Prawo to nie "podwójne standardy"
Treść
Wiceprezes rosyjskiego koncernu gazowego Gazprom Aleksandr Miedwiediew zarzucił Polsce stosowanie "podwójnych standardów" w ocenie zagrożenia Gazociągu Północnego dla środowiska naturalnego. Wypowiadając się wczoraj na konferencji "okrągłego stołu" w Berlinie, przypomniał on, że "Polska planowała jeszcze nie tak dawno budowę gazociągu z Norwegii do Polski, co stanowiłoby dużo większe zagrożenie dla środowiska naturalnego niż niemiecko-rosyjski Gazociąg Północny".
Wiceszef Gazpromu zapewnił, że jego koncern poważnie traktuje sprawy ochrony środowiska, a współczesna technika umożliwia rozwiązanie wszystkich problemów. Jak wiadomo, na dnie Bałtyku zalegają zapasy broni chemicznej z czasów ostatniej wojny, co stało się powodem do wysuwania licznych obaw i zastrzeżeń przez Polskę i kraje nadbałtyckie.
Zastępca naczelnika Wydziału Gazownictwa w Departamencie Bezpieczeństwa Energetycznego Ministerstwa Gospodarki, Elżbieta Wróblewska, zdecydowanie odpiera zarzuty Miedwiediewa. - Gazociąg Północny przecina niemal całą długość Bałtyku na przestrzeni 1200 km. Mamy prawo obawiać się, czy budowa rurociągu nie doprowadzi do uaktywnienia zalegających na dnie Bałtyku zapasów broni z czasów II wojny światowej, w tym broni chemicznej. Niestety, nie dysponujemy mapami mogącymi dokładnie zlokalizować położenie tych ładunków. Nie wiemy, w którym rejonie Bałtyku istnieje największe niebezpieczeństwo. Obawiamy się, że w tym przypadku prawdopodobieństwo katastrofy ekologicznej jest większe, ponieważ Gazociąg Północny jest bardzo długi. W związku z tym Polska domaga się wyjaśnienia prawdopodobieństwa skażenia Bałtyku, co jest zgodne z ustawodawstwem unijnym - tłumaczy Elżbieta Wróblewska.
Uważa ona, że wysuwanie zarzutów z powodu wyrażania obaw o bezpieczeństwo ekologiczne jest bezzasadne. - Zwracanie przez stronę polską uwagi na problemy dotyczące ryzyka naruszenia równowagi ekologicznej Bałtyku rzeczywiście stało się sprawą głośną, ale nasze wymagania wobec Gazociągu Północnego nie różnią się od wymagań stawianych innym projektom. Dla każdego takiego projektu musi być wykonana ocena wpływu na środowisko naturalne. Takie podejście obowiązuje wobec każdego innego projektu rurociągu układanego po dnie Bałtyku, dlatego nie sposób tu mówić o stosowaniu przez Polskę "podwójnych standardów" - wyjaśnia pani naczelnik, zapewniając, że w przypadku skażenia środowiska nasz kraj nie pozostanie bierny. - Niemcy są przecież krajem członkowskim Unii Europejskiej, więc co najmniej na forum UE możemy się domagać, żeby firmy niemieckie postępowały zgodnie z ustawodawstwem unijnym.
Waldemar Moszkowski
"Nasz Dziennk" 2005-12-14
Autor: ab