Premier miał wąskie pole manewru
Treść
Kompromis budżetowy osiągnięty na szczycie w Brukseli to sukces premiera Kazimierza Marcinkiewicza, ale nie sukces Polski - uważa doktor nauk ekonomicznych Dariusz Grabowski, poseł do Parlamentu Europejskiego z ramienia LPR. Grabowski oraz Bogdan Pęk, również europoseł LPR, wystąpili w sobotę w Radiu Maryja w audycji Rozmowy niedokończone.
Goście programu przypomnieli, że pierwotna propozycja budżetowa Komisji Europejskiej przewidywała, iż budżet UE będzie znacznie większy i wyniesie 1,24 proc. PKB całej Unii. Oznaczałoby to oczywiście większe fundusze dla Polski. Pakiet luksemburski z czerwca br. okroił propozycję do 1,06 proc. PKB, a pierwszy pakiet brytyjski - do 1,03 PKB. Rozpiętość między jednym a drugim w przypadku środków dla Polski sięgała 5,5 mld euro. Osiągnięty w sobotę kompromis przewiduje, że budżet wyniesie 1,045 proc. PKB, a zatem więcej niż zaoferowali Brytyjczycy, ale mniej niż proponował wcześniej Luksemburg.
Premier zmuszony był "poruszać się w ramach wąskiego marginesu, jaki mu pozostawiono" - ocenili goście Radia Maryja. Dzięki jego twardej postawie część środków (ok.
3 mld euro) udało się Polsce odzyskać. Dostaliśmy jednak o mniej więcej 2 mld euro mniej, niż oferował Luksemburg. Według Grabowskiego, premier powinien teraz skoncentrować się na minimalizowaniu skutków przyznania Polsce mniejszych funduszy na rozwój: trzeba je jak najskuteczniej wykorzystać, aby uzyskać wysokie tempo wzrostu i ograniczyć bezrobocie. Zdaniem Pęka, na przeszkodzie do pełniejszego wykorzystania przez Polskę funduszy unijnych stoją: brak środków po stronie polskich podmiotów na współfinansowanie i prefinansowanie inwestycji oraz skorumpowane kadry administracyjne, które często kierują się własnym egoistycznym interesem, a nie interesem kraju.
Nie tylko fundusze
Jednak nie tylko wielkość i stopień absorpcji unijnych funduszy zdecydują o tym, czy Polska zdoła wykonać gospodarczy skok.
- Wysoki kurs złotówki do walut obcych bije w nasz eksport, a dla Polski ograniczenie eksportu to śmierć - stwierdził Pęk. Zwrócił też uwagę, że na skutek zawyżonego kursu ponosimy również straty przy przeliczaniu unijnych funduszy na złotówki. Winę za to ponosi, jego zdaniem, prezes NBP Leszek Balcerowicz.
Rozstrzygające dla gospodarki znaczenie będzie miała też sprawa polityki energetycznej, ponieważ światowe ceny nośników energii idą w górę.
- Budowa rurociągu pod dnem Bałtyku pokazuje, że w tej sprawie Unia nie mówi jednym głosem, lecz każdy kraj prowadzi własną narodową politykę energetyczną, nawet kosztem interesów innych członków UE - uważa dr Grabowski. Według niego, Polska jest jedynym krajem w Unii, który posiada własne bogate zaplecze surowcowe i bardzo dobry system energetyczny, połączony z systemem energetycznym Europy Zachodniej przez przekaźniki ulokowane w ZEDO. Dlatego sprzeczna z interesem kraju jest decyzja rządu o sprzedaży Zakładu Energetycznego Dolna Odra inwestorowi zagranicznemu - podsumował gość Rozmów niedokończonych.
Zwrócił też uwagę, że Unia wystąpiła z projektem obniżenia ceł na towary rolne z krajów trzecich. Tymczasem wpuszczenie na rynek europejski tych produktów może obniżyć konkurencyjność towarów polskich. Dlatego - jak podkreślili eurodeputowani - nie wolno oceniać pozycji Polski w UE wyłącznie na podstawie unijnego budżetu: kto ile z niego otrzyma. O naszym wzroście gospodarczym w jeszcze większym stopniu zdecydują wspomniane elementy, m.in. polityki walutowej, energetycznej i celnej.
Małgorzata Goss
"Nasz Dziennik" 2005-12-19
Autor: ab