Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Próba sił na kijowskich placach

Treść

Mimo zapowiedzi o zaprzestaniu protestów na czas świąt przeciwni rozwiązaniu parlamentu członkowie prorosyjskiej koalicji ponownie wyszli wczoraj na kijowski Majdan Niepodległości. Na dziś wiec zapowiedziały ugrupowania prozachodnie. W świątecznym wystąpieniu prezydent Juszczenko podtrzymał swą decyzję o rozwiązaniu parlamentu.



Członkowie prorosyjskiej koalicji z Partii Regionów Ukrainy, socjalistów i komunistów w przyjętym wczoraj specjalnym dokumencie podkreślili, że prezydent naciska na Trybunał Konstytucyjny, domagając się od jego członków wydania pozytywnego werdyktu w sprawie legalności dekretu. "Dzisiejsze wydarzenia mogą doprowadzić Ukrainę do sytuacji obserwowanej niedawno w Jugosławii" - ostrzegli deputowani. Podkreślili ponadto, że jeśli konflikt toczący się wokół prezydenckiego dekretu nie zostanie rozstrzygnięty, będą się domagać przeprowadzenia jednoczesnych wyborów prezydenckich, parlamentarnych, a także referendum w sprawie członkostwa Ukrainy w NATO. Zdaniem przywódcy Komunistycznej Partii Ukrainy Petra Symonenki, decyzja Juszczenki o rozwiązaniu parlamentu była podjęta w celu "przekazania Ukrainy pod kontrolę NATO" i rozmieszczenia tu amerykańskiej tarczy antyrakietowej.
Deputowani przyjęli także apel do rządów i parlamentów państw europejskich o przysłanie na Ukrainę obserwatorów.
Według zwolenników Janukowycza, w najbliższych dniach do Kijowa przybędzie nawet 60 tys. osób, aby protestować przeciw polityce prezydenckiej.
Dziś na wielkim wiecu spotka się także prozachodnia opozycja z Bloku Julii Tymoszenko, Naszej Ukrainy i ruchu społecznego byłego ministra spraw wewnętrznych Jurija Łucenki. Kryzys polityczny na Ukrainie wybuchł na początku zeszłego tygodnia, kiedy prezydent Juszczenko ogłosił dekret o rozwiązaniu parlamentu i przedterminowych wyborach. Koalicja, na której czele stoi premier Wiktor Janukowycz, uznała dokument za niezgodny z konstytucją i odmówiła jego wykonania.
Eugeniusz Tuzow-Lubański, Kijów BF, PAP
"Nasz Dziennik" 2007-04-10

Autor: wa