokazać samym Polakom, aby wyrzekli się złudzeń oraz zdali się na łaskę i niełaskę Związku Sowieckiego, w którego orbicie wpływów się znaleźli, raz na zawsze oczywiście. Całe polskie społeczeństwo w efekcie nagłośnienia propagandowych kłamstw miało zobaczyć, jak przywódcy Polski podziemnej przyznają rację zwycięskiej Rosji sowieckiej. Taki był zamysł Kremla i można dodać, iż w bardzo dużej mierze skuteczny. Inna rzecz, czy tylko doraźnie i z jakimi konsekwencjami politycznymi na przyszłość.
Jak wspomniano, wyroki były "łagodne". Ale w ślad za tymi łagodnymi wyrokami na przywódców sądzonych bądź co bądź w świetle pokazowego procesu spadła wkrótce ogromna fala represji NKWD i polskiego Urzędu Bezpieczeństwa. Wyroki śmierci, morderstwa, wieloletnie więzienia i zesłania dotknęły tysiące zwykłych żołnierzy, oficerów, polityków niższego szczebla niż "szesnastu". Do tego ten proces też był potrzebny, aby usprawiedliwiać i uzasadniać inne bezprawie. Bezprawie trwające przez 45 lat niesławnej pamięci Polski Ludowej.
Podstępne zwabienie, brutalne porwanie, a wreszcie skazanie w procesie, który miał charakter kapturowy i pokazowy zarazem, szesnastu przywódców polskich, znalazło niewielki oddźwięk opinii publicznej na Zachodzie. Natomiast wśród przebywających tam wychodźców z Polski zapanowało oburzenie, ale też gorycz osamotnienia. Kazimierz Wierzyński - najwybitniejszy poeta emigracyjny, jeden z największych poetów polskich XX wieku - pod wpływem wydarzeń napisał wstrząsający wiersz "Na proces moskiewski". To poetycka wizja sprawy "szesnastu". Wierzyński był przez cały okres PRL zakazany w kraju przez cenzurę. W szczególności zakaz dotyczył wierszy z tomu "Krzyże i miecze", a w nim "Na proces moskiewski".
Józef Szaniawski


Na proces moskiewski

Oskarżajcie nas wszystkich,
nie tylko szesnastu,
Sądźcie poległych w grobie,
to też winowajcy,
Sądźcie szkielet,
co z wojny pozostał się miastu,
Gdy wyście jeszcze z diabłem
kumali się, zdrajcy.

Oskarżcie także wolność
- nieznane wam słowo,
Ten odwieczny zabobon,
co zawsze nas dzieli,
Cały kraj polski weźcie,
zamknijcie go w celi
I wprowadźcie pod sztykiem
na salę sądową.

I choć wyrok spiszecie w ciemnicach swych na dnie
By w kremlińskiej go potem
ujawnić asyście,
Jeszcze ten, kto jest wolny,
bez trudu odgadnie,
Że zbrodniarzem w tej sali nie my,
ale wyście.

My przyjmiemy wasz werdykt.
Nie zdoła was zawieść
Polska pamięć i długie pokoleń
wspomnienia,
Bo cokolwiek się stanie,
jak świat się pozmienia,
Niezmienna wasza przemoc i gwałt, i nienawiść.

Lecz kto wolny, a myśli,
że z oczu odpędzi
Upiora waszych jaskiń,
bagienny wasz opar,
Błądzi, bo moskiewskiego świat uląkł się sędzi,
Wolnych w walce opuścił,
ciemiężcę ich poparł.

I osądził się hańbą i skazał sam siebie,
Uciekłszy od rozumu,
szaleńczy trybunał,
I z diabłem się na polskich mogiłach pokumał
I potępiony będzie na ziemi i w niebie.

Kazimierz Wierzyński
"Nasz Dziennik" 2007-06-16

Autor: wa

Tagi: proces 16 nkwd okulicki stalin