Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Praktyka modlitwy Jezusowej, sztuka kierowania ludźmi, o modlitwie kontemplacyjnej.

Treść

Od czasu do czasu udostępniamy dla Was zestawienia różnych publikacji z naszego wydawnictwa. Najczęściej jest to związane z obniżką cen, jak również z premierami poszczególnych tytułów. Od kilku miesięcy działa w księgarni internetowej zakładka Książki o 40% taniej: co tydzień pojawia się w niej 5 nowych pozycji wydawniczych, które możecie nabyć o prawie połowę taniej.

W tym tygodniu dorzuciliśmy coś więcej: pięć e-booków o 40% taniej! Akcja promocyjna trwa do 23 lutego 2018 r. Poniżej przesyłamy książki objęte zniżką:

Nikt nie jest byle jaki (oprawa twarda)

Gdyby ktoś mi powiedział kilkanaście lat wcześniej, że spotkam tak barwne osoby na swojej drodze i przeprowadzę z każdą z nich wywiad, pokiwałbym głową i postukałbym się palcem w czoło. Kalejdoskop to trafne określenie, ponieważ mamy tutaj dość szerokie spektrum tematów – od spraw duchowych, na sztuce kaligrafii kończąc. Muszę przyznać otwarcie, że strach mnie nie odstępuje, nawet teraz kiedy próbuję „naskrobać” ten wstęp. Wiem o swojej niedoskonałości w przypadku pisania czegokolwiek; ta świadomość ciągle powtarza jak echo, że nie warto, niech to wszystko zostanie w Internecie, po co wyciągać treści, które są wszystkim dobrze znane? Obawy przed odbiorem, krytyką, występują chyba u każdego, kto wydaje własną publikację… i to jest jakaś namiastka pocieszenia. Z drugiej strony powstaje pytanie: czy zrobiłem wszystko, aby wyczerpać temat i przedstawić go w godny sposób? Przynajmniej się starałem.

Przed zebraniem całości śmiałem się, że jest to taka książka, gdzie wszyscy są z jednego podwórka, czyli w jakiś sposób każdy z moich rozmówców jest powiązany z Wydawnictwem Benedyktynów Tyniec. Ewa Landowska i Barbara Bodziony to autorki podręcznika do kaligrafii „Piękna Litera”; Robert Krawczyk jest autorem wspaniałych zdjęć, m.in. ojca Leona w czerwonych koralach i cały czas wspiera nas swoim talentem; Łukasz Wojtusik dziennikarz, współautor wywiadu „Dusza z ciała wyleciała. Rozmowy o śmierci i nie tylko”; Szymona Hiżyckiego OSB i Leona Knabita OSB chyba nie muszę przedstawiać.

Z jasnego nieba. Pomysły i inspiracje do życia ziemskiego

Być może przypominacie sobie, że ten lub ów tutaj opublikowany pomysł „z jasnego nieba” już spotkaliście. Łatwo można to wytłumaczyć: wszystkie były wcześniej publikowane w postaci cotygodniowego felietonu na łamach dużego czasopisma dla kobiet. Zostały zebrane w niniejszej książce, a z rozproszonych pomysłów powstał szczególny rodzaj wiedzy: moje osobiste wyznanie wiary. W wielkim skrócie oznacza ono, że wiara chrześcijańska jest siłą, która w życiu codziennym wciąż na nowo okazuje się potrzebna. To jest moje doświadczenie, to jest moje przekonanie, to jest niniejszy tom, na który składają się wszystkie zebrane tutaj przyczynki.

Opowieści zawarte w tej książce zachowały formę felietonu. Zauważycie to po tym, że poszczególne rozdziały odpowiadają przebiegowi roku i zawsze nawiązują do dni świątecznych roku kościelnego, stanowiących odbicie największych wydarzeń w historii zbawienia. Poza tym omawiane teksty mają zwięzły charakter kolumny. Pod tym pojęciem rozumie się krótkie, regularnie ukazujące się komentarze, wynikające z jakichś obserwacji, idei.

Sztuka kierowania ludźmi

W relacjach międzyludzkich zawsze dochodzi do pewnego napięcia gdy pojawia się kwestia kierowania innymi. Czy można nauczyć się kierowania ludźmi? Co charakteryzuje osoby o zdolnościach przywódczych? Czym są różnice między męskim a żeńskim stylem przewodnictwa? Te pytania postawili sobie opat prymas Notker Wolf i siostra Enrica Rosanna.

Na podstawie własnych doświadczeń związanych z pełnieniem funkcji zarządczych oraz najlepszej literatury dotyczącej zarządzania ludźmi rozprawiają się z najczęściej występującymi błędami i nieporozumieniami w zarządzaniu. Pokazują, o co dokładnie chodzi w kierowaniu ludźmi – nie tylko w przedsiębiorstwie, lecz również w polityce, szkole i rodzinie. Konkluzją jest stwierdzenie, że można zarządzać ludźmi w imię Boga.

„Bycie wiecznie dobrym przykładem powoli mnie wykańcza…”. To głębokie westchnienie wydał mój stary przeor Paweł i, jak wielu rzeczy, które wypowiadał, nie mówił tego zupełnie poważnie. Przeor Paweł nie musiał się bowiem specjalnie wysilać, aby być dla mnie i dla innych dobrym przykładem. Był taki, jaki był, i nie musiał nikomu niczego udowadniać. Życzyłbym sobie i wszystkim moim współbraciom, abyśmy byli tacy jak on: tak niewzruszenie opanowany, tak celnie krytyczny, tak bezlitośnie otwarty, gdy wymagała tego sytuacja, i tak lojalny. Jednak przeor Paweł był – niestety albo i dzięki Bogu – jedyny w swoim rodzaju. To olbrzymi mężczyzna, syn chłopa z Allgäu, burmistrza, wyposażony w bezcenny dar niebrania zbytnio poważnie nikogo, szczególnie siebie samego. Wciąż widzę go w czasie modlitwy chórowej, stojącego naprzeciwko mnie w moim starym klasztorze w Sankt Ottilien: jeszcze był pochłonięty tekstem psalmu, gdy w następnej chwili jego twarz przeszywał widoczny uśmieszek – najprawdopodobniej nagle przywołane wspomnienie kogoś, kto wystąpił przeciw niemu i otrzymał w rewanżu jego słynną ripostę.

Dzwon zagubionych

Dzwon zagubionych, będący tytułem tego krótkiego eseju, nawiązuje do monastycznej tradycji, nakazującej bić w dzwon, aby ułatwić orientację pielgrzymom kierującym się do klasztorów i sanktuariów, a także aby choć w niewielkim stopniu wskazać ścieżkę pozostałym wędrowcom.

Głos dzwonu wskazywał w pewnym sensie właściwy kierunek, przybliżoną odległość, a przede wszystkim pozwalał odnaleźć właściwy szlak tym, których zaskoczyły mrok, mgła, śnieg i innego rodzaju przeciwności; był więc sygnałem dla wszystkich, którzy zeszli z właściwej drogi!

Mowa jest o geście iście symbolicznym, zgodnym z tradycją klasztoru, od zawsze odpowiadającego na potrzeby gości i pielgrzymów; mowa o geście, którego wykonanie, jeśli postrzegane w znaczeniu przenośnym, daje światu monastycznemu istotną i potrzebną okazję do budowania rodziny Bożej.

Badania te mają na celu skierowanie uwagi na pielgrzymkę i klasztor oraz spojrzenie na nie przez pryzmat teologiczny i duchowy, będący kluczem hermeneutycznym każdej podróży do sanktuarium i każdego doświadczenia monastycznego.

To właśnie teologia i duchowość ożywiają każdą pielgrzymkę i każdy klasztor. Rzeczywistość pielgrzyma i mnicha bez kontekstu teologicznego i duchowego zostaje pozbawiona energii życiowej i poprowadzona na peryferia bez znaczenia i wartości.

Dlatego uważamy, że konieczne jest wejście na otwarte pole pielgrzymki, aby dostrzec jej powiązania oraz bogactwo jej dorobku, aby opisać z innego punktu widzenia jej itinerarium i sprecyzować doktrynę opracowywaną, szczególnie w ciągu ostatnich dziesięcioleci, przez Magisterium Kościoła.

Doktryna ta szczególnie korzystnie i w sposób konieczny odnosi się do głoszenia kerygmatu i do nowej ewangelizacji: pielgrzymka natomiast musi jak najszybciej powrócić do Historia salutis (historii zbawienia) i doprowadzić do końca projekt życia duchowego, w przeciwnym razie mogłaby nie spełniać podstawowych wymogów i zacząć poruszać się po niewłaściwym terenie.

Dokąd pielgrzymujemy

Pielgrzymowanie jest dzisiaj znowu modne: tysiące ludzi rozpoczyna każdego roku podróż pełną wysiłku i wyrzeczeń. Dlaczego? Zapewne znalazłoby się tyle odpowiedzi, ilu jest pielgrzymujących. Jest jednak coś, co łączy wszystkich pielgrzymów w historii. Zarówno tych którzy wędrują na piechotę, jak i tych, dla których codzienność jest nie mniej trudną pielgrzymką.

Najbardziej obfitujące w przygody opowieści znajdujące się w tej książce pochodzą, bo czegóż innego można by się spodziewać – z późnego średniowiecza, mianowicie od pewnego dolnoreńskiego rycerza i pewnej Angielki. Rycerzem jest Arnold von Harff, który w 1496 roku wyruszył na pielgrzymkę do Jerozolimy i po drodze rozwinął zadziwiająco żywe zainteresowanie bliskowschodnim światem muzułmańskim. Angielką jest Margery Kempe, która w 1413 roku wybrała się w podróż do Ziemi Świętej i w dramatycznych okolicznościach ostatecznie dotarła do Santiago de Compostela. Z jej zapisków można poznać jej motywy i po raz kolejny okazuje się, jak już wówczas rozmaite były powody podjęcia działań związanych z pielgrzymką: ciekawość i żądza przygód były rozstrzygające dla Arnolda von Harff, podczas gdy Margery Kempe otwarcie poszukiwała doświadczenia wiary i pobożnej ekstazy. Te relacje naocznych świadków są dla nas cenne również dlatego, że uświadamiają nam, w jakiej tradycji znajdujemy się dzisiaj my jako pielgrzymi.

Nie chcę się jednak ograniczać wyłącznie do wielkich, klasycznych celów pielgrzymkowych. Również nieznane miejsca pielgrzymkowe mają swoją, niekiedy dramatyczną, historię – dobrym tego przykładem jest mała miejscowość Wilsnack nad Elbą. Pojawią się w tej książce również pielgrzymki do sanktuariów położonych poza Europą, w Afryce i Ameryce Łacińskiej, pielgrzymki do świętych miejsc chrześcijańskiej Etiopii i wielka indiańska pielgrzymka do czarnego Chrystusa z Tila w południowym Meksyku. Mogą one przekazać, z jaką żarliwością niegdyś u nas pielgrzymowano, jakie masy był w stanie zmobilizować jeden święty. I wreszcie nie zapominajmy o tym, że pielgrzymowanie nie jest jakąś chrześcijańską osobliwością. Stanowi podstawową ludzką potrzebę, by wyczuwać w świętych miejscach boską obecność, gdyż prawie każda religia zna pielgrzymki do takich miejsc – hadżdż do Mekki jest najbardziej znaną z nich. Te wszystkie przykłady, relacje i świadectwa ze świata pielgrzymowania będą dla nas stanowić okazję, aby głębiej wedrzeć się w tajemnicę pielgrzymowania. To, co czeka na Was na stronach tej książki, to – krótko mówiąc – doświadczenia pielgrzymkowe z ponad półtora tysiąca lat oraz doświadczenie życiowe 69 lat.

E-booki:

Modlitwa Jezusowa. Bardzo krótkie wprowadzenie

Jeden ze współczesnych psychiatrów we wstępie do swojej książki o śmierci ojcostwa, pyta: „Czy można uczyć dzieci modlić się, skoro Bóg jest martwy?” I zaraz dodaje: „Ale jeśli nie będziemy uczyć ich modlitwy, przekażemy im świat z pustym niebem. Czy w takim świecie jeszcze można żyć?” Intuicja, które przenika te słowa, pokazuje jak na dłoni ważność i powagę modlitwy, nawet jeśli ów psychiatra podchodzi do problemu w sposób nie do końca właściwy: kwestia istnienia bądź nieistnienia Boga staje się sprawą czysto praktyczną, nie obiektywną prawdą. Modlitwa, posługując się określeniem Ewagriusza z Pontu (zm. 399 r.), to „obcowanie umysłu z Bogiem” (przez umysł należy rozumieć całą ludzką istotę). To, co polski tłumacz oddał jako „obcowanie”, należałoby tłumaczyć bardziej opisowo: pełne ufności przebywanie z kimś, wynikające z ufności otwarcie się przed kimś. Jak zatem widzimy chodzi o głęboką więź z Nim i wprowadzenie Go w najbardziej tajne dzieje naszej duszy. W jaki sposób osiągnąć taką zażyłość z Bogiem tym bardziej, że nasze codzienne modlitwy mogą przypominać trochę „klepanie” martwych formułek? W jaki sposób sprawić, aby stare drzewo na nowo zakwitło?

Starożytni mnisi widzieli drogę do takiej modlitwy w praktyce przyzywania Imienia Jezus – modlitwie Jezusowej. Polega ona na regularnym powtarzaniu modlitewnej formuły (np. Panie Jezu Chryste, Synu Boga żywego, zmiłuj się nade mną, grzesznikiem). Oprócz wierności tej praktyce konieczne jest unikanie grzechu (przede wszystkim gniewu i nienawiści) oraz uczestnictwo w sakramentach. Ostatecznie ma to doprowadzić do połączenia poszczególnych części dnia w jeden hołd składany Bogu – starożytni autorzy powiedzieliby o ciągłym chodzeniu w Bożej obecności. Nicią łączącą te wszystkie elementy jest wzywanie Imienia Jezus za pomocą wspomnianego modlitewnego wezwania.

Wierne praktykowanie modlitwy Jezusowej ma doprowadzić do modlitwy serca. Co to znaczy? Serce oznacza totalność człowieka, to, co decyduje o tym, kim on jest. We współczesnej polszczyźnie trudno znaleźć synonim – może byłoby nim istnienie bądź człowieczeństwo? Jeden z autorów pisze:

Serce jest ośrodkiem nie tylko świadomości, ale i tego, co nieświadome, nie tylko duszy, ale i umysłu, nie tylko umysłu, ale i ciała, nie tylko tego, co zrozumiałe, ale i tego, co niepojęte; słowem: serce jest centrum absolutnym.

Modlitwa chrześcijańska

W sierpniu 2013 roku z inicjatywy Andrzeja Ziobera i Stanisława Matusika o. Jan Paweł Konobrodzki OSB odprawił w Tyńcu pierwszą mszę św. dla grup medytujących z Krakowa. Ponieważ wyjechał on z klasztoru w następnym miesiącu na rok szabatowy, poproszono mnie o kontynuowanie tej inicjatyw. Po mszy św. i medytacji w kościele odbywały się spotkania grup, podczas których wygłaszałem konferencje. Na początku przez trzy miesiące czytaliśmy fragmenty z Pisma Świętego, co wydawało się czymś jak najbardziej właściwym. Jednak doszedłem do wniosku, że ponieważ chodzi o medytację, warto po prostu pochylić się nad modlitwą chrześcijańską. Ta myśl przyszła mi do głowy z tej racji, że w naszym Kościele dużo dyskutuje się na temat medytacji i jej powiązań z modlitwą chrześcijańską. Bardzo mocno krytycznie pisze o niej kilku autorów, a ponadto w niektórych środowiskach uważa się medytację za coś obcego, pochodzącego z obcej w stosunku do chrześcijaństwa tradycji i dlatego groźnego dla wiary.

W tym kontekście wydaje się, że trzeba zobaczyć medytację od strony katolickiej nauki o modlitwie. Najlepszą podstawą do tego, wydaje się, jest czwarta część Katechizmu Kościoła Katolickiego mówiąca właśnie o modlitwie chrześcijańskiej. Osobiście uważam ten tekst za znakomity. Staram się go zrozumieć od strony duchowej, uchwycić podstawowe zasady i warunki odnoszące się do praktyki modlitwy chrześcijańskiej. W niektórych momentach aż trudno się powstrzymać od odniesienia do medytacji chrześcijańskiej, bo wykład modlitwy i to, co jest zasadniczym sensem medytacji, po prostu się pokrywają, choć w Katechizmie wprost się tego nie nazywa. Można chyba jednak stwierdzić, że medytacja nie tylko jest jednym z wymiarów modlitwy chrześcijańskiej, ale ponadto w istocie wykład modlitwy według Katechizmu wyraźnie jest ukierunkowany na medytację, a przynajmniej jest na nią otwarty. Modlitwa wewnętrzna (w polskim tłumaczeniu „modlitwa kontemplacyjna”), która w pewnym sensie jest najważniejszym wymiarem modlitwy, pokrywa się z tym, o co chodzi w medytacji. Tak jest, jeżeli medytację rozumiemy właściwie.

Mam nadzieję, że przedstawione refleksje, które nie są po prostu komentarzem, lecz raczej próbą refleksji wychodzącej z tekstu Katechizmu starającej się ten tekst zgłębić i rozwinąć, będą pomocne dla Czytelnika w jego osobistej drodze modlitwy. Modlitwa jest bowiem wejściem w osobistą i żywą relację „z Bogiem żywym i prawdziwym”. Z tej racji każdy musi sam odkryć własną drogę modlitwy, trzymając się drogowskazów, jakie nam zostawił jedyny Mistrz, Jezus Chrystus, wcielony Syn Boży.

Modlitwa kontemplacyjna

Książka, którą oddajemy w ręce Czytelników, jest ostatnią pozycją napisaną przez Tomasza Mertona – w całości przez niego zaplanowaną i zredagowaną. Krótko po wyda­niu Modlitwy kontemplacyjnej Merton udał się w swoją ostatnią podróż na Daleki Wschód, gdzie zginął tragicznie w czasie pierwszego międzynarodowego spotkania przedstawicieli religii chrześci­jań­skiej i religii wschodnich. Książka o modlitwie stała się w ten sposób jego swoistym testa­men­tem.

Wśród pisarzy XX wieku Merton wyróżniał się wielką szczerością w ujawnianiu swoich duchowych doświadczeń, obejmujących nie tylko wzloty, ale także rozmaite meandry jego życia. Wszystkie te doświadczenia, które potrafił jedno­cześnie konfrontować z Bogiem podczas modlitwy, z której uczynił wyraźny fundament swego życia wewnętrznego. Z niezwykłą wnikliwością analizował zafałszowania i pozory ujawniające się w nas w cza­sie modlitwy, która przecież powinna być najbardziej szczerym i otwartym odniesieniem do Boga. Wynikają one z naszego kurczowego trzymania się własnego fałszywego „ja”. Aby dojść do prawdziwego spotkania z Bogiem, trzeba przejść przez doświadczenie trwogi. Merton pisze:

Doświadczenie „trwogi”, „nicości” i „nocy” w sercu człowieka jest świadomością niewierności wobec prawdy naszego życia. Co więcej, jest to świadomość niewierności nie odpokutowanej, której nie sposób odpokutować bez łaski. To głęboka, wywołująca zamieszanie, metafizyczna świadomość podstawowego antagonizmu pomiędzy „ja” i Bogiem, spowodowanego naszym odejściem od Niego i upartym przywiązaniem do własnego „ja”, które jest tajemnicze i złu­dne. Odejście od Boga nie jest zwykłym problemem, który można łatwo i zgodnie z prawem ex opere operato uregulować przez przyjęcie sakramentów z nienajgorszą dyspozycją. Prawda, kto przyjmuje sakramenty Kościoła z właściwą dyspozycją, może szczerze wierzyć, że został przywrócony do stanu łaski. To jednak nie uwolni go od „trwogi” i „nocy” dotąd, dokąd będzie usiłował trzymać się pustej iluzji oddzielnego „ja”, mającego skłonność do opierania się Bogu (rozdział XVI).

Doświadczenie trwogi, aczkolwiek bolesne, po­zwala skonfrontować się z fałszem własne­go życia duchowego i ostatecznie otworzyć się na miłość Boga. Bez tego doświadczenia życie duchowe pozostaje na etapie zatros­ka­nia jedynie o swoje własne bezpieczeństwo psychiczne i komfort duchowy.

„Najważniejszą potrzebą naszych czasów – pisze Merton – jest wewnętrzna prawda ożywiana duchem kontemplacji”. Wyraża się ona w stałym ukierunkowaniu naszego życia na kontemplację, ta zaś uzyskuje swą głębię i siłę przez szczerą konfrontację naszej rze­czy­wistej kondycji duchowej z prze­ra­sta­jącą nas prawdą i miłością Boga.

Opowieści pielgrzyma

W każdej dziedzinie są takie książki, które po prostu trzeba znać. W dziedzinie duchowości należą do nich z pewnością Opowieści pielgrzyma. To anonimowe, klasyczne dzieło zakorzenione w rosyjskim prawosławiu ukazuje nam inne oblicze pobożności i modlitwy niż to, z którym być może spotykamy się na co dzień. Jest ono znakomitą odpowiedzią na pragnienie ciągłego przebywania w Bożej obecności. Pokazuje jak poprzez nieustanną modlitwę Jezusową zmieniać swoje wnętrze aby każdego dnia stawać się jeszcze bardziej „człowiekiem z Ducha”.

Nowe tłumaczenie Opowieści pielgrzyma dzięki uwspółcześnionemu językowi staje się bliższe czytelnikowi i zaspokaja ciągle niegasnącą potrzebę poznawania sensu modlitwy serca wśród pobożnych ludzi, ktorzy jednocześnie często są miłośnikami duchowości wschodniochrześcijańskiej.

Pomiędzy grzechem a myślą. O ośmiu duchach zła Ewagriusza z Pontu

Ewagriusz mówi o ośmiu złych myślach, czyli – innymi słowy – o ośmiu złych sposobach życia; mówi o tym, że nasze problemy, niejednokrotnie poważne, można rozwiązać na osiem złych sposobów. Pontyjczyk nie twierdzi, że to, czym zajmuje się zła myśl, jest nieistotne; mówi, że to, w jaki sposób myśl rozwiązuje pewien problem, jest obciążone błędem. Zwróćmy uwagę na to, że Ewagriusz nie mówi o grzechach. To nie jest nauka o ośmiu grzechach głównych – to jest nauka o ośmiu rodzajach złych myśli. Grzech w pewnym sensie jest owocem, który wyrasta z myśli, a myśl z kolei jest jak korzeń. Ewagriusza interesują nie tyle jednostkowe uczynki, które wydarzają się w naszym życiu, ale zajmuje go zniszczenie korzenia, z którego grzech wyrasta. Osią nauki Ewagriusza nie jest walka z pojedynczymi złymi uczynkami, lecz refleksja nad tym, co jest ich przyczyną.

Dobrze jest uświadomić sobie jedną rzecz dotyczącą natury myśli jako takiej. Zwróćmy uwagę na to, że słowa „myśl” używamy tutaj w liczbie pojedynczej w ramach pewnego uproszczenia; tak naprawdę jest to tylko pewna metka, pewnego rodzaju naklejka, która zaznacza, opisuje daną rzeczywistość, niejednokrotnie bardzo skomplikowaną. Myśl nigdy nie jest jednorodna – nigdy nie mówimy o jednym tylko typie obżarstwa, to nigdy nie jest chciwość czy smutek jednej tylko natury. Przeciwnie – za każdym razem dotykamy tu rzeczywistości bardzo złożonych. Gdybyśmy chcieli oddać to za pomocą jakiejś metafory, wydaje mi się, że dobrze byłoby zobrazować każdą z poszczególnych myśli jako wieżę – wysoką budowlę, w której jest bardzo wiele pokoi. Człowiek wchodzący do takiego budynku przechodzi przez kolejne pokoje, komnaty, wstępuje na kolejne piętra, zstępuje do piwnic czy lochów, zagłębia się w rozmaite zakamarki, docierając wreszcie na sam szczyt, z którego nie ma już dokąd przejść. I podobnie jest z myślą – może przyjąć nieskończenie wiele form; każdy z nas może doświadczyć różnych rodzajów smutku, różnych rodzajów przygnębienia, acedii, nieczystości itd. Pamiętajmy więc o tym: myśl, choć używamy tutaj liczby pojedynczej, jest jednak czymś wielorakim i skomplikowanym, a formułując pewien opis jej natury, robimy to jedynie w dużym przybliżeniu.

W najbliższym czasie planujemy wznowić publikację ojca Augustyna Jankowskiego OSB Aniołowie wobec Chrystusa. Ma się ukazać również druga część z serii Teksty z Filokalii pt. Św. Hezychiusz z Synaju. W dniach 12–15 kwietnia będziemy brać udział w Targach Wydawców Katolickich w Warszawie (Arkady Kubickiego).

Źródło: ps-po.pl, 19 lutego 2018

Autor: mj