Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Premier: tak lub nie

Treść

Dwaj premierzy - Jerzy Buzek oraz Marek Belka, stawili się wczoraj przed komisją śledczą ds. PKN Orlen. Pierwszy z nich pytany był głównie o doświadczenia z nadzoru nad służbami specjalnymi i koncepcji prywatyzacji sektora naftowego w Polsce. Marek Belka odpowiadał na pytania związane z jego funkcją wicepremiera w rządzie Leszka Millera.
Jak można się było spodziewać, oba przesłuchania wzbudziły emocje po różnych stronach stołu. Gdy przesłuchiwany był Buzek, lewa strona pytała o rzekomo sfałszowany konkurs na prezesa PKN Orlen wygrany przez Modrzejewskiego (Andrzej Celiński z SdPl), nominację córki byłej marszałek Senatu Alicji Grześkowiak do rady nadzorczej płockiego koncernu (Andrzej Różański z SLD), udział w decyzjach kilku firm państwowych o zainwestowaniu w Telewizję Familijną (Andrzej Aumiller z UP). Buzek na wszystkie te pytania odpowiadał spokojnie, choć pytających nie przekonał. Podobnie zresztą jak Belka posłów prawicy.
Roman Giertych (LPR) pytał byłego premiera o sposoby koordynacji służb specjalnych i postępowania w przypadku wykrycia szpiegostwa. Później wrócił do tych pytań, przesłuchując Belkę. Co ciekawe, schematy przedstawiane przez obu premierów dość znacznie się różniły. Jak jednak wykazały inne pytania zadawane Belce, niewiele rzeczy interesuje go jako premiera. Nie zapytał np. Jerzego Hausnera o efekty jego wizyty w Rosji. Giertych zapytał Belkę, czy to on podjął decyzję o zatrzymaniu Marcina T., byłego asystenta społecznego przewodniczącego komisji Józefa Gruszki (PSL). Premier zaprzeczył, a potem przyznał, że dowiedział się o tym "tuż przed albo w trakcie wizyty w Hiszpanii". Premier był w Madrycie w piątek, a już w środę o sprawie szpiegostwa Marcina T. było głośno. Belka powiedział też, że nie podejmował decyzji o wydaleniu Rosjanina, który kontaktował się z Marcinem T. Miał się o sprawie dowiedzieć z notatki służbowej. Wcześniej Buzek mówił, że w takich sytuacjach decyzja zapada na "najwyższych szczeblach". Następnie Belka niezbyt chciał rozmawiać z Antonim Macierewiczem (RKN) na temat swojej misji do Bank of New York, gdzie pod koniec 2001 r. miał przekonywać posiadaczy akcji depozytowych, by zagłosowali za odwołaniem Modrzejewskiego. Premier nie potrafił powiedzieć, czy o podjętych tam decyzjach zostali poinformowani akcjonariusze PKN Orlen. - Bardzo proszę odpowiedzieć na pytanie: tak lub nie - dociekał Macierewicz. - Tak lub nie - odparł Belka. Zdaniem ekspertów, istniał taki obowiązek.
Mikołaj Wójcik

"Nasz Dziennik" 2005-03-15

Autor: ab