Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Prawdziwy dom

Treść

Z okazji 10-lecia istnienia Domu Dziecka "Nasz Dom: Dobry Pasterz", prowadzonego w Białymstoku przez Siostry Służebnice Matki Dobrego Pasterza (pasterzanki), z siostrą dyrektor Krystyną Maślarz rozmawia Adam Białous
Jakie były początki pracy z dziećmi Sióstr Służebnic Matki Dobrego Pasterza w Białymstoku?
- Zaraz po tym, jak Siostry Pasterzanki przyjechały do Białegostoku, a było to w roku 1895, zajęły się realizacją charyzmatu naszego zgromadzenia, czyli pracą wśród dziewcząt zaniedbanych wychowawczo i moralnie. Na początku dziewczęta te mieszkały razem z siostrami w wynajętych mieszkaniach. Siostry wychowywały je, ukazywały zasady życia chrześcijańskiego i wdrażały do pracy - wówczas nasze zgromadzenie prowadziło w Białymstoku manufakturę, w której produkowałyśmy kapelusze, organizowałyśmy również kursy kroju czy dziewiarstwa. W tych pierwszych latach naszej posługi w Białymstoku najgorzej było z domem. Kilka sióstr mieszkało w jednym miejscu miasta, kilka w innym. To mocno utrudniało pracę. Dopiero w roku 1925 udało się nam zakupić duży dom przy ulicy Orzeszkowej 5, który zresztą posiadamy do dziś, i tam wspólnie zamieszkać.
Kiedy Siostry otworzyły w mieście po raz pierwszy dom dziecka?
- Stało się to dokładnie 19 marca 1938 roku. Dom powstał w budynku przy wspomnianej ulicy Orzeszkowej 5. Od tego czasu mogłyśmy realizować drugą fundamentalną posługę wpisaną w charyzmat naszego zgromadzenia, czyli prowadzić pracę opiekuńczo-wychowawczą wśród dzieci i młodzieży. Ten dom dziecka funkcjonował do 31 sierpnia 1950 roku. Nawet w czasie wojny okupanci pozwolili nam prowadzić dom, w którym opiekę znajdowało wiele wojennych sierot. Dopiero powojenne władze komunistyczne zabroniły Kościołowi prowadzenia placówek wychowawczych dla dzieci i młodzieży. Wówczas również nasze siostry doznały ze strony komunistów, bezpieki wielu szykan i upokorzeń. W końcu byłyśmy zmuszone zamknąć dom dziecka. Pomimo jednak stawianych nam przeszkód przez cały okres plagi komunizmu w Polsce siostry nadal realizowały swój charyzmat w Białymstoku, prowadząc tu prężny ośrodek katechizacji dla dzieci i młodzieży, który znajdował się w naszej kaplicy i innych pomieszczeniach domu zakonnego.
Jak długo władze PRL nie pozwalały Siostrom sprawować opieki nad opuszczonymi dziećmi?
- Tak długo, jak sprawowały władzę w Polsce. Zaraz po tym, jak przyszła demokracja, na początku lat 90., otwarłyśmy w naszym domu zakonnym dla dzieci świetlicę socjoterapeutyczną pod nazwą Ośrodek Pomocy Dzieciom "Dobry Pasterz". W tym samym czasie zaczęłyśmy przystosowywać na potrzeby domu dziecka oddzielny budynek przy ulicy Mickiewicza 13. Zgromadzenie otrzymało go od osoby prywatnej jako darowiznę. Remonty i przeróbki trwały dość długo. Pierwsze nasze podopieczne zamieszkały w domu 13 stycznia 1999 roku. W ten sposób rozpoczęła działalność nasza placówka pod nazwą "Nasz Dom: Dobry Pasterz". Funkcjonuje tu Socjoterapeutyczna Grupa Wsparcia Dziennego dla dzieci z naszego miasta oraz Placówka Socjalizacyjna dla dziewcząt pobytu całodobowego na prawach domu dziecka.
Ile osób Siostry wychowywały w tej placówce?
- W ciągu 10 lat istnienia domu objęłyśmy opieką około 100 dziewcząt w domu dziecka i około 300 dzieci w grupie wsparcia dziennego. Aktualnie w domu dziecka mamy 24 dziewczęta. Są one w różnym wieku: od 3,5 roku do 18 lat. Dziewczęta przyjmujemy do domu bez względu na ich wyznanie. Są więc u nas katoliczki i prawosławne.
Jaki model wychowania obowiązuje w domu?
- Placówka prowadzona przez Siostry Pasterzanki ma na celu kształtowanie i wychowywanie podopiecznych w duchu tradycji religijno-narodowych, poznawania historii, poszanowania tradycji, ciągłości kulturowej. Staramy się w nich pielęgnować ducha patriotyzmu. Poza tym uczymy poszanowania dla przekonań innych osób, nawiązywania więzi uczuciowych oraz relacji interpersonalnych. Dużą rolę odgrywa wspólne przeżywanie świąt i uroczystości. Jeśli chodzi o wychowanie religijne, to u nas jest tak jak w każdym chrześcijańskim domu. Jest modlitwa poranna, wieczorna, przed jedzeniem, dzieci chodzą na niedzielną Eucharystię.
Czy wszystkie zajęcia dla dziewcząt odbywają się w domu?
- Nie wszystkie. Nasze wychowanki uczestniczą także w życiu kulturalnym poprzez korzystanie z teatru, kina, filharmonii. Poza naszą placówką rozwijają swoje różne zainteresowania, np. muzyczne, baletowe, plastyczne, sportowe, biorą udział w wielu konkursach i zawodach. Organizowane są dla nich również wycieczki, biwaki, kolonie, zimowiska.
Czy Siostry uczą swoje podopieczne umiejętności praktycznych?
- Dziewczęta staramy się przygotowywać do samodzielnego życia, dlatego uczymy je utrzymania porządku, razem z wychowawcami mają dyżury, sprzątają dom i swoje pokoje, tak jak w normalnym rodzinnym domu. Uczą się również gotować, przygotowywać różne dania. Starsze dziewczęta pomagają opiekować się młodszymi. Kadrę wychowawczą domu dziecka stanowią siostry, osoby świeckie oraz woluntariusze. Trzeba też powiedzieć, że zajmujemy się również rodzicami naszych podopiecznych.
Czy wychowanie dzieci pozbawionych rodziców wymaga dużo poświęceń?
- Wychowanie dzieci opuszczonych jest bardzo trudne. Jeżeli trafią do nas w bardzo młodych wieku, można jeszcze na nie wpłynąć tak, że w rezultacie potrafią sobie w wieku dorosłym poukładać życie. Gorzej, gdy przychodzą nastolatki, np. 16-latki, im nie udaje się pomóc tak, jak byśmy chciały. Są to osoby przeważnie już mocno pokaleczone psychicznie, zdemoralizowane, ale robimy, co możemy. Mam nadzieję, że ta miłość, którą im okazujemy, wyda jednak w przyszłości dobre owoce. Czasami jest bardzo ciężko, ale są też chwile piękne, które nam wynagradzają nasze trudy i zachęcają do dalszej pracy dla dzieci.
Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2009-07-21

Autor: wa