Premier zablokował rozmowy
Treść
Rozmowy m.in. z udziałem zagranicznych polityków, mające zażegnać konflikt między władzami Ukrainy a opozycją, utknęły w martwym punkcie po tym, jak ubiegający się o prezydenturę premier Wiktor Janukowycz odmówił podania się do dymisji. Przedstawicielka opozycji zapowiedziała, że jeśli jej kandydaci obejmą rządy w kraju, nie zmienią się stosunki gospodarcze z Rosją, mimo poparcia jej władz udzielanego obecnej administracji. Na wczorajszym spotkaniu z przedstawicielami frakcji parlamentarnych Kuczma oświadczył, że bez zgody premiera Janukowycza nie zwolni go ze stanowiska. Informację tę podał przewodniczący parlamentu Wołodymyr Łytwyn, wyrażając nadzieję, że prezydent może z czasem zmienić zdanie. Niedawno parlament ukraiński przyjął wotum nieufności dla rządu Janukowycza, ostateczną decyzję w tej sprawie musi jednak podjąć prezydent.
Wczoraj Kuczma zaakceptował jedynie podjętą już wcześniej pod naciskiem opozycji decyzję Janukowycza, by wziął urlop do wyborów prezydenckich. Obowiązki premiera ma pełnić obecny wicepremier Mykoła Azarow. Ostatnie kroki prezydenta Kuczmy świadczą o tym, że po okresie strachu przed akcjami protestu opozycji przeszedł do ofensywy, żeby za wszelką cenę zachować obecne status quo.
Do ataku przeszła również jego administracja. Prokurator generalny Ukrainy Hennadij Wasiliew (człowiek klanu donieckiego) zagroził Juszczence wszczęciem sprawy karnej za próby dokonania zamachu stanu.
Sprawa ta była również tematem trzeciego okrągłego stołu w sprawie rozwiązania konfliktu opozycji z władzami. Rozpoczął się on w poniedziałek w nocy, a zakończył wczoraj nad ranem. Rozmowy odbywały się pod Kijowem w miejscowości Koncza Zaspa, gdzie mieszczą się wille wysokiej rangi decydentów ukraińskich. Uczestniczyli w nich po raz kolejny prezydent Leonid Kuczma, obydwaj kandydaci na prezydenta - Wiktor Juszczenko i Wiktor Janukowycz, oraz prezydenci Aleksander Kwaśniewski i Valdas Adamkus, a także szef dyplomacji Unii Europejskiej Javier Solana. Trwające ponad 6 godzin negocjacje nie przyniosły jednak konkretnych wyników. Stronom nie udało się porozumieć w sprawie dymisji rządu Janukowycza, który oświadczył, że nie ustąpi. Opozycja zareagowała na to odmową uchwalenia w pakiecie projektu reformy konstytucyjnej. Porozumiano się jednak co do zmian, jakie mają być wprowadzone do ordynacji wyborczej. Uzgodniono też zmianę składu Centralnej Komisji Wyborczej, co ma zagwarantować uczciwą powtórkę drugiej tury wyborów, 26 grudnia.
Ukraiński politolog Ołeksandr Majstrenko, komentując obrady, uznał, że zachodni obserwatorzy są wykorzystywani przez Kuczmę. - Dziwię się temu, że Solana i Kwaśniewski nie rozumieją, iż Kuczma ich wykorzystuje. Proszę tylko zauważyć, że jak tylko pełniący obowiązki prezydent Kuczma jest przyciśnięty przez opozycję do muru, to natychmiast zaprasza kolegę Kwaśniewskiego, który przywozi ze sobą do Kijowa kogoś z decydentów europejskich. I w taki sposób odbywa się przedłużanie agonii zbankrutowanego prezydenta i jego reżimu. Czy to jest w interesie Europy zapewnić nietykalność kryminalną Leonidowi Kuczmie i jego kryminalnemu otoczeniu oraz ograniczać uprawnienia demokratycznej opozycji? - dziwił się Majstrenko. Takie krytyczne nastawienie wobec udziału zagranicznych polityków w rozmowach z Kuczmą udziela się także tysiącom demonstrujących obywateli ukraińskich.
Jedna z najbardziej popularnych przedstawicielek ukraińskiej opozycji była wicepremier Julia Tymoszenko w rozmowie z brytyjską gazetą "The Independent" uznała, że w ciągu ostatnich czterech lat siła klanów ze Wschodu okrzepła tak bardzo, że jeśli teraz naród nie odzyska władzy, nigdy nie uda się mu tego osiągnąć. Na pytanie, co w takim razie chce zrobić opozycja, jeśli wygra walkę o władzę, i czy wystąpi przeciwko oligarchom, Tymoszenko odpowiedziała: "Nie możemy zacząć od gospodarki". "Musimy ponownie ustanowić rządy prawa i wolną prasę. Poza tym oligarchowie to tchórze. Tak szybko, jak zdadzą sobie sprawę, że system się zmienił, będą zmuszeni zmienić swoje metody albo znajdą się w więzieniu" - zapowiedziała Tymoszenko.
Z kolei w wywiadzie dla rosyjskiej "Niezawisimoj Gaziety" (wydanie wczorajsze) powiedziała ona, że stanowisko, które obrał wobec wyborów prezydenckich na Ukrainie prezydent Rosji Władimir Putin, jest "drobnym błędem politycznym" i że Kijów pozostanie dla Moskwy przewidywalnym i pewnym partnerem. Wcześniej Putin zaangażował się w kampanię wyborczą Janukowycza i niemal oficjalnie wspierał jego kandydaturę. "Niezależnie od tego, kto zostanie prezydentem, stosunki między Rosją a Ukrainą pozostaną ciepłe i przyjacielskie, nie możemy sobie pozwolić na zerwanie więzów, które istnieją pomiędzy obu naszymi krajami i które znacznie wykraczają poza politykę. Różnica polega tylko na tym, że z Wiktorem Juszczenką te stosunki nie będą się opierały na zakulisowych porozumieniach pomiędzy klanami" - wyjaśniła Tymoszenko. "Zamierzamy ustanowić wyjątkowe i równe warunki dla wszystkich, którzy będą działali na Ukrainie. To oznacza, że rosyjskie firmy będą mogły bez ograniczeń pracować według cywilizowanych i równych dla wszystkich reguł, a także, że rosyjski kapitał będzie miał wolny dostęp do ukraińskiej prywatyzacji, bez płacenia kilkumilionowych łapówek" - dodała Tymoszenko, która liczy na stanowisko premiera w nowych władzach Ukrainy.
Prezydent Rosji, który wcześniej dwukrotnie gratulował zwycięstwa premierowi Wiktorowi Janukowyczowi, w poniedziałek podczas wizyty w Ankarze powiedział, że Rosja będzie współpracować z "którymkolwiek z wybranych na Ukrainie liderów". Jednocześnie ponownie skrytykował interwencję Zachodu na Ukrainie. Ostrzegł też przed dawaniem rad w duchu "kolonialnym", dzielących kraj.
Odpowiadając wczoraj na te zarzuty, amerykański sekretarz stanu Colin Powell odrzucił podczas wizyty w Bułgarii sugestie Rosji, jakoby Zachód starał się zwiększyć swą sferę wpływów na Ukrainie. - Nie uczestniczymy w rywalizacji, nie żądamy, by wybierano między Wschodem a Zachodem na Ukrainie, w Europie Wschodniej czy na Kaukazie - tłumaczył dziennikarzom Powell, który przybył do Sofii w poniedziałek wieczorem na spotkanie ministerialne Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE). Pojęcie "sfery wpływów" nie jest właściwe dla obecnej sytuacji. Chodzi o pozwolenie krajowi, by wybrał, jak chce być rządzony i kogo chce mieć za przyjaciół - stwierdził sekretarz stanu USA.
Eugeniusz Tuzow-Lubański, Kijów
BM, PAP
"Nasz Dziennik" 2004-12-08
Autor: kl