Problem z kolorami
Treść
Jak to jest z tymi kolorami? Domagają się uwagi, lecz gdy dochodzi do naszego z nimi zbliżenia – wycofujemy się: lepiej za bardzo nie różnicować, bezpieczniej jest widzieć wszystko na czarno-biało. Zadziwiające, że w tak bogatym w kolory świecie, coraz więcej ludzi woli widzieć rzeczywistość właśnie tak, czarno-biało. Powtarzają z lubością słowa Pana Jezusa z Ewangelii: Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi (Mt 5, 37). Zatem albo jest tak, albo tak; dobrze lub źle; po naszemu, lub przeciw nam. Odcienie, niuanse, światłocienie to tylko rozmywanie jasnego obrazu rzeczywistości i prawdy. Tymczasem są jednak kolory – dużo ich więcej, niż tylko czerń i biel. I nawet, jeśli biel ostatecznie się składa z nich wszystkich, to każdy z nich ma tak wiele do powiedzenia, mieni się rozmaitością swoich odmian, refleksów czy pochodnych. Kto jest na to albo ma kłopoty ze wzrokiem, albo nie akceptuje otaczającej go rzeczywistości. Ewentualnie chce ją kształtować do własnych celów, zatem narzuca jej spolaryzowany obraz nie mający nic wspólnego z otaczającym nas światem. Dla takich ludzi wszystkim rządzą proste mechanizmy – najlepiej spiskowe. Kto ich nie uznaje, najwidoczniej jest w nie uwikłany. A życie jest i tak bezwzględną walką, w której nie ma miejsca na refleksję czy zachwyt. Liczy się szybkość i precyzja.
Skąd się bierze taka czarnobiała niechęć do kolorów? Sama w sobie jest przecież tak smutna, bezwzględna w swojej destrukcyjności? Poeta w medytacyjnej modlitwie próbuje to wyjaśnić:
Dziękuję Ci że nie jest wszystko tylko białe albo czarne
za to że są krowy łaciate
bladożółta psia trawka
kijanki od spodu oliwkowozielone
dzięcioły pstre z czerwoną plamą pod ogonem
pstrągi szaroniebieskie
brunatnofioletowa wilcza jagoda
złoto co się godzi z każdym kolorem i nie przyjmuje cienia
policzki piegowate
dzioby nie tylko krótkie albo długie
przecież gile mają grube a dudki krzywe
za to
że niestałość spełnia swe zadanie
i ci co tak kochają że bronią błędów
tylko my chcemy być wciąż albo albo
i jesteśmy na złość stale w kratkę
Kolory wymagają siły – aby wytrzymać napięcie wrażliwości, ale i głębię oraz moc refleksji. I sam zachwyt może być niebezpieczny – wszak wynosi nas z dotychczasowej, przewidywalnej orbity, otwierając nowe horyzonty. A przecież jego ukrytym celem zawsze jest pociągnąć nas za sobą – porwać, uwieść. Dokąd? Na pewno gdzie indziej niż tam, gdzie byliśmy do tej pory. Bo jak się połapać w kolorach – na przykład słoneczną jesienią, gdzie barwy liści prześcigają się w plastyczności i uroku? Jasne, że nie da się tego ogarnąć – a tym mniej skontrolować. Po prostu biorą nas w posiadanie i prowadzą, dokąd chcą. Mało tego – odciskają na sercu swój ślad, przemieniają ja, wciągają w wibrację, która jest ich udziałem. Owszem, z jednej strony chodzi tu o uniesione podmuchem wiatru zakręcenie w powietrzu, z drugiej jednak o żywość, dokładność i niepowtarzalność linii i barwnych konstelacji. Wszystko razem zachwyca i każe przystanąć. Tym samym jednak przeraża: wszak takie zatrzymanie wybija nas z biegu w jasno określonym kierunku, gdzie wiadomo, o co chodzi. Gdy pędzisz szybko, nie widzisz kolorów. Zlewają się w jedną plamę. A że w głowie musi być precyzyjny cel, najlepsza jest szachownica – właśnie czarno-biała kratka. Pokazuje sytuację, jaka jest, z obrazem szans obu stron pozostając świetnym punktem wyjścia do rozmaitych kalkulacji i strategii. Wyścig okazuje się faktycznie starciem, gdzie musi być zwycięzca.
I tak już może tylko kolory – czy te jesienne, czy te wiosenne kwitnących łąk – ale może też i te ze skrzętnie zakomponowanych zakątków obrazów flamandzkich mistrzów, czy z pełnych harmonii renesansowych pejzaży lub też rozedrganych płócien impresjonistów – może już tylko one są w stanie zatrzymać nas na moment.
I to też nie jest takie łatwe, bo możliwe jedynie w chwili, gdy nie robimy sobie selfie – gdy staniemy, pewnie nieco przypadkiem w szczelinie drzwi miedzy światem a naszym życiem. Bo czyż nie jest coraz bardziej tak, że tkwiąc – mało tego, wikłając się coraz bardziej w tę naszą czarnobiałą kratkę – tracimy kontakt ze światem, tym prawdziwym, kolorowym, zachwycającym, ale i problematycznym. Jak to jest? Gdzie jest sens? Gdzie się schronić i znaleźć bezpieczeństwo – zwłaszcza, kiedy nawet bogactwo barw, kształtów i odcieni może przerażać? Nic dziwnego, że wtedy poczciwa, czarnobiała kratka staje się tak pożądana. Miałaby więc ona ostatecznie stać się alternatywą dla kolorowego świata? Czyżby kolory oczekiwała zagłada, wynikająca zwyczajnie z naszego do nich nie dorastania, z lęków chcących ostatecznie wyssać z nas wrażliwość i dar zadziwienia? Póki co, być może już sama świadomość tego dylematu, to dużo. Nawet jeśli wnioski niekoniecznie okażą się optymistyczne:
Gomer stoi w szczelinie drzwi
teraz
między światem
a cichym
Bożym powiewem.
Między nocą
a dniem
wszystko jest teraz
w czarnobiałą kratkę –
na cokolwiek patrzysz [Wiersz nosi tytuł Czarnobiałe].
Bo kolory i tak pozostaną i są – czy tego chcemy czy nie. I malowany nimi jesienny las, i wiosenna łąka. Najprościej i najlepiej je przyjąć – takie jakie są – i jak życie, które nie jest wykresem na czarnobiałej kratce ani nawet partią szachów. Raczej należałoby tu zastosować zalecenie św. Benedykta co do koloru ubrania czy obuwia mnichów: Nad kolorem tych wszystkich rzeczy ani nad ich wyglądem niech się bracia nie zastanawiają, ale niech noszą takie, jakie można znaleźć w kraju, w którym żyją, albo jakie można taniej sprawić (RB 55, 7) Co za, chciałoby się rzec, „ekologiczna” wizja? Nawet, jeśli jeden benedyktyński mistrz nowicjatu tłumaczył owo niezastanawianie się nad kolorem wybieraniem zawsze czarnego, raczej nie o to chodzi. Nawet, jeśli benedyktyni są czarni, cystersi biało czarni, kameduli biali – co może wydawać się jakąś wielką czarnobiałą kratą – to jednak najważniejsze jest to „niezastanawianie się”. Chodzi oto, by po prostu, przyjąć takie, jakie są – kolory, konteksty, kształty, wszystko. Bez kombinacji, redukcji, kreślenia – raczej „nosząc” je pokornie – w sercu, w wyobraźni, na sobie, w życiu. W ten sposób ocalimy kolory świata.
„Selfie z Regułą” to nowy cykl felietonów, których autorem jest Bernard Sawicki OSB, obecnie wykładowca w Papieskim Ateneum św. Anzelma w Rzymie i Koordynator Instytutu Monastycznego.
Źródło: ps-po.pl, 24 października 2018
Autor: mj
Tagi: Problem z kolorami