Próba kneblowania niezależnych mediów
Treść
Z poseł Iwoną Arent (PiS), członkiem sejmowej Komisji Regulaminowej i Spraw Poselskich, rozmawia Wojciech Wybranowski Czy parlamentarzystom przeszkadzają w Sejmie dziennikarze? - To zależy, jakim parlamentarzystom. Chyba takim, którym w ogóle jacykolwiek dziennikarze przeszkadzają. Nam, posłom Prawa i Sprawiedliwości, żaden dziennikarz nie przeszkadza, jesteśmy za wolnością słowa i prawdziwym opisywaniem rzeczywistości. Jeżeli żurnaliści to robią, to jesteśmy jak najbardziej za tym, by w Sejmie byli, opisywali i pokazywali społeczeństwu to, co się tam dzieje. Jednak przygotowując nowy regulamin, który służy za parawan do wytłumaczenia restrykcji, jakie dotknęły dziennikarzy "Naszego Dziennika", ale też - choć na mniejszą skalę - innych mediów, przedstawiciele Biura Prasowego tłumaczyli, że to na żądanie samych parlamentarzystów, którym ponoć przeszkadzały "tabuny dziennikarzy"... - Panie redaktorze, pierwszy raz o czymś takim słyszę! Jestem członkiem sejmowej Komisji Regulaminowej i Spraw Poselskich, która zajmuje się wszystkimi sprawami dotyczącymi funkcjonowania posłów, i do mnie jako członka tej komisji nie docierały żadne informacje od któregokolwiek z posłów, jakoby były jakieś problemy z dziennikarzami, że komuś dziennikarze przeszkadzają. To dla mnie absolutna nowość. A jeśli chodzi o decyzję pana Jarosława Szczepańskiego, szefa Biura Prasowego, który odmówił dziennikarzom "Naszego Dziennika" od wielu lat pracującym w Sejmie stałych kart prasowych, to być może jest to jego osobista zemsta za to, co o nim pisali. Być może to jego odwet. Czy ma Pani na myśli publikacje, w których przedstawialiśmy informacje Komisji Likwidacyjnej WSI i dr. Sławomira Cenckiewicza z IPN o związkach pana Szczepańskiego z WSI, wreszcie - o jego wtargnięciu na tajne posiedzenie Sejmu? - Dokładnie o to mi chodzi. Być może ograniczenie możliwości pracy dziennikarzy w Sejmie to jego rewanż za krytyczne w stosunku do jego osoby publikacje. Dotarły też do nas informacje, że PiS domagało się w tej sprawie zwołania nadzwyczajnego posiedzenia sejmowej Komisji Regulaminowej i Spraw Poselskich... - Tak, widzimy potrzebę zwrócenia się z wnioskiem do przewodniczącego komisji o zwołanie nadzwyczajnego posiedzenia i zajęcie się punktem dotyczącym sprawy szykanowania dziennikarzy i działań Biura Prasowego Sejmu w tej sprawie. Skoro jesteśmy komisją odpowiedzialną za sprawy poselskie, regulaminowe i funkcjonowanie Sejmu, to nie może być tak, by jakiś urzędnik podejmował decyzje w tych sprawach bez naszej wiedzy. Powinniśmy całą sytuację omówić, czy to jest zgodne z oczekiwaniami posłów, czy nie. Takie posiedzenie komisji jest niezbędne. Szef Biura Prasowego Kancelarii Sejmu Jarosław Szczepański cały czas tłumaczy, że pewne ograniczenia dotknęły większość redakcji. Dziwnym trafem, patrząc na to proporcjonalnie, najwięcej negatywnych decyzji dotyczących kart stałego wstępu do Sejmu dotyczy dziennikarzy mediów niezwiązanych z obozem rządzącym... - To skandaliczne zachowanie. To próba zamknięcia ust niezależnym mediom. Wychodzi na to, że jeżeli jakiś dziennikarz relacjonujący pracę Sejmu pisze prawdę, to próbuje mu się teraz kneblować usta, bo ta prawda jest dla niektórych osób niewygodna. Sprawa ma ewidentnie charakter politycznego rewanżu, zemsty na niezależnych, prawicowych mediach. Widocznie komuś chodzi o to, by w Sejmie funkcjonowali tylko tacy dziennikarze, którzy będą pisali "jedynie słuszne" materiały. Jaką widzi Pani możliwość cofnięcia tych krzywdzących dziennikarzy decyzji? - Pierwszym takim działaniem, jakie podejmiemy, będzie zwołanie komisji sejmowej w tej sprawie. Po drugie, wspólnie z posłem Zbigniewem Girzyńskim wystosowaliśmy do marszałka Komorowskiego pismo o wyjaśnienie tej sytuacji. Zastanowimy się również, jakie kroki możemy podjąć, żeby cofnąć tę sytuację, bo ona nie jest normalna. Na pewno tak tej sprawy nie zostawimy. Dziękuję za rozmowę. "Nasz Dziennik" 2008-04-07
Autor: wa