Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Prezydent Łukaszenka w opałach

Treść

Berlin (PAP) - Podwyżka cen rosyjskiego gazu dla Białorusi ma podłoże polityczne i może prowadzić do wchłonięcia przez Rosję kraju rządzonego przez białoruskiego dyktatora Alaksandra Łukaszenkę - tak we wtorek niemiecka prasa komentuje podpisane w ostatniej chwili porozumienie gazowe na rok 2007.
Białoruś zobowiązała się w tym dokumencie do płacenia rosyjskiemu dostawcy, koncernowi Gazprom, 100 dolarów (76 euro) za każde 1000 metrów sześciennych gazu ziemnego.

"Alaksandr Łukaszenka znalazł się w opałach" - czytamy w dzienniku "Frankfurter Allgemeine Zeitung".

Zdaniem gazety, prezydent Rosji Władimir Putin zastosował wobec swojego najwierniejszego geopolitycznego sojusznika "zasadę maksymalizacji zysku". Powodem są zbliżające się w Rosji wybory - uważa gazeta. "FAZ" wyjaśnia, że Gazprom osiąga zyski tylko za granicą, zaś rosyjskie władze nie chcą podnosić cen gazu dla własnego społeczeństwa, bojąc się reakcji obywateli. W tej sytuacji kolej przyszła na kraje poradzieckiej Wspólnoty Niepodległych Państw - czytamy.

Kreml uważa, że nawet gdyby Łukaszenka chciał dokonać wolty w polityce zagranicznej i otworzyć się na Zachód, ostatni dyktator Europy nie znajdzie tam posłuchu - tłumaczy "FAZ". Rosja nie wierzy w to, że Białorusini zgromadzą się teraz wokół "patrioty" Łukaszenki, a bunt "w ramach systemu" byłby raczej po jej myśli - dodaje gazeta.

Rosyjska polityka stawia Łukaszenkę w niewygodnej sytuacji - ocenia "FAZ". Białoruski dyktator nie może już dłużej utrzymywać, że jego polityka gospodarcza, jak pisze dziennik - "rodzaj socjalizmu z epoki kamienia łupanego" - jest cudowną receptą na wzrost gospodarczy. Społeczeństwo białoruskie widzi, że powodziło mu się "w miarę znośnie" dzięki tanim surowcom z Rosji.

Tylko demokratyczna opozycja na Białorusi zyskała potwierdzenie swych przewidywań. Stale ostrzegała przed tym, że gospodarka Łukaszenki wytrzyma tylko tak długo, jak długo Rosjanie będą ją wspierać" - pisze "FAZ".

Podwyżka cen gazu jest "nauczką" dla Łukaszenki - ocenia "Sueddeutsche Zeitung". Zdaniem gazety Moskwa nie zamierza już dłużej wspierać gospodarki nakazowej na Białorusi. "Nie ma żadnego powodu, by to czynić. Łukaszenka jako polityk, który sfałszował wybory i narusza prawa człowieka, całkowicie odizolował się od Zachodu i stał się całkowicie uzależniony od Rosji. Teraz musi zapłacić za to rachunek" - czytamy.

Autor komentarza apeluje do Zachodu, by z większą uwagą śledził wydarzenia w Rosji. "Odbiorcy gazu na Zachodzie muszą wiedzieć, że w razie konieczności Gazprom jest gotów do przeforsowania swoich żądań cenowych z dużą brutalnością" - pisze "SZ".

"Tagesspiegel" zwraca uwagę, że kraje europejskie - inaczej niż podczas ubiegłorocznego konfliktu o cenę gazu z Ukrainą - powstrzymywały się tym razem od komentowania rosyjsko- białoruskiego sporu.

Jest to zrozumiałe, ponieważ autokratyczny reżym Łukaszenki raczej nie cieszy się sympatią na Zachodzie - zauważa autor. "Można jednak wątpić, czy takie postępowanie jest roztropne. Rosja nie zaprzestanie prób szantażu tylko dlatego, że Europa będzie chowała głowę w piasek. Najbardziej skuteczną polityką przeciwko moskiewskiemu imperializmowi energetycznemu byłoby drastyczne zmniejszenie naszej zależności od dostaw energii" - uważa "Tagesspiegel".
(PAP)
"Gazeta Prawna" 2007-01-03

Autor: wa