Prezydencie, idź do sądu
Treść
Prawnicy radzą prezydentowi Niemiec Christianowi Wulffowi złożenie do sądu wniosku o zbadanie zgodności z prawem przyznawania mu kredytów przez banki i zaciągnięcia wysokiej prywatnej pożyczki. Zarząd banku w Stuttgarcie już zażądał wyjaśnień, na jakich zasadach udzielano kredytów Wulffowi.
Profesor prawa, konstytucjonalista Joerg Detlef-Kuehne, stwierdził, że jedynym wyjściem dla prezydenta jest samooskarżenie się przed Trybunałem Sprawiedliwości w Hanowerze, który musiałby sprawdzić zasadność wszelkich zarzutów o nieprawidłowości dotyczące kredytów i pożyczek Christiana Wulffa. Sprawa trafiłaby do sądu w stolicy Dolnej Saksonii, bo zarzuty wobec prezydenta dotyczą okresu, gdy był on premierem tego landu. Jak tłumaczy prof. Detlef-Kuehne, landowy trybunał na podstawie art. 40 konstytucji Dolnej Saksonii ma prawo do takich działań wobec obecnych oraz byłych urzędników wyższego szczebla. Byłoby to honorowym i odważnym rozwiązaniem, ale dla prezydenta także niebezpiecznym, nie wiadomo bowiem, jakie ostateczne orzeczenie wydaliby sędziowie.
Prezydent Christian Wulff utrzymuje, że jest niewinny, choć przyznał się do błędu i przeprosił za swoje zachowanie, które polegało na zatajeniu pół miliona euro prywatnej pożyczki. Krytyka głowy państwa jednak nie milknie, teraz bowiem wyjaśnień od prezydenta dotyczących pożyczek zażądał zarząd banku krajowego BW w Stuttgarcie (Badenia-Wirtembergia). Były premier tego landu Guenther Oettinger zapewnia, że nic nie wiedział o pożyczkach Christiana Wulffa zaciągniętych w podległym mu banku. Także ówczesny krajowy minister finansów Willi Staechele twierdzi, że nie miał nic wspólnego z pożyczaniem pieniędzy Wulffowi. Tymczasem już ponad 70 proc. Niemców deklaruje, że straciło zaufanie do prezydenta, a ponad połowa nie wyklucza jego dymisji. Według sondażu portalu Welt Online za odejściem Wulffa opowiada się aż 78 proc. respondentów. Co prawda, większość niemieckich polityków zarówno z koalicji, jak i opozycji odrzuca taką ewentualność, ale przyznaje, że obecna debata szkodzi wizerunkowi prezydenckiego urzędu.
Christian Wulff pożyczył w 2007 roku od swojego przyjaciela - biznesmena Egona Geerkensa, 500 tys. euro na zakup domu (formalnie pożyczki udzieliła żona Geerkensa) i zataił przed senatorami z Hanoweru tę pożyczkę. Przy okazji Wulffowi wypomina się inne podejrzane kontakty z ludźmi biznesu, kontynuowane także w czasie prezydentury.
Waldemar Maszewski, Hamburg
Nasz Dziennik
Autor: wa