Premier uspokaja przedsiębiorców
Treść
Wystarczyły dwie godziny rozmowy z szefami największych organizacji biznesowych, by premier Kazimierz Marcinkiewicz zmienił ich nastawienie wobec rządowego programu gospodarczego. Nie przekonał tylko Henryki Bochniarz, mającej chyba problemy z powrotem do biznesu z Partii Demokratycznej. Ten program ma szanse - mówią przedsiębiorcy o planach rządu, a wyliczenia o horrendalnych kosztach jego realizacji "były na wyrost".
- Rozmowa z premierem uspokoiła przedsiębiorców, choć pozostały różne podejścia do wielu kwestii - powiedział wczoraj przewodniczący Rady Przedsiębiorczości, prezes Business Centre Club (BCC) Marek Goliszewski po spotkaniu z premierem Kazimierzem Marcinkiewiczem. Oficjalnie poinformował "rynki i inwestorów", że ten program ma szanse, a wyliczenia BCC o horrendalnych kosztach planów rządu "były na wyrost".
- Nie mieliśmy pojęcia, że pewne rzeczy można realizować inaczej - przyznał Goliszewski.
Jego optymizm tonowała Henryka Bochniarz, która przypomniała koledze, że dopiero za tydzień Rada Przedsiębiorczości zajmie oficjalne stanowisko wobec programu rządu Marcinkiewicza. I faktycznie, patrząc na listę postulatów przedsiębiorców, trudno uznać, by ta ocena była pozytywna.
Rada oczekuje od rządu zapewnienia niskich, prostych i stabilnych podatków zmierzających w stronę podatku liniowego (tu PiS mówi stanowcze NIE), obniżenia kosztów pracy, uproszczenia rozliczeń PIT i CIT oraz objęcia podatkiem dochodowym działalności rolniczej (także sprzeciw premiera). Organizacje oczekują ograniczenia deficytu budżetowego oraz zmniejszenia wydatków publicznych niesłużących rozwojowi (a zatem i wydatków socjalnych - w innym postulacie Rada właśnie je wskazuje jako źródło finansowania transportu), przyjęcia kilkuletniego horyzontu planowania budżetowego skorelowanego z Narodowym Planem Rozwoju i Krajowym Programem Reform. Inne postulaty - to dokończenie prywatyzacji po ustaleniu "wąskiej listy przedsiębiorstw" (rząd w programie ma tę listę rozbudowaną do kilkudziesięciu podmiotów), które mają pozostać własnością państwa, czy zmniejszenie korupcji poprzez ograniczanie możliwości ingerencji polityki w biznes oraz jasne i czytelne kryteria decyzji podejmowanych w administracji. Goliszewski uważa jednak, że powołanie Centralnego Urzędu Antykorupcyjnego jest złym pomysłem.
- Gdy ludzie będą mieli pieniądze, gdy urzędnicy będą dużo zarabiać, nie będzie problemu korupcji - twierdzi. Warto jednak zauważyć, że także w krajach, gdzie mamy do czynienia z taką sytuacją, korupcja nadal kwitnie.
Premier jeszcze raz zapewnił, że w autopoprawce do budżetu na 2006 r. będzie zapisana "kotwica" w postaci deficytu budżetowego na poziomie 30 mld zł, a wydatki na cele socjalne zaplanowane w exposé nie przekroczą miliarda złotych.
- Co do 2006 r. można być spokojnym, bo tu niewiele złego da się zrobić - uszczypliwie komentowała zapewnienia premiera Henryka Bochniarz.
W tym samym czasie gdy premier przekonywał przedsiębiorców, sekretarz generalny SLD Grzegorz Napieralski poinformował o możliwym złożeniu wniosku o wotum nieufności dla minister finansów Teresy Lubińskiej.
- W braku profesjonalizmu pani minister widzę wielkie zagrożenie dla Polaków i Polski i apeluję do premiera, by z tej sytuacji wyciągnął wnioski - powiedział w Szczecinie - mieście, w którym Lubińska pracowała na uczelni. Jest tam także radną. Napieralski utrzymuje, że "niewłaściwe" wypowiedzi pani minister o hipermarketach w powiązaniu z brakiem koalicji PO i PiS "doprowadziły do zwiększenia zadłużenia Polski wobec innych krajów o 6,5 mld zł". Napieralski insynuował, że podobno rozważana jest zmiana na stanowisku ministra finansów. W myśl powtarzanych od paru dni plotek, to Cezary Mech - dziś podsekretarz stanu w resorcie - miałby objąć to stanowisko. Według naszych informacji, nie jest to realny scenariusz.
Mikołaj Wójcik
"Nasz Dziennik" 15 listopada 2005
Autor: mj