Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Prezydent Klaus rozczarowany postawą senatorów

Treść

Izba wyższa czeskiego parlamentu większością 54 na 79 obecnych podczas głosowania senatorów opowiedziała się za ratyfikacją traktatu lizbońskiego. Dyskusja nad dokumentem trwała 5 godzin. Grupa senatorów z ramienia Obywatelskiej Partii Demokratycznej (ODS) zapowiedziała ponowne wystąpienie do Trybunału Konstytucyjnego. Przeciwny zapisom dokumentu jest również prezydent Vaclav Klaus.

- Będziemy przekonywać prezydenta Vaclava Klausa, aby odmówił podpisania ratyfikacji - powiedział w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" senator ODS Jaroslav Kubera. Dodał, iż po raz kolejny zostanie złożony wniosek do Trybunału Konstytucyjnego w celu ponownego przeanalizowania, czy zapisy z Lizbony są zgodne z czeską ustawą zasadniczą. - Dyskusja nad dokumentem była długa, trwała aż 5 godzin - relacjonował Kubera, stwierdzając, iż główne obawy przeciwników ratyfikacji dotyczyły przekazania nadmiernej władzy do Brukseli oraz przekształcenia Unii Europejskiej w socjalistyczny blok. Ratyfikację, obok socjaldemokratów (CSSD) i chadeków (KDU-CSL), poparło 5 członków Otwartego Klubu Demokratycznego, komunista oraz 12 deputowanych z ramienia ODS.

Przeciwko ratyfikacji głosowało 19 senatorów z ramienia Obywatelskiej Partii Demokratycznej. Dwóch komunistów i 4 członków ODS wstrzymało się od głosu. Postawę senatorów, którzy opowiedzieli się za ratyfikacją, w ostrych słowach skrytykował prezydent Vaclav Klaus. - To jest bardzo smutny przykład kolejnej porażki znaczącej części naszych politycznych elit, podobne znamy doskonale z różnych analogicznych momentów w historii Czech - podsumował. Dodał, iż czuje się rozczarowany, że po "bezprecedensowym nacisku ze strony polityków i mediów tak ze sceny rodzimej, jak i międzynarodowej" niektórzy senatorowie podpisali traktat lizboński, tym samym oddając pozycje, jakie mieli za zadanie utrzymać, i tym sposobem również własną obywatelską i polityczną nienaruszalność. Oświadczył przy tym, iż w jego najbliższym rozkładzie zajęć nie ma obecnie miejsca na podpisanie traktatu z powodu irlandzkiego "nie" dla tego dokumentu. Prezydent od dawna uzależniał podpisanie traktatu od stanowiska Irlandii oraz sądowego rozstrzygnięcia zgodności zapisów z czeskim prawem.

Ze względu na wynik dzisiejszego głosowania szeregi ODS zdecydowała się opuścić Alena Paralova, znana w ugrupowaniu jako zwolenniczka poglądów głowy państwa w sprawie wprowadzenia w życie unijnej konstytucji. Decyzja deputowanej nie była dla nikogo zaskoczeniem, gdyż w czeskich kuluarach od kilku miesięcy mówiło się o jej planach opuszczenia ODS. Ona sama przyznała wczoraj, iż tę decyzję podjęła już dawno.

Nie bez wpływu na wynik senackiego głosowania była intensywna agitacja ze strony ustępującego premiera Czech Mirka Topolanka, który ostrzegł, iż odrzucenie traktatu reformującego Unię Europejską będzie "wstydliwym" momentem w dziejach kraju. Wezwał przy tym senatorów do opowiedzenia się za ratyfikacją.

- Nie stać nas na kolejny wstydliwy moment po gabinetowym przewrocie w połowie unijnej prezydencji - oświadczył, dodając, iż sam nie przyjmuje traktatu lizbońskiego z entuzjazmem, lecz traktuje jako "cenę przynależności do klubu". - Głosowanie na "nie" będzie oznaczało skończenie z jednym z naszych priorytetów, promowaniem rozszerzenia Unii Europejskiej - stwierdził. Dodał, że nieprzyjęcie traktatu "wzmocniłoby tendencję podziałów w Unii". - Unia Europejska podzieli się na dwa obozy: kraje tzw. starej Unii i "peryferie UE", gdzie znajdą się m.in. Czechy. To zaś - podkreślił - umocniłoby z kolei wpływy Rosji w należących do Wspólnoty krajach postkomunistycznych. Eksperci, w tym były doradca prezydenta Vaclava Klausa, ocenili te argumenty jako absurdalne, fałszywe i obliczone na wywołanie wśród obywateli poczucia zagrożenia.

Anna Wiejak

"Nasz Dziennik" 2009-05-07

Autor: wa