Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Prawa człowieka tylko "postępowe"?

Treść

Najbardziej znana na świecie organizacja obrony praw człowieka Amnesty International (AI) wzywa kalifornijski Sąd Najwyższy do odrzucenia poprawki "Proposition 8". Jest to poprawka do stanowej konstytucji, która powstała z inicjatywy obywateli, mająca chronić tradycyjnie pojęte małżeństwo, definiując je jako związek mężczyzny i kobiety. O jej wejściu w życie zadecydowało ogólnostanowe referendum.

Obecnie jednak władze AI zaskarżają ustawę do Sądu Najwyższego, twierdząc, że jest ona nieważna. Dalia Hashad, dyrektor Amnesty International w USA, złożyła wniosek, w którym stwierdza, iż w przekonaniu jej organizacji, takim samym małżeństwem jak poślubienie kobiety przez mężczyznę jest związek dwóch osób homoseksualnych. Tym samym wnosi o całkowite zignorowanie wyników referendum i odrzucenie przez Sąd Najwyższy stanu Kalifornia poprawki "Proposition 8".
"Amnesty International sprzeciwia się dyskryminacji cywilnych małżeństw. Ta sprawa nie dotyczy jednak tylko małżeństw jednopłciowych. Chodzi w niej o podstawowe prawa człowieka, by był traktowany równo wobec prawa, bez względu na indywidualną orientację seksualną, rasę, religię czy płeć" - przytacza treść wniosku portal LifeSiteNews.com. "Stany nie powinny usuwać praw wypływających ze statusu mniejszości. Zaprzeczanie uznania równości związków osób tej samej płci powoduje zamieszanie, co w efekcie sprzyja dyskryminacji, podminowywaniu innych praw, takich jak prawo do mieszkania czy opieki socjalnej, a także dramatycznie naznacza te związki w taki sposób, iż naraża je na kolejne akty dyskryminacji" - czytamy dalej. Wniosek przynosi jednak jeszcze bardziej absurdalną konkluzję, która jest w istocie pouczaniem sądu: "Przesłanie, jakie musi dać sąd, jest jasne: zezwolenie na dyskryminację pewnych grup naraża na ryzyko wszystkie pozostałe. Dyskryminacja z jakichkolwiek powodów, nawet poprzez głos większości, jest nie do zaakceptowania. Sąd powinien wzmocnić to prawo poprzez odrzucenie 'Proposition 8' i afirmację równości".
Amnesty International w ostatnim czasie zdaje się zupełnie zatracać swoje pierwotne powołanie. Prawie całkowicie wyrzekła się walki o prawa człowieka w miejscach, gdzie jest ono naprawdę zagrożone i taka postawa jest rzeczywiście konieczna, przenosząc ciężar swojej działalności na pola promocji homoseksualizmu i aborcji. Dzięki temu różnorodne organizacje, których głównym celem jest propagowanie zabijania poczętych dzieci czy seksualnych dewiacji, mogą podpierać się prestiżem AI w osiąganiu swoich celów.
Praktycznie w ogóle nie słyszymy obecnie o sukcesach tej organizacji np. w Chinach, Korei Północnej, na Bliskim Wschodzie, zaś prześladowanie chrześcijan w Indiach zostało pominięte przez AI całkowitym milczeniem. Z drugiej strony bardzo głośno protestowała w przypadku odmówienia przez rząd Meksyku wydania prawa zmuszającego lekarzy do przeprowadzania aborcji, a także rozprowadzania środków wczesnoporonnych jako "zapasowej antykoncepcji". Amnesty International zebrała swoich zwolenników na ulicach miasta Meksyk i Madrytu, by wzywać meksykański rząd do cofnięcia swojej decyzji. Podobne przykłady rozmijania się z rzeczywistymi problemami przez to stowarzyszenie można by mnożyć. W Nigerii, gdzie liczba głodujących obywateli to wciąż blisko 30 proc. społeczeństwa, aktywiści Amnesty International atakowali rząd za nałożenie zakazu na zawieranie związków przez... osoby tej samej płci. W nurt ten wpisuje się także zeszłoroczna obrona tzw. festiwalu dumy gejowskiej w Belfaście, który w zasadzie ograniczał się do bluźnierstw i szydzenia z katolicyzmu. Jednak zaangażowanie Amnesty International w tę dewiacyjną imprezę nie kończyło się na słownym poparciu. Część jej uczestników niosła transparenty z logiem tej organizacji i napisem "Miłość to prawo człowieka".
Łukasz Sianożęcki
"Nasz Dziennik" 2009-03-09

Autor: wa